chapter eighty two

1K 96 41
                                    

usune to jak tylko sobie pomaluje paznokcie ale prosze zobaczcie media to ja jako tate ale kociak co nie chcialam sie wam pochwalic bo nie mam komu

dobra anyways tu taki lamerski rozdzial ale nastepny bedzie superancki

•••

Listopad tamtego roku zdawał się składać z zaledwie kilku dni, które wyglądały bardzo podobnie. Obejmowały głównie dużo nauki i odrabiania prac domowych. Tom i Leah, mimo że byli piekielnie zdolni, mieli dość tego nawału pracy, bo nagle każdy nauczyciel przypomniał sobie o tym, że zbliża się przerwa świąteczna.

- Jakie były główne powody wzniecania rebelii przez gobliny? Wymień przynajmniej trzy - Leah pewnego wieczoru poprosiła Toma, żeby przepytał ją z historii magii, ponieważ następnego dnia czekał ich test.

- No to tak... - zająknęła się - Ragnuk Pierwszy zarzucił Godrykowi Gryffindorowi, że wykradł im miecz i... Też...

- Nie patrz się na moje ręce, tylko się skup - wywrócił oczami.

- A tak, przepraszam - uniosła wzrok - No to... Gobliny nie miały też reprezentacji w Wizengamocie i... Czarodzieje... Próbowali... Kontrolować Bank Gringotta...

- Jeszcze jeden - powiedział.

- Miały być trzy - zmarszczyła brwi.

- Ale się zająknęłaś, więc musisz podać jeszcze jeden - oznajmił.

- Nie, nie podam - jęknęła - To jest bez sensu. Po co mamy z tego test, skoro przerabialiśmy to już w czwartej klasie?

- W piątej - odruchowo ją poprawił.

Leah spojrzała na niego z mieszaniną rozczarowania i goryczy.

- Też nie wiem, po co mamy się tego uczyć, ale skoro trzeba to trzeba - powiedział.

- Nie rozśmieszaj mnie - rzuciła mu kpiące spojrzenie - Uczę się, bo mi kazali, powiedział Tom Marvolo Riddle, ledwo pełnoletni chłopak, przepraszam, mężczyzna, który już nie raz kogoś zabił i torturował, rozszczepił swoją duszę na różne kawałki oraz zna się na czarnej magii jak nikt nigdy. To akurat było śmieszne.

- Powiedziała Leah Wether, która...

- Nie możesz mi nic zarzucić, bo ja akurat zawsze wszystkim się podporządkowuję - przerwała mu, unosząc brew. - No co, to ty zawsze jesteś na górze.

Teraz to Tom spojrzał na nią z mieszaniną rozczarowania i goryczy.

- Udam, że tego nie słyszałem - powiedział - Chciałem cię zapytać, jak...

- Powiedz mi tylko, czy skłamałam - ponownie mu przerwała.

- Chciałem zapytać, czy... - powtórzył z naciskiem.

- Powiedz, czy skłamałam - powiedziała.

- Zaraz ci trzasnę tak, że obrócisz się trzy razy i stracisz dwie ostatnie szare komórki - wysyczał. - Chciałabyś może dodać coś jeszcze?

- Chciałabym tylko bardzo dowiedzieć się, o co chciałeś mnie zapytać - zamrugała szybko.

- Chciałem zapytać, jak planujemy spędzić przerwę świąteczną - odezwał się spokojnie.

- Nie zastanawiałam się nad tym - zmarszczyła brwi. - To zależy od ciebie. Możemy zostać w Hogwarcie, jeśli chcesz. Bo do moich rodziców raczej nie pojedziemy - obdarzyła go promiennym uśmiechem.

- Możemy po prostu jechać do domu? - zapytał.

- Pewnie - odparła. - Ale...

- Wiem, co chcesz powiedzieć, ja to załatwię.

- No dobra - wzruszyła ramionami.

Parę dni później okazało się, że Tom faktycznie jakoś załatwił całą sprawę. Leah nie miała pojęcia, jak wytłumaczył to, że bez słowa wyprowadziła się od rodziców ani to, że mieszkają razem w pięknym domu tylko dlatego, że Tom zamordował poprzednich właścicieli. Postanowiła jednak nie pytać o te szczegóły i cieszyć się niewiedzą.

Poczuć świąteczną atmosferę zdążyli jeszcze zanim wyjechali na ferie do domu - zamek udekorowano bardzo szybko, a na dodatek spadł śnieg. Leah jakimś cudem od czasu do czasu udało się rzucić w Toma śnieżką, za co dostawała później trzema naraz w twarz i nie mogła podnieść się przez kolejne pięć minut. Raz nawet udało jej się wpaść do niecałkiem zamarzniętego jeziora.

- To i tak wszystko twoja wina - orzekł Tom, kiedy w końcu udało mu się wyciągnąć Leah z wody - Jakbyś we mnie nie rzucała, to wszystko skończyłoby się dobrze.

- Moja... Wina? - zapytała, szczękając zębami - To ty... Mnie tam wepchnąłeś, gdybyś zdążył zapomnieć.

- Później będziemy dyskutować o tym, że mam rację - odparł, rzucając na nią zaklęcie wysuszające.

- I tak mi zimno - powiedziała, obejmując się ramionami. - Będę przez ciebie przeziębiona.

- Nie popłacz się - mruknął ze złością tak, żeby nie mogła go usłyszeć - Chodź, wracamy do środka - powiedział głośniej.

- Do skrzydła szpitalnego idzie się w drugą stronę - powiedziała Leah, kiedy byli już w środku zamku.

- Ja chyba wiem lepiej, jak się tobą zająć - wywrócił oczami.

Leah już miała powiedzieć, że woli zaufać wykwalifikowanej pracownicy, ale powstrzymała się od wypowiedzenia tych słów.

Kiedy weszli do dormitorium Toma, rozkazał on jej położyć się w łóżku, a sam poszedł po jakiś eliskir, który wyglądał jak krew.

- Nie chcę wiedzieć co to jest, ani skąd to masz - spojrzała na niego z dołu, zanim wypiła eliksir. - Ale w sumie smakuje całkiem nieźle. Jak... woda różana. Personalnie, uważam, że gdyby miłość miała smak, smakowałaby jak woda różana. Radość jak... Maliny? Nie, truskawki. A nienawiść... Jak kawałki lodu w...

- Może lepiej się połóż - skrzywił się. - Może jednak nie powinienem cię tam wrzucać? A może coś cię boli? Bo mówisz trochę nie na temat.

- Nie, nic mnie nie boli - powiedziała ze złością i rozczarowaniem.

- I tak się połóż. Przyniosę ci Eliksir Słodkiego Snu, a jeśli nie będzie, to szybko zrobię - oznajmił i wyszedł z dormitorium.

Tamtego wieczoru Leah bardzo zezłościła się na Toma, ale parę dni później już o tym zapomniała, bo w końcu wyjechali na ferie.

Leah w życiu by nie pomyślała, że w towarzystwie Toma uda jej się poczuć świąteczną atmosferę. Nawet nie udekorowali domu, ale wystarczył im tylko padający za oknem śnieg. Leah kupiła Tomowi pod choinkę - standardowo - zestaw książek o czarnej magii. Kupowała mu je na każdą możliwą okazję tylko dlatego, że nigdy nie nudził mu się ten temat.

Tom natomiast orzekł, że Leah dostanie od niego prezent później. Nie miała pojęcia, o co mogło mu chodzić, ale też nie miała zamiaru się z nim sprzeczać. Nie zależało jej na prezencie, zależało jej, żeby nie psuć atmosfery. Mogła spokojnie powiedzieć, że były to jedne z najlepszych - jeśli nie najlepsze - święta w jej życiu. A za parę dni miały stać się jeszcze lepsze.

ɪ 𝒃𝒍𝒂𝒄𝒌 𝒃𝒆𝒂𝒖𝒕𝒚 - 𝒕𝒐𝒎 𝒎𝒂𝒓𝒗𝒐𝒍𝒐 𝒓𝒊𝒅𝒅𝒍𝒆Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz