chapter eighty

1.2K 117 74
                                    

Jesień w Hogwarcie przyniosła ze sobą wiele deszczu i prac domowych. Nie trzeba było jednak przejmować się nimi, jeżeli tylko na imię miało się Tom Riddle - bo wtedy nauka przychodziła jak z płatka, lub Leah Wether - bo miało się do dyspozycji wiedzę Toma Riddle'a.

Trzeba było jednak przynać Leah, że od czasu do czasu można było zobaczyć ją przy książkach. Zdarzało się to jednak mniej niż więcej, bo tylko wtedy gdy dana lekcja lub temat wydawał się bardziej interesujący. Leah wolała się rozwijać na swoje sposoby, niż kuć na pamięć regułki z podręcznika.

Wzięła się porządnie za legilimencję i oklumencję, w czym oczywiście pomagał jej Tom. Nawet on musiał przyznać, że zaczęło jej w końcu to wychodzić. Może dlatego, że zagroził jej, że jeśli nie przyłoży się do oklumencji, zmusi ją do nauki historii magii. Leah wtedy bez zająknięcia oznajmiła, że woli blokowanie dostępu do swojego umysłu.

- Nudzi mi się bardzo - oznajmiła pewnego listopadowego popołudnia, siadając naprzeciw niego w pokoju wspólnym.

- To możemy...

- Przerabialiśmy dzisiaj to już trzy razy - skrzywiła się na myśl wyjątkowo trudnego tematu z transmutacji. - Chcesz pograć ze mną w szachy?

- W szachy? - zastukał palcami w blat stolika - Nie umiem grać w szachy.

- Jak to: nie umiesz grać w szachy? Czemu?

- Wyobraź sobie, że jakbym wiedział czemu nie potrafię grać w szachy, tobym ci powiedział - powiedział ironicznie.

- A nauczyć cię?

Wymruczał pod nosem, co można było wziąć za mieszankę przekleństw wyrażającą głębokie niezadowolenie, aż w końcu oznajmił, że chce, więc Leah najlepiej, jak umiała, wytłumaczyła mu zasady gry.

- Czemu mam białe? - zmarszczył brwi.

- Bo zaczynają, więc będziesz miał łatwiej.

- Nie potrzebuję forów, a już na pewno nie potrzebuję forów od ciebie - przewrócił oczami.

- No dobra, jak chcesz - Leah obróciła szachownicę. - Ale figury i tak będą ci podpowiadały, co możesz zrobić. Chyba, że chcesz zagrać tymi zwykłymi.

- Co to znaczy: zwykłymi? - uniósł brew.

- Mugolskimi - odparła.

- W życiu - powiedział, odchylając się do tyłu.

- Przestań taki być - żachnęła się - Może jeszcze przestaniesz oddychać, bo mugole też oddychają? Zrób pierwszy ruch, z łaski swojej.

- To ty zaczynasz - zmierzył ją taksującym spojrzeniem.

- Aha, no tak - ten fakt jeszcze bardziej ją rozzłościł.

Zdenerwowała się jeszcze bardziej, kiedy po czterech ruchach było już po całej grze i Tom wygrał.

- To niesprawiedliwe - oznajmiła.

Na twarzy Toma zagościł asymetryczny uśmiech.

- Oczywiście, że umiem grać w szachy, Leah.

- Wiesz co? - popatrzyła na niego z mieszaniną rozżalenia i rozgoryczenia.

- Niestety nie.

Leah bardzo chciała mu coś powiedzieć, ale nie za bardzo wiedziała co.

- Chociaż, w sumie dobrze, że to ty mnie oszukałeś i że to ty wygrałeś, bo gdybym ja to zrobiła, to pewnie nie wybaczyłbyś mi do końca życia.

Tom ograniczył się do skomentowania jej wypowiedzi tylko poprzez wywrócenie oczami.

- A... A może nauczyć cię grać na pianinie? - zapytała.

- Co? - zmarszczył brwi.

- No dobra, nieważne, wymsknęło mi się - przewróciła oczami.

- Poczekaj chwilę, bo nie wiem jak to ująć w słowa - z uśmiechem przeczesał swoje włosy.

