chapter twenty five

2.8K 217 249
                                    

Leah, poza tym, że była w siódmym niebie po tym, co zrobił Tom, miała niezły ubaw z jego późniejszego zachowania.

Gdy tylko nie robił czegoś konkretnego, cały czas mówił coś, co brzmiało podobnie do: Salazarze, co ja zrobiłem, Przecież nie mogłem tego zrobić albo Salazarze, dopomóż. Co dziwne, nie miał jednak pretensji do Leah.

A Leah nie byłaby sobą, gdyby nie dogadywała mu cały czas z tego powodu, co skutkowało tym, że on cały czas dostawał piany. A najgorsze było to, że nie mógł jej się w żaden sposób odgryźć, bo dogryzała mu w towarzystwie nauczycieli, jednak tak, by ci tego nie słyszeli.

Poza tym, cały czas chciała jakoś mu się przypodobać, więc szukała jakichkolwiek informacji o horkruksach. Kiedy tylko miała czas, odwiedzała bibliotekę, ale nie znalazła w niej nic, bo musiałyby być to książki czarnomagiczne. Ale po jakimś tygodniu poszukiwań nastąpił przełom.

Tamtego dnia poszła położyć się spać wyjątkowo późno. Chciała wyjąć z kufra piżamę, kiedy zauważyła coś na jego dnie. Okazało się, że była to właśnie czarnomagiczna książka, którą nabyła gdzieś na Nokturnie. Prawdę powiedziawszy, kompletnie o niej zapomniała, a trudno było sobie o niej przypomnieć, kiedy leżała zakopana na dnie kufra.

Rzuciła koszulę nocną gdzieś w kąt i natychmiast wzięła książkę do ręki. Zaśmiała się po cichu; gdyby tylko jej mama miała pojęcie o tym, co czyta jej córka!

Zaczęła wertować książkę. Czytała ją po łebkach, żeby tylko zorientować się, o czym ona jest. Okazało się, że był w niej dogłębnie opisany proces tworzenia horkruksów.

W jej głowie natychmiast zrodził się plan. Jeśli w dormitorium byłby tylko Tom, miała zamiar wparować do niego z okrzykiem: eureka, znalazłam! Uśmiechnęła się do siebie, myśląc, że definitywnie nie jest normalna.

Ześlizgnęła się z łóżka jak najciszej potrafiła i wręcz na palcach przeszła do portretu. Cicho wypowiedziała hasło, ignorując uwagi portretu ("noc już późna, młoda damo") i zapewniając go, że będzie zachowywać się odpowiedzialnie ("spokojnie, panie Salazarze (tak, uprosiła Slughorna, by w jej dormitorium znajdował się jego portret), będę grzeczna, na mnie pan może liczyć"). Następnie wyszła z dormitorium, po drodze zapalając różdżkę.

No i tutaj zrobił się problem. Nie znała hasła do dormitorium chłopaków.

- Ekhm, przepraszam - cicho odkaszlnęła - Bo... muszę coś dać mojemu koledze. Wie pan, ja go nawet nie lubię...

- Dobra, wchodź - odparł sennie portret.

Alleluja, pomyślała z ulgą. Dobrze, że było ciemno i portret nie mógł jej rozpoznać.

Weszła cicho do dormitorium. Widziała plakietkę prefekta przy jednym z łóżek, więc domyśliła się, że należy do niego. Upewniła się, że w dormitorium znajduje się tylko on (bo o dziwo tak było) i rozsunęła zasłony jego łóżka.

Najbardziej zaskoczona była tym, że spał. Bo wyglądał na typ człowieka, który raczej tego nie potrzebuje. W końcu od każdej reguły były wyjątki. A on był wyjątkiem pod każdym względem. Ale trzeba mu było przyznać, że kiedy spał, wyglądał na bardzo niewinnego, jakim oczywiście nie był. Jednak nie na to najbardziej zwróciła uwagę.

W pierwszej chwili chciała krzyknąć: Tomie Marvolo Riddle, dlaczego ukrywałeś przed światem, że masz sześciopak!, ale się powstrzymała. Powiedziała tylko:

- Ej, wstawaj.

Nie podziałało.

- Wstawaj - powiedziała odrobinę głośniej, wpakowując mu się na łóżko i uderzając go w ramię.

ɪ 𝒃𝒍𝒂𝒄𝒌 𝒃𝒆𝒂𝒖𝒕𝒚 - 𝒕𝒐𝒎 𝒎𝒂𝒓𝒗𝒐𝒍𝒐 𝒓𝒊𝒅𝒅𝒍𝒆Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz