48

501 21 7
                                    

Jungkook i Taehyung zostali u matki Jeona dłużej, niż przewidywali, ale wreszcie, po czterech dniach wrócili do Seulu i swojego przytulnego mieszkania, gdzie czekał na nich Seokjin, który przez czas ich nieobecności doglądał ich domu.
-Hej, maluchu. Jak było? - spytał, obejmując blondyna, który wtulił się w jego ciało.
-Super! Mama Jungkooka jest naprawdę fajna, a Busan jest piękne! Ale dobrze wrócić, bo tęskniłem za domkiem i za tobą i za całą resztą. - uśmiechnął się uroczo i podbiegł do szatyna, by zabrać od niego swój plecak.
-To świetnie. Nie przeszkadzam wam już i lecę do siebie. - pomachał parze i odszedł do swojego samochodu.
-Jungkookie, możemy pójść dzisiaj do Yoongiego? Chciałbym pobawić się z Holly. - spytał, wchodząc do domu.
-Zawiozę cię do niego, dobrze? Mam trochę pracy.
-Ah, okej. To zostanę, żebyś nie był sam.
-Nie musisz, zawiozę cię i odbiorę wieczorem. - mruknął, opadając na kanapę w salonie.
-Nie, naprawdę nie trzeba. Wolę pobyć z tobą w domu.
-Mam parę spraw do załatwienia. Przykro mi, aniołku, ale nie bardzo mam dziś czas.
-To nie szkodzi. - uśmiechnął się słabo. Nie lubił, kiedy szatyn nie mógł spędzić z nim czasu, ale rozumiał to, że pracuje. Jungkook pracował w domu, od czasu do czasu wybierał się na spotkania dotyczące jego kariery, ale nic poza tym.
-Co będziesz robił sam?
-Mógłbym posiedzieć w twoim pokoju? Lubię patrzeć, jak malujesz. Oczywiście, jeśli nie będzie Ci to przeszkadzać.
-Oczywiście, maluchu, nie musisz pytać o takie rzeczy.

Blondyn leżał na skórzanej kanapie w pokoju Jeona, grając w grę na jego telefonie. Co jakiś czas zerkał na pracującego szatyna, który uśmiechał się pod nosem za każdym razem, gdy poczuł na sobie wzrok chłopca.
-Jungkookie. - mruknął Kim, spoglądając na starszego.
-Co jest, maluchu?
-Kocham cię. - zachichotał i wrócił do gry.
-Coś się stało, aniołku? - spytał, kucając przed sofą.
-Nie, chciałem Ci to po prostu powiedzieć. Będę Ci o tym przypominał, żebyś nigdy nie zapomniał. - uśmiechnął się delikatnie i cmoknął szybko policzek narzeczonego.
-Kochana dzidzia.
-Moglibyśmy coś porobić dzisiaj razem? - zapytał, odkładając telefon na brzuch.
-A co chciałbyś robić?
-Cokolwiek, byleby z tobą. Może zrobilibyśmy razem coś do jedzonka, a później coś obejrzeli?
-Mochi?
-"Yuri on Ice!!!"? - dodał, dostrzegając uśmiech na twarzy szatyna. Jeon sprzątnął bałagan jaki zdążył zrobić podczas pracy i udał się ze swoim chłopcem do kuchni.

Melodia wydobywająca się z telefonu Jeona przerwała parze seans. Odebrał zdziwiony, gdyż przeważnie nikt nie dzwonił do niego o takich godzinach. Nie spojrzał nawet na numer, który widniał na ekranie. Chciał załatwić to szybko i wrócić do oglądania ze swoim ukochanym, który zatrzymał odcinek i z wyczekiwaniem wpatrywał się w starszego.

-Halo?

-Komenda policji. Pan Jeon Jungkook?

-Tak, to ja. W czym problem?

-Dostaliśmy informację, że w pana domu przebywa niepełnoletni Kim Taehyung.

-Owszem, jest moim partnerem. Coś nie tak?

-Prosimy o stawienie się wraz z Kim Taehyungiem na komendzie, by wyjaśnić sytuację. - odparł i rozłączył się. Szatyn wypuścił głośno powietrze i opadł na oparcie kanapy.
-Kto to był, Kookie?
-Policja. - westchnął. -Musimy jechać na komendę. Nie wiem o co chodzi, ale nie bój się, aniołku. - uśmiechnął się słabo I podniósł się z miejsca.
-Ale co się stało? - zapytał, ubierając buty.
-Nie mam pojęcia, nie powiedzieli mi. Wiedzą, że jesteś u mnie, ale nie mówili co się wydarzyło. - mruknął. Miał podejrzenia co do tej sprawy, ale nie chciał dzielić się nimi z narzeczonym. Myślał o najgorszym. Taehyung był niepełnoletni i powinien być pod opieką matki. Jeon bał się, że odbiorą mu chłopca.