- Nie musisz - powiedziała ponuro - Chcesz powiedzieć, że gra na pianinie to jedna z niewielu rzeczy, w której ja jestem dobra, a ty nie, i uważasz, że lepiej będzie, jeśli tak zostanie, bo chcesz, żebym w czymś się wyróżniała. Tyle, że nie wiesz jak to ująć, bo nie chcesz mnie urazić, co jest do ciebie niepodobne. Nie, nie użyłam legilimencji, bardzo łatwo to wydedukować.

- No cóż - wzruszył ramionami - To właśnie chciałem powiedzieć. Dobrze by było, gdybyś była też taka mądra na eliksirach.

- Odczep się od moich eliksirów, co? - zmarszczyła brwi. - Bo dzisiaj nawet chyba... Nawet chyba... Chyba...

- Płyta ci się zacięła, czy jak? - przewrócił oczami.

- Zastanawiam się, czy ci mówić, czy nie - powiedziała nerwowo.

- Bardziej ośmieszyć się już nie możesz - powiedział przyjaźnie, ale w oczach miał złośliwe iskierki.

Leah rzuciła mu pełne rozczarowania spojrzenie.

- Dzisiaj, kiedy poszedłeś na patrol - zaczęła, patrząc na niego z niechęcią - Chciałam poćwiczyć te nieszczęsne eliksiry no i... Zrobiłam eliksir zmieniający kolor włosów.

- A po co, skoro tego teraz nie przerabiamy? - uniósł brwi.

- O to chodzi - westchnęła - Że my tego w ogóle nie przerabiamy. To znaczy... Wiesz... Nie mówię, że to jakiś super trudny eliksir, no i w końcu zostało mi jeszcze fioletowe pasemko, ale... Sama połączyłam wszystkie składniki... No i... I w ogóle - z zakłopotaniem wzruszyła ramionami.

Tom wolno pokiwał głową.

- Czyli zrobiłaś eliksir, który nie istnieje? - zmarszczył czoło.

- No - zapadła się w krzesełku.

- To czemu masz minę, jakbyś się miała zaraz rozpłakać? - trochę się ożywił.

Ponownie rzuciła mu rozgoryczone spojrzenie.

- Faktycznie, ciekawe czemu - mruknęła - Porównaj sobie mój głupi eliksir z rzeczami, których ty dokonałeś.

- Wiesz, jakby się uprzeć to nigdy nie sporządziłem eliksiru, który nie istnieje - wzruszył ramionami. - No i, gdyby się uprzeć, to pewnie ty też zdołałabyś dokonać tych wszystkich rzeczy.

- No i co z tego? - żachnęła się - To już nie byłoby to samo, bo ty byłeś pierwszy. I co? Zostaje mi tylko gra na pianinie. I co z tego? W tym też nie będę najlepsza, bo nigdy nie będę Chopinem. Beznadzieja. W niczym nigdy nie będę najlepsza. A ludzie zapamiętają mnie tylko z tego, że chodziłam z Tomem Riddlem. Nie, żebym użalała się z tego, że z tobą chodzę, tylko... No wiesz, spytałeś, więc ci mówię.

- Nikt ci nie każe ci ze mną chodzić - powiedział chłodnym, wyrachowanym tonem.

- Dobrze wiesz, że nie o to mi chodziło - przewróciła oczami - Chodziło mi o to, że mógłbyś czasem postawić się w mojej sytuacji, a wtedy byś zrozumiał, dlaczego czasem jest mi trudno. Jestem w związku z osobą, która nie potrafi kochać, jak ma być mi łatwo?

Leah zdała sobie sprawę z tego, że powiedziała za dużo dopiero kilka sekund po tym, jak skończyła mówić.

- A ja nie chciałem cię urazić - pokręcił głową, zbierając swoje rzeczy ze stolika - Może zakończ swój związek, to ci będzie łatwiej? - powiedział oschłym tonem i wyszedł.

ɪ 𝒃𝒍𝒂𝒄𝒌 𝒃𝒆𝒂𝒖𝒕𝒚 - 𝒕𝒐𝒎 𝒎𝒂𝒓𝒗𝒐𝒍𝒐 𝒓𝒊𝒅𝒅𝒍𝒆Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz