Kolejnego dnia Leah obudziła się tak, jak chciałaby to robić każdego dnia, czyli w ramionach Toma. Brzmiało bardzo żałośnie, ale to było jej jedyne marzenie.
Było jej tak dobrze i ciepło i po prostu idealnie, że nawet nie chciało jej się unieść głowy, żeby zobaczyć, czy Tom jeszcze śpi. Przytuliła się tylko do niego mocniej i westchnęła. Fakt, że za oknem padał deszcz, tylko potęgował jej euforię.
Pomyślała sobie, że w sumie idealnie by było, gdyby miała na sobie jakiś jego sweter, bluzę, czy koszulkę, cokolwiek, bo wtedy byłaby nim tak przesiąknięta, że bardziej by się nie dało. Chwilę później jednak przypomniała sobie, żeby na siłę nie dopatrywać się niedoskonałości w perfekcyjnych momentach, bo poprzednim razem zbyt dobrze się to nie skończyło.
W sumie to po tym, kiedy się obudziła, wiedziała, że drugi raz już nie zaśnie, ale wciąż była półprzytomna i naprawdę nie chciało jej się przerywać tamtej chwili.
Zrobiło jej się jeszcze lepiej, kiedy Tom, przypadkowo czy nie, przeczesał jej włosy ręką. Aż się uśmiechnęła.
Chwilę później zorientowała się, że skoro zrobił to i drugi raz, nie mógł zrobić tego przypadkowo i pewnie już nie spał. Zadarła więc głowę do góry, by na niego spojrzeć.
- Ale ty jesteś ładny - wymsknęło jej się, gdy zetknęła się z jego ciemnymi oczami.
Automatycznie uniósł kącik ust.
- Myślałem, że będziesz spać dłużej - powiedział.
Wzruszyła ramionami na tyle, na ile pozwalała jej pozycja leżąca.
- A która jest godzina?
- Koło dziesiątej.
Nie miała zielonego pojęcia, skąd mógł to wiedzieć, ale nie zamierzała się z nim kłócić.
- O dziesiątej rama okna rzuca charakterystyczny cień - odpowiedział na jej nieme pytanie.
- Nie ma słońca - zauważyła.
- Dziesięć minut temu było.
- I tak szybko zaczęło padać?
- Właśnie tak.
- Skoro tak mówisz - powiedziała. - Daj mi pięć minut, a później przypomnij, żebym cię o coś zapytała.
- A czemu nie możesz zrobić tego od razu?
- Muszę trochę na ciebie popatrzeć, oczywiście.
Zaczęła lustrować wzrokiem jego twarz.
- Cały czas to robisz.
- Tak, ale... nieważne. Chciałam tylko spytać, czy tak właściwie to nie musisz... wracać, no wiesz...
- Tak właściwie to nie muszę - odparł.
- A tak właściwie to dlaczego? - spytała.
- Tak właściwie to... po prostu się stamtąd wyprowadziłem - wyjaśnił krótko.
- A tak właściwie to w ogóle możesz? - zmarszczyła brwi.
- Powiedzmy, że jakoś to załatwiłem - powiedział
- Czyli teraz mieszkasz tutaj - stwierdziła.
- Owszem - odparł, unosząc brew i czekając na jej reakcję.
- Świetnie - skwitowała - Mogę też?
- Droga wolna, jeśli twoja matka pozwoli ci się wyprowadzić.
- Więc uważasz, że zamierzam jej pytać? - uniosła brwi - Na dobrą sprawę mogłaby w ogóle nie być świadkiem tego, jak się pakuję. Aportowałabym się prosto do swojego pokoju, a później z powrotem tutaj i o niczym by nie wiedziała. Ale nie mogę jej tego odpuścić. Nie mogę się doczekać, aż dostanie piany dlatego, że nagle i bez wyjaśnienia chcę się wyprowadzić, a ona nie będzie nie mogła nic mi zrobić, bo jestem pełnoletnia.
- Zależy od kraju, w jakim się znajdujesz, ale...
- Nie psuj mi zabawy, co? - wywróciła oczami, podnosząc się.
- Ale chyba nie chcesz...
- ...Zrobić tego teraz, oczywiście, że chcę - dokończyła za niego - A po co mam czekać? Daj mi dziesięć minut.
Po tych słowach aportowała się przed drzwi swojego domu. Oczywiście mogłaby to zrobić po cichu, ale jej dramatyczna osobowość nie pozwalała wybrać mniej ryzykownego rozwiązania.
Weszła do domu jak gdyby nigdy nic, po cichu jednak licząc, że może nikogo w nim nie będzie. Oczywiście się przeliczyła.
- Gdzieś ty była? - zapytała od progu jej mama.
- A co ciebie to obchodzi? - prawdę mówiąc to sama była zaskoczona swoją odpowiedzią, no ale cóż, spędzanie czasu z Tomem robiło swoje.
Kiedy odpyskowała swojej mamie, szybko pobiegła do swojego pokoju, by nie dać się złapać.
Gdy znalazła się w swoim pokoju, zamknęła go zaklęciem, wiedząc, że matka nie miała przy sobie różdżki. Zaczęła rozglądać się za walizką i kiedy już ją znalazła, zabrała się za wrzucanie do niej losowych ubrań, na niektóre rzucając zaklęcie zmniejszające. Starała się nie zwracać uwagi na swoją mamę krzyczącą w tle, tylko robić swoje.
W momencie, w którym skończyła pakować wszystkie potrzebne jej rzeczy, jej mama w końcu wparowała do pokoju.
- Co ty wyprawiasz? - zapytała, a właściwie syknęła.
- Wyprowadzam się - odparła Leah, aż sama zaskoczona swoim spokojnym tonem.
Tylko wywróciła oczami, kiedy jej matka znowu zaczęła krzyczeć. W tym czasie Leah jak gdyby nigdy nic zeszła po schodach, targając za sobą kufer.
Zanim się aportowała, zdążyła jeszcze jakoś wziąć do ręki talerz z tostami leżący w kuchni, a później znalazła się w swoim nowym domu.
- Siedem minut i mam tosty - oznajmiła, stając przed Tomem - Chcesz może?
Tom tylko wzruszył ramionami.
- Musiałaś robić taką scenę? - zapytał, bo pewnie już wyczytał wszystko z jej myśli.
- No jak tak sobie myślę to w sumie nie musiałam - odparła Leah, kładąc kufer na podłodze. - Bo z jednej strony to nikt nie może mi nic zrobić, a z drugiej to chyba jednak może. Ale przecież jestem już dorosła.
- Tak, ty akurat jesteś bardzo dojrzała - powiedział ironicznie.
Leah tylko wywróciła oczami.
- Ale może to i lepiej, że moi rodzice wiedzą, że się wyprowadziłam, bo gdyby nie wiedzieli to jeszcze mogliby założyć, że ktoś mnie porwał, zabił, zaginęłam albo coś podobnego. Zresztą, nieważne, idę do łazienki.
Tom pomyślał sobie, że Leah jest naprawdę dziwna. To znaczy, w zasadzie nie miał na myśli nic złego, tylko po prostu... Nie rozumiał jej i niektórych jej zachowań. I nie liczył na to, że kiedykolwiek zrozumie.
Leah wydawała mu się bardzo śmieszna, nie zabawna, tylko tak niedorzeczna, że aż czasem śmieszna. Kompletnie nie pojmował, jak aż tak bardzo można ekscytować się drugim człowiekiem i chyba właśnie to go tak bawiło.
A jeszcze bardziej rozbawiło go to, że Leah z premedytacją zapomniała wziąć ze sobą do łazienki na przebranie swojej koszulki, by musieć przebrać się w jego.
- Naprawdę zapomniałam - powiedziała, zanim on zdążył się odezwać.
- Ta, zapomniałaś - skomentował, podchodząc do niej.
- Zapomniałam - powtórzyła, próbując zachować powagę, ale wyszło tak, że zaczęła powoli się uśmiechać. - Oczywiście, że nie zapomniałam.
On tylko wywrócił oczami.
- No i co zamierzasz dalej zrobić? - zapytał.
- Dzisiaj na pewno nic - odparła, wiedząc, że nie na taką odpowiedź liczył. Chwilę później oscentacyjnie walnęła się na łóżko.
Tom znowu wywrócił oczami, a później do niej dołączył.
- Po prostu chcę nic nie robić przez jeden dzień. Mam wszystkiego dosyć - powiedziała. - Może chcesz ze mną dzisiaj nic nie robić?
CZYTASZ
ɪ 𝒃𝒍𝒂𝒄𝒌 𝒃𝒆𝒂𝒖𝒕𝒚 - 𝒕𝒐𝒎 𝒎𝒂𝒓𝒗𝒐𝒍𝒐 𝒓𝒊𝒅𝒅𝒍𝒆
Fanfiction' 𝘆𝗼𝘂 𝘀𝗮𝗶𝗱 𝗶𝗳 𝘆𝗼𝘂 𝗰𝗼𝘂𝗹𝗱 𝗵𝗮𝘃𝗲 𝘆𝗼𝘂𝗿 𝘄𝗮𝘆 𝘆𝗼𝘂 𝘄𝗼𝘂𝗹𝗱 𝗺𝗮𝗸𝗲 𝗮 𝗻𝗶𝗴𝗵𝘁𝘁𝗶𝗺𝗲 𝗮𝗹𝗹 𝘁𝗼𝗱𝗮𝘆 𝘀𝗼 𝗶𝘁 𝘄𝗼𝘂𝗹𝗱 𝘀𝘂𝗶𝘁 𝘁𝗵𝗲 𝗺𝗼𝗼𝗱 𝗼𝗳 𝘆𝗼𝘂𝗿 𝘀𝗼𝘂𝗹 '