Kim ścisnął mocniej dłoń kochanka, kiedy przekroczyli próg pomieszczenia, do którego zaprowadził ich policjant. Taehyung pobladł, widząc swoją matkę po przeciwnej stronie pokoju.
-Nie chcę z nią rozmawiać. - szepnął, co było słyszalne tylko dla szatyna, stojącego tuż obok niego. Zajęli wskazane miejsca, wciąż trzymając się za ręce.
-Taehyung, dziecko... - powiedziała cicho, przysuwając dłoń do policzka blondyna. Ten jednak odwrócił głowę, odrzucając jej gest. Spojrzała na niego wrogo i odsunęła rękę. Zbadała wzrokiem szatyna siedzącego obok jej syna i prychnęła pod nosem.
-Ile masz lat? - spytała.
-Dwadzieścia cztery. - odparł spokojnie i uśmiechnął się delikatnie. Nie zależało mu na dobrym pierwszym wrażeniu, ponieważ miał je już za sobą i nie zamierzał tego naprawiać. Nie po tym, co przeżył przez kobietę Taehyung.
-Słyszał pan? On ma dwadzieścia cztery lata, a mój syn tylko osiemnaście! Nie jest nawet pełnoletni, ten facet to jakiś pedofil!
-Proszę się uspokoić. Wszystko wyjaśnimy.

Jungkook powoli gładził udo chłopca, który powstrzymywał się od łez. Był cały spięty i zdenerwowany. Z każdym kolejnym słowem robiło mu się coraz słabiej. Jeon w większości mówił za niego, doskonale widząc i czując negatywne emocje ukochanego.
-Dlaczego odpowiadasz na pytania zadane Tae? - parsknęła kobieta, piorunując wzrokiem szatyna na przeciw jej.
-Nie widzi pani, że jest zestresowany? Już dawno by spał, ale znów przyprawia nas pani o problemy i stres. - odrzekł, spoglądając kątem oka na blondyna, który spuścił głowę.
-Taehyung, wszystko w porządku? - spytał mężczyzna w czarnym mundurze. Chłopiec skinął lekko głową, wciąż trzymając ją w dole.
-Dobrze. Wracając, Taehyung jest niepełnoletni i prawnie powinien przebywać pod opieką rodziców czy opiekunów.
-Jungkook jest moim opiekunem. - szepnął niepewnie, nie podnosząc głowy, pomimo bólu karku.
-Nie to miałem na myśli. Mieszkasz z nim, ale opiekę powinna sprawować twoja matka.
-Ta kobieta kilka lat temu wyrzuciła Taehyunga z domu i trafił do mężczyzny, który regularnie go krzywdził. Wiedziała gdzie i z kim jest, ale absolutnie się tym nie przejmowała. A teraz, po tym wszystkim ma z nią zamieszkać? - odezwał się Jeon, zaciskając palce na nodze chłopca, by nie wybuchnąć.
-Taehyung, tak było? - policjant skierował pytanie do blondyna, który pokiwał w odpowiedzi głową.
-Bił mnie, poniżał i.. - załkał cicho. Jungkook sunął dłonią po jego udzie, w celu uspokojenia go. -Kazała mi odejść, sama wrzuciła mnie do samochodu z moim byłym partnerem. - pociągnął nosem i podniósł głowę. Wbił wzrok w swoją matkę, która pobladła na twarzy. -Nigdy się mną nie zajmowała. Znęcała się psychicznie, a nawet biła, tak samo jak mój ojciec. - dodał pewnie, co zszokowało Jeona. -Mam pokazać blizny na dowód? - podwinął odrobinę bluzę, ukazując rany na brzuchu. Jungkook był całkowicie zamurowany, nie spodziewał się, że takie słowa padną z ust chłopca, który rzadko kiedy potrafił się postawić. Policjant uniósł lewą brew i zanotował to w notatniku.
-To nieprawda! - kobieta uniosła się, wyrzucając ręce w powietrze.
-Jeśli nie, to skąd Taehyung ma te wszystkie blizny?
-Część jest winą mojego byłego partnera, ale są tu też jej zasługi. - mruknął. Chciał płakać, naprawdę chciał płakać. Chciał wybuchnąć płaczem, ale nie dał za wygraną. Za nic w świecie nie chciał mieszkać z matką, dlatego robił wszystko, by do tego nie doprowadzić. Musiał wreszcie dopiąć swego i przestać polegać ze wszystkim na swoim narzeczonym. Był już przecież dużym chłopcem.
-Jeśli tak, to nie możemy pozwolić, by syn mieszkał z panią w domu. Chcesz wnieść o to sprawę? - spytał, spoglądając na Kima, któremu na twarz wpezł lekki, złośliwy uśmiech, kiedy wpatrywał się w swoją zdenerwowaną rodzicielkę.
-Nie. - odparł i oparł się na krześle. -Nie jestem jak ona. - prychnął.
-Możemy wrócić już do domu? - wtrącił szatyn, który był już zmęczony, tak samo jak jego partner.
-Tak, tak. - odrzekł i posłał parze łagodny uśmiech. -Możemy jeszcze kiedyś zadzwonić w tej sprawie, jednak będzie to zdecydowanie o wcześniejszej godzinie niż dziś. Dobrej nocy.

Taehyung opadł plecami na łóżko, wbijając wzrok w sufit. Westchnął głęboko, kiedy Jungkook położył swoją dłoń na jego udzie.
-To było straszne.
-Pokonałeś swój strach, skarbie. Odezwałeś się w tak trudnej rozmowie i w dodatku zrobiłeś to pewnie i odważnie. Jestem z ciebie naprawdę dumny. - pochylił się i pocałował brzuch chłopca, który był częściowo odsłonięty.
-Bałem się, że się nie uda...
-Kochanie, nie było nawet takiej możliwości. Nie pozwolę na to, by ktokolwiek cię zranił albo mi odebrał. Nie pozwolę, rozumiesz, aniołku? Nic nas nie rozdzieli.

Nic ich nie rozdzieli.

Cold	✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz