12

857 36 0
                                    

Taehyung ledwie przekroczył próg domu, a w jego rękach już były garści białego śniegu.
-Ja robię największą kulę! - oznajmił od razu i zabrał się do pracy, co zrobił także Jungkook.

Po kilkunastu minutach z dumą pokazał starszemu swoją kulę, a raczej kulkę w porównaniu z tym, co zrobił Jeon.
-Kookie! Moja miała być największa! - krzyknął oburzony. Szatyn spoglądał to na swoją kulę, to na tę Taehyunga.
-Przepraszam, tak jakoś wyszło.- odparł rozbawiony.
-No dobrze, to moja będzie tą najmniejszą. - westchnął. -To teraz ja zrobię średnią, a ty przynieś Panu Bałwanowi nos. Później załatwimy mu ręce, oczy, usta i guziki!
-Jasne. - uśmiechnął się i poszedł do domu. Po chwili wrócił z najładniejszą marchewką jaką miał. Zaczął szukać kamyków i patyków odpowiednich do ich bałwana.
-Kookie! Pomożesz mi? Ta kula jest za ciężka! - krzyknął. Jeon zaśmiał się i przejął od chłopca śnieżną kulę. Później nałożył ją na tę największą, a na nią najmniejszą, zlepiając je ze sobą wystarczająco mocno. Razem udekorowali swoje dzieło. Taehyung zdjął z siebie swój szalik i założył go na bałwana.
-Tae... - starszy westchnął, patrząc na poczynania młodszego. Zdjął z siebie szal i nałożył go na szyję Kima.
-Musi mieć szalik!
-Głuptasie, bałwan nie zmarznie, a ty już tak. - zaśmiał się miękko.
-Teraz to ty zmarzniesz! - wydął dolną wargę, patrząc na starszego.
-Nie szkodzi. - odparł. - Nie jest ci zimno?
-Nie, jest dobrze. Możemy się przespacerować? - poprosił. Jungkook zastanawiał się chwilę. Doszedł do wniosku, że nic się nie stanie, jeśli się trochę przejdą. Przytaknął, a w odpowiedzi uzyskał śliczny uśmiech mniejszego. Zamknął dom, a następnie furtkę.

Spacerowali, podziwiając zimowy krajobraz i ciesząc się spadającymi z nieba małymi płatkami śniegu.
-Jungkookie? - zaczął, a kiedy uzyskał uwagę starszego, kontynuował. - Co chciałbyś dostać na święta? - zapytał, wbijając wzrok w ich splecione dłonie.
-Nic nie chcę. To, że jesteś ze mną jest dla mnie największym i najlepszym prezentem.
-Kookie, pytam poważnie. - jęknął cicho.
-A ja zupełnie poważnie odpowiadam.
-Ale...
-Jeśli dasz mi buziaka na święta to będę bardziej zadowolony niż z jakiegokolwiek innego prezentu.
-No dobrze... - westchnął. -Ale nawet nie waż się mi czegoś kupować! Wystarczająco dużo pieniędzy na mnie straciłeś... - ostatnie zdanie wypowiedział szeptem i widocznie posmutniał.
-Kochanie, pieniądze nie mają dla mnie znaczenia. Najważniejsze jest dla mnie twoje dobro. - zatrzymał się i położył ręce na ramionach chłopca. Poprawił czapkę na jego głowie i cmoknął go w nos. Ponownie złączył ich dłonie i wrócił do spaceru.
-Ale i tak nie wydawaj na mnie pieniędzy, proszę.
-Dobrze. - skinął głową. -Skarbie, chcesz pojechać ze mną wybrać choinkę? - spytał, przypominając sobie, że w ich domu nie ma nawet śladu zbliżających się świąt, a przecież to już za dwa dni.
-A ubierzemy ją razem? - zapytał z nadzieją.
-Tak. Założysz gwiazdkę na sam czubek. Calutkie święta będziemy razem. - uśmiechnął się, patrząc na młodszego. W jego oczach tkwił ten charakterystyczny dla niego blask, ale znacznie jaśniejszy i wzbogacony radośnie skaczącymi iskierkami. Był tak szczęśliwy, pierwszy raz naprawdę miałby prawdziwe święta.
-Będziemy mogli zrobić jeszcze dwadzieścia ślicznych bałwanów, chodzić na tyle spacerów ile tylko będziesz chciał. Będziemy się przytulać ile tylko wlezie! Pocałujemy się pod jemiołą i nie tylko wtedy. Co tylko będziesz chciał. - wymieniał i sam bardzo się ucieszył. Taehyung zarumienił się na wspomniany przez szatyna pocałunek pod jemiołą, choć całowali się już nie raz.
-Kocham cię, Kookie. - wymruczał cicho, przytulając się do ramienia starszego.
-Ja ciebie też, dzieciaku. - zachichotał pod nosem. Kim uderzył go łokciem, oburzony tym, jak Jeon go nazwał. - Naburmuszony dzieciaku.
-Kookie. - burknął, odwracając głowę. -Bo się obrażę. - powiedział poważnie.
-Oh no przepraszam, kochanie.

Niedługo później wrócili. Nie zostali tam długo, właściwie to nawet nie weszli do środka. Wsiedli do samochodu i pojechali by kupić choinkę. Udało im się znaleźć największe i najładniejsze drzewko. Wstąpili też do sklepu, gdzie kupili ozdoby.

Kiedy byli w domu, zrobili sobie gorącą czekoladę i zamówili pizzę, ponieważ nie mieli ochoty czegokolwiek gotować. Postanowili od razu zabrać się za ubieranie choinki. Wybrali dwa kolory ozdób : biały, wybrany przez Jungkooka i niebieski, który wybrał Taehyung. Na sam koniec, tak jak Jeon obiecał, Kim nałożył srebrzystą gwiazdkę na czubek. Starszy musiał przy tym go podnieść, ponieważ chłopiec był za niski, by sięgnąć tak wysoko.
-Jest piękna. - powiedział wzruszony blondyn. Samotna łza spłynęła po jego policzku.
-Dlaczego płaczesz, skarbie? - spytał miękko, ocierając kciukiem słoną ciecz.
-Nigdy nie miałem prawdziwych świąt.
-Najwyższy czas to zmienić. - szatyn uśmiechnął się i objął chłopca swoimi ramionami. - Hej Tae, tak sobie teraz pomyślałem, na Boże Narodzenie chciałbyś zjeść świąteczną kolację, czy wyjść i zjeść gdzieś na mieście? - spytał. Kim zachichotał cicho.
-Wiesz ja... Nie bardzo lubię ostre jedzenie, a tego dnia w restauracjach będzie dużo ludzi, więc.. eh jak chcesz. - westchnął.
-Oh okej. Będziemy mogli zamówić coś szybkiego.
-Naprawdę? Odpuścisz tych wszystkich potraw i odbierzesz pizzę, czy coś w tym rodzaju? - chłopiec zdziwił się.
-Tak, nie jest powiedziane, że musi to tak wyglądać. - uśmiechnął się delikatnie, co zrobił także Taehyung.

Wieczorem Jeon zechciał malować, a że młodszy nie chciał siedzieć sam w innym pokoju, poszedł z nim do gabinetu szatyna. Za każdym razem gdy do niego wchodził zachwycał się pracami starszego, rozwieszonymi po całym pomieszczeniu. Usiadł na skórzanej kanapie, trzymając w rękach swoje dwa pluszaki. Jungkook zabrał się za rysowanie szkicu, a kiedy Taehyung chciał spojrzeć, zasłaniał go rękoma, czego mniejszy zupełnie nie rozumiał. W końcu jednak odpuścił sobie próby zobaczenia albo wyciągnięcia informacji o rysunku. Włączył laptop starszego, oczywiście za jego zgodą, i oglądał filmiki z choreografiami do jego ulubionych piosenek. Obserwował dokładnie każdy ruch tancerzy. Przywiązywał uwagę nawet do tych najmniejszych ruchów, których początkujący często nie zauważają. Automatycznie zaczął wystukiwać stopą rytm i cicho nucić melodię. Jungkook oderwał się od swojej pracy i z rozczuleniem obserwował chłopca. Odwrócił się dopiero, gdy Kim przyłapał go na wpatrywaniu się w niego. Mniejszy zarumienił się, a Jeon bez patrzenia na niego, wiedział, że to robi. Uśmiechnął się mimowolnie i powrócił do rysowania.

Po godzinie Taehyung zasnął na sofie w pokoju szatyna. Starszemu żal było go budzić, dlatego ostrożnie zaniósł go do sypialni. Położył go na łóżku i patrzył na niego jak na śpiącego, niewinnego aniołka. Chwilę zastanawiał się, czy powinien go przebrać w piżamę. Wyjął z szafy jedną ze swoich koszulek i długie, luźne spodnie. Powoli i delikatnie rozebrał chłopca. Spokojna, uśmiechnięta twarz Jeona zmieniła się na pełną smutku, kiedy zobaczył liczne blizny na ciele mniejszego. Nie takie blizny, jakie miał na przedramionach. Nie zadał ich sobie sam. Ktoś go krzywdził. Bardzo brutalnie krzywdził. Jungkook łagodnie sunął opuszkami palców po brzuchu blondyna. Czuł każdą, nawet najmniejszą wypukłość w postaci blizny. Część z nich była od oparzeń, część wyglądała na ślady po ranach ciętych lub silnie uderzanych czymś twardym i bolesnym, a pozostałych nie był w stanie nazwać. Naszedł go tok myśli, co Taehyung przeżył. Nie wiedział wiele o jego przeszłości, ponieważ ten nie był skłonny do rozmów o tym, co absolutnie nie dziwiło starszego. To, czego doświadczył ten drobny chłopiec napewno było tragiczne i traumatyczne, a samo wyobrażenie budziło w Jungkooku ogromny niepokój. Westchnął głęboko i ubrał młodszego. Przykrył go kołdrą, zapalił lampkę nocną przy łóżku, w razie gdyby się obudził i bał w ciemności, zgasił światło i wrócił do swojego pokoju, gdzie do późna malował.

Cold	✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz