45

504 23 2
                                    

-Hyung, ktoś cały czas dzwoni do mnie z tego numeru... - Kim podał szatynowi swoją komórkę z listą ostatnich połączeń.
-Wiesz kto to może być?
-Nie, numery osób, które znam mam zapisane.
-Jeśli znowu będzie dzwonić, daj mi telefon, dobrze? - zdążył skończyć zdanie i rozbrzmiał dźwięk połączenia.

-Halo? - mruknął do słuchawki.

-T-Taehyung?

-Kim pani jest?

-Kim Jisoo. Z kim rozmawiam?

-Jeon Jungkook.

-Oh.. Przepraszam, chyba mam zły numer...

-Nie, myślę, że ma pani właściwy numer.

-Gdzie jest Taehyung?

-Dlaczego to panią interesuje?

-Jest moim synem. Chciałabym go odwiedzić.

-Po tylu latach? - prychnął.

-Słucham? Mógłbyś mi dać mojego syna do telefonu? - spytała. Jeon odsunął urządzenie od twarzy.

-To twoja matka.
-Nie chcę z nią rozmawiać. - mruknął, spuszczając głowę.

-Pani syn nie ma ochoty z panią rozmawiać.

-Jestem jego matką!

-I powinna się pani liczyć z jego zdaniem i decyzjami. - odparł nadzwyczaj spokojnie.

-Kim ty jesteś, żeby mnie pouczać?

-Narzeczonym Taehyunga.

-Co takiego? - krzyknęła, a Jungkookowi zapiszczało w uszach.

-Jeśli chce się pani skontaktować z moim narzeczonym, proszę robić to w taki sposób, by nas nie stresować ani martwić.

-Daj mi Taehyunga.

-Przykro mi, ale nie. Taehyung nie chce z panią rozmawiać i nie można go do tego zmusić.

-Chcę tylko porozmawiać z moim synem!

-Proszę nie zawracać nam już głowy, żegnam. - rozłączył się i położył telefon na stoliku.

-Dziękuję, że odebrałeś... - podziękował cicho Kim, siadając obok ukochanego.
-Żaden problem, aniołku. Nie powinna więcej dzwonić.
-Co chciała?
-Mówiła, że chce z tobą porozmawiać i odwiedzić. - prychnął, zirytowany postawą kobiety. Doskonale znał relacje swojego narzeczonego z jego matką i zdenerwowało go to, jak się zachowała.
-Przypomniała sobie. - mruknął obojętnie.
-Co chcesz zrobić?
-Nic.
-Wiesz, że zaakceptuję twoją decyzję, niezależnie od tego, jaką będzie.
-Wiem, Kookie. Nie zamierzam z nią rozmawiać, a tym bardziej się z nią spotkać. Pewnie czegoś potrzebuje i nagle przypomniała sobie, że ma syna. - odparł, a Jeon westchnął.
-Ostatnio rozmawiałem się z moją matką. Wiesz, że nasze relacje są raczej słabe, ale zaproponowała, żebyśmy ją odwiedzili.
-Razem?
-Tak, mówiła, że chce cię poznać. - posłał mniejszemu delikatny uśmiech i objął go ramieniem.
-Ja.. Um no nie wiem...
-Spokojnie, nie musimy, jeśli nie chcesz. Nie będę cię do niczego zmuszał.
-Nie ma nic przeciwko naszemu związku?
-Nie, akceptuje to i życzy nam szczęścia. Jest naprawdę w porządku, ale czasami jest trochę... dziwna. - zaśmiał się cicho.
-W sumie to dlaczego nie.
-Jesteś pewien? - dopytał. Chciał mieć pewność, że młodszy nie czuje się zobowiązany czy zmuszony do podjęcia takiej decyzji. Blodnyn skinął głową i uśmiechnął się. Jungkook przeprowadził krótką konwersacje ze swoją rodzicielką i przekazał wiadomości mniejszemu.
-Troszkę się stresuję... Co jeśli jej się nie spodobam?
-Kochanie, mi się podobasz, ona nie jest ważna.
-Nie polubi mnie.
-Taehyungie, nie wiesz tego. Może być zupełnie odwrotnie i może będzie cię traktować nawet lepiej niż mnie. - zaśmiał się, chcąc poprawić humor chłopcu, co też mu się udało. Zawsze mu się udaje.

Kim był szczerze poddenerwowany i zestresowany. Mieli jechać już kolejnego dnia, a on nie był gotowy na spotkanie z matką Jungkooka. Z jednej strony wiedział, że nie wpłynie ona na ich relację i wciąż będą razem niezależnie od jej zdania, ale z drugiej bardzo się obawiał. Wymyślał w głowie przeróżne sytuacje i scenariusze rozmów, próbując tak się przygotować. Nie znał tej kobiety, praktycznie nic o niej nie wiedział, dlatego też nie miał pojęcia, jak powinien się zachowywać i co robić. Jeon próbował go uspokoić, co było niesamowicie trudnym zadaniem.

Jungkook także się denerwował. Długo nie widział się z rodzicielką i rzadko z nią rozmawiał, co negatywnie wpływało na ich relacje. Od zawsze mieli inne spojrzenie na świat i odmienne poglądy. Martwił się tym, że dojdzie między nimi do kłótni, albo gorzej, dojdzie do kłótni między matką Jeona, a Taehyungiem. Szatyn wiedział, że chłopiec nie będzie w stanie się obronić ani przed jej argumentami, ani zarzutami. Obawiał się także przysłowiowego wywiadu, którego w żaden sposób nie dało się ominąć i on o tym wiedział, a tego Taehyung również nie byłby w stanie znieść spokojnie. Zdecydowanie bardziej martwił się ukochanym niż sobą i było tak od zawsze. Kim był dla niego na pierwszym miejscu i to nigdy się nie zmieniło. A przynajmniej nie zapowiadało się na to, by miało się zmienić.

Blondyn położył się na łóżku, wbijając wzrok w sufit. Był zmęczony całym swoim stresem i nerwami, ale nie chciał spać. Czekał na Jeona, który brał prysznic. Miał nadzieję, że szatyn jakoś go uspokoi i odsunie od niego negatywne myśli. Oczywiście i tym razem Jungkook nie zawiódł. Zaproponował obejrzenie paru odcinków ulubionego anime chłopca, na co oczywiście się zgodził. Nie odmawiał oglądania japońskich kreskówek prawie nigdy, szczególnie gdy chodziło o jego faworyt.

-Jungkookie. - mruknął, nie odrywając wzroku od ekranu. Starszy spojrzał na niego pytająco. -Jungkookie.
-Hm?
-Jungkookie.
-Co? - spytał. Przez chwilę trwała cisza.
-Nic. - odparł Taehyung i zamrugał kilka razy, nawilżając oczy, których przez dłuższą chwilę nie zamykał.
-Może chodźmy już spać. - zaśmiał się cicho.
-Ale musisz mnie mocno przytulić. - szepnął, odchylając się do tyłu. -I pocałować dużo razy.
-Coś się stało, kochanie? - zapytał, badając wzrokiem twarz młodszego.
-Nie.
-Wszystko dobrze? Jesteś blady. - przyłożył dłoń do czoła blondyna i westchnął.
-Mhm.
-Masz gorączkę. - stwierdził. Sięgnął do szuflady szafki przy łóżku, skąd wyjął termometr. Sprawdził temperaturę chłopca, a wynik nie był ani trochę zadowalający. -Poczekaj tu chwilkę, dobrze? Przyniosę Ci leki i wodę.
-Zrobisz mi herbatkę? - poprosił cienkim głosem.
-Oczywiście, aniołku.
-Ale szybko, proszę. Nie chcę być sam.
-Za chwilkę będę, skarbie. - uśmiechnął się delikatnie i opuścił pokój. Zaparzył herbaty i znalazł leki. Wrócił do ukochanego, który nie mógł zasnąć przez dokuczliwy ból głowy i wysoką temperaturę.
-Przepraszam, Kookie, ja nie wiem dlaczego mam gorączkę, to samo tak. - szepnął.
-Kochanie, to nie twoja wina. Będzie dobrze. - pogłaskał włosy chłopca i cmoknął jego gorące czoło.
-Jutro będę czuł się lepiej, obiecuję. Pojedziemy do twojej mamy. - mruknął, choć wcale nie zapowiadało się na to, by ich plany wypaliły.
-Nie przejmuj się tym. Możemy pojechać kiedy indziej, najważniejsze jest twoje zdrowie.
-Wyzdrowieję, naprawdę. - uśmiechnął się słabo i podniósł się do pozycji siedzącej. Jeon włożył do ust chłopca łyżeczkę z syropem. Pamiętał, że jego narzeczony nie potrafi przełknąć tabletki, toteż znaczna większość leków w ich wyposażeniu była cieczą. -Dam radę. - poszerzył swój uśmiech i położył małą, zimną dłoń na udzie starszego.
-Aniołku, nie przejmuj się tym teraz.
-Pojedziemy. Koniec kropka. - mruknął i odstawił kubek na stolik. Schował się pod kołdrą, nakazując szatynowi położyć się obok i przytulić jego drobne ciało.

Cold	✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz