23

662 31 2
                                    

Jungkook siedział na taborecie przy łóżku Kima. Gładził delikatnie policzek chłopca, cicho płacząc.
-Co on ci zrobił... - wyszlochał, odgarniając włosy z czoła mniejszego. Ten poruszył się niespokojnie i mruknął coś niezrozumiałego. -Nie pozwolę cię więcej skrzywdzić. Nie pozwolę. - zapłakał, ściskając dłoń blondyna.
-K-Kookie... - szepnął cichutkim, cienkim głosem.
-Shh.. Jestem tutaj, kochanie.
-N-Nie ma go t-tu? - spytał wystraszony, rozglądając się po pomieszczeniu, w którym się znajdowali. -S-Szpital?
-Nie, nie ma go tutaj. Jesteś bezpieczny. Już jesteś bezpieczny. - powiedział, głaszcząc włosy chlopca.
-J-Ja.. Ja t-tak bardzo się bałem.. - załkał, trzęsąc się.
-Spokojnie, aniołku. On już cię nie skrzywdzi. - uspokajał. Trzymał dłoń chłopca i gładził jej wierzch kciukiem.
-T-Tak bardzo b-bolało... - wypłakał, zaciskając palce na ręce Jeona.
-Taetae, jesteś już bezpieczny. Już nikt cię nie skrzywdzi. Obiecuję.
-O-On nie odpuści.
-Będzie musiał. Zamkną go na kilkanaście lat za to, co zrobił. - odparł.
-Naprawdę? - spytał, niedowierzając.
-Tak, nie musisz się już obawiać. - odrzekł, uśmiechając się słabo. -Ale.. Będziesz musiał porozmawiać z kilkoma ludźmi.
-Będę musiał..? - jęknął cicho, spoglądając w oczy starszego.
-Tak, to pomoże im w ukaraniu tego chu... mężczyzny. - odchrząknął. Zdążył ugryźć się w język.
-Mhm.. Chodzi ci o policjantów? Będę musiał rozmawiać z policjantami?
-Tak... Opowiesz im o tym, co on ci robił i to tyle.
-Nie chcę... Oni są ubrani w takie czarne mundury i mają pistolety i tak złowrogo patrzą!
-Kochanie... - westchnął. -Postaram się zrobić tak, żebyś porozmawiał z miłą panią w takim kolorowym pokoiku, dobrze?
-Takim dla dzieci?
-Tak, żebyś się nie stresował.
-A będę mógł wtedy pokolorować?
-Myślę, że tak. Najpierw musimy zobaczyć, czy uda się tak zrobić.
-Dobrze. - skinął głową.

Do sali wszedł lekarz, który zabrał chłopca na badania, które, na szczęście, wykazały, że nie odniósł większych szkód.

-Chłopak będzie mógł wyjść jutro z rana. Zostawimy go jeszcze pod obserwacją. Zalecam rozmowę z psychologiem, chłopak na pewno bardzo przeżywa to, co się wydarzyło.
-Dobrze, dziękuję, doktorze. Czy mogę jeszcze do niego wejść?
-Tak, ale nie na długo. Wkrótce kończą się godziny odwiedzin.
-Rozumiem. Dziękuję.

Jeon nie mówił chłopcu o psychologu, nie chciał go straszyć czy stresować, chociaż wiedział, że prędzej czy później się o tym dowie.

-Kocham cię, aniołku. - cmoknął czoło blondyna na pożegnanie.
-Nie możesz zostać? - szepnął smutno.
-Niestety nie. - westchnął, gładząc dłoń mniejszego.
-Boję się, że ktoś mi zrobi krzywdę...
-Spokojnie skarbie, jesteś bezpieczny.
-Obiecujesz, że nic mi się nie stanie?
-Obiecuję.
-Dobrze. Kocham cię, Kookie. - puścił rękę starszego. Ten posłał mu najpiękniejszy uśmiech na jaki było go stać i opuścił salę.

Taehyung zakrył się szczelnie kołdrą, aż po samą brodę. Nie czuł się bezpiecznie. Jeona nie było już przy nim, a wizja spędzenia nocy samemu, bez ciepła bijącego od Jungkooka przerażała go jeszcze bardziej. Schował się pod nakryciem, nie wystawiając ani paluszka poza nie i zamknął oczy. Zasnął, myśląc o swoim ukochanym.

Kim obudził się, a szatyn siedział już obok.
-Hej kochanie. - uśmiechnął się czule i pogładził policzek chłopca.
-Kookie! - krzyknął i rzucił się w ramiona starszego. -Obiecaj mi, że nigdy ode mnie nie odejdziesz. Obiecaj, że nigdy mnie nie zostawisz i że nigdy nie będę musiał być sam. Nie chcę być sam, nie chcę jeść sam, nie chcę spać sam, nie chcę robić czegokolwiek sam. - załkał cicho, ściskając w piąstkach materiał bluzy szatyna.
-Nigdy cię nie zostawię i nie pozwolę, by stała ci się krzywda. - powiedział uspokajająco, głaszcząc blond włosy mniejszego.
-Było mi tak zimno tej nocy... - szepnął, wtulając się w tors Jungkooka.
-Spokojnie, aniołku. Dzisiaj będziesz już spał ze mną i zjemy razem obiad, dobrze?
-Mogę wrócić do domu? - spytał z nadzieją i blaskiem w oczach.
-Tak, doktor mówił, że dzisiaj cię wypuszczą.
-I pójdziemy do domku?
-Tak, pójdziemy do domku. - uśmiechnął się i cmoknął czoło blondyna.
-A... Co z Yuno? - zapytał, podnosząc głowę i spoglądając na starszego. Jeon westchnął.
-Nie wiem gdzie jest... - mruknął cicho. Nie chciał mówić tego chłopcu, ale ten prędzej czy później dowiedziałby się prawdy.
-J-Jak to? - spytał, a jego oczy się zaszkliły.
-Przykro mi, skarbie...
-Nie, my.. My musimy go znaleźć.
-Szukałem go, kochanie.. Po nim ani śladu, nie wrócił do domu.
-N-Nie... On musi gdzieś być! - wyszlochał.
-Taehyungie... Poszukamy go jeszcze, ale proszę, nie rób sobie dużych nadziei..
-A-A co jeśli go nie znajdziemy? - spytał, ocierając łzy.
-Jeśli będziesz chciał, znajdziemy innego zwierzaka.
-Ale ten drugi też mógłby się zgubić...
-Chyba, że byłby cały czas w domu. - rzekł, śmiejąc się cicho pod nosem. Muszą bardziej uważać.

Lekarz wypisał Kima ze szpitala i ten mógł wreszcie wrócić z Jungkookiem do domu. Z radością pakował swoje rzeczy, a raczej czekał, aż Jeon je spakuje.

-Domek! - krzyknął, wchodząc do budynku. Wskoczył na kanapę i jęknął głośno, czując przeszywający ból.
-Co się stało? - spytał zatroskany, podchodząc szybkim krokiem do chłopca.
-Zabolał brzuszek.
-Pokaż, kochanie. - szepnął, podwijając do góry bluzę blondyna. -Nic się nie stało. Za chwilkę przestanie. - złożył kilka pocałunków na brzuchu mniejszego.
-Już nie boli. - zachichotał, wtulając się w tors starszego. -Tak bardzo się cieszę, że już jestem z tobą.
-Ja też się cieszę, skarbie.
-To było straszne..
-Nie myśl o tym, aniołku. Już jesteś bezpieczny i nikt cię więcej nie skrzywdzi, rozumiesz? Nie pozwolę na to. - cmoknął czoło Taehyunga, po czym przyłożył je do swojego ramienia.
-Kookie? Możemy zrobić obiadek? Te jedzonko w szpitalu było fuj! - poprosił. Jeona zdziwiły słowa młodszego, co nie znaczy, że go nie ucieszyły. Jego chłopiec sam z siebie chciał jeść.
-Oczywiście, maluchu. Ty tutaj poleż, a ja zrobię jakiś obiad. - ułożył go na kanapie i odsunął się.
-Chcę Ci pomóc! - podniósł się gwałtownie, ale szybko pożałował tego, co zrobił. -A-Albo zostanę. - pisnął cicho, powoli się kładąc.
-Musisz odpoczywać, aniołku. Później posmaruję ci brzuszek i nóżki maścią, żeby tak bardzo nie bolało. - pogłaskał włosy Kima, uśmiechając się do niego delikatnie.
-A... Pomasujesz mi pupkę? B-Bo t-tak bardzo mnie boli... - szepnął, odwracając wzrok.
-Co? Dlaczego cię boli? - zapytał, nie wiedząc o czym mówi mniejszy. Wiedział, że miał rany na brzuchu i udach, ale o niczym innym nie został poinformowany.
-B-Bo on.. N-no wiesz... - załkał, ale szatyn nie rozumiał co ten ma na myśli. -O-on mnie z-zgwa..
-Shh.. Cichutko, kochanie. - przerwał, wtulając drobne ciało chłopca w swoje. Na zewnątrz udawał spokojnego i opanowanego, ale wewnętrznie wrzeszczał ile tchu i demolował wszystko co wpadło mu w ręce. -Włączymy ci jakąś bajkę i ugotuję obiad, a później porobimy coś razem, dobrze? - zaproponował, a mniejszy przystał na jego propozycję.

Cold	✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz