chapter thirty

2.6K 217 163
                                    

Leah podczas pobytu w sierocińcu przekonała się, że sieroty potrafią zaleźć za skórę. Pierwszy był oczywiście Tom Marvolo Riddle, ale później do tego grona dołączyło parę osób, jednak w ostatni dzień pobytu w tym niezbyt miłym miejscu skończyła to.

W sumie to nie wiedziała, dlaczego jej dokuczały, bo były to głównie dziewczyny. Przypuszczała jednak, że były zazdrosne o to, że jest jedyną osobą, którą Riddle toleruje. Pewnie tak naprawdę chciały być na jej miejscu.

- Dwaj idioci. Swój do swego ciągnie - Piper Brock nie dawała jej spokoju od dwóch dni.

- Tak się składa, że ten idiota - wskazała głową na Toma - Jest najlepszy w naszej szkole, ja jestem najlepsza zaraz po nim. A z tego, co wiem, ty za to nie osiągasz wybitnych wyników w nauce.

- Bo chodzicie do szkoły dla popaprańców, to dlatego - powiedziała pogardliwym tonem Piper.

- Nie, kochana - odparła Leah tonem, jakby tłumaczyła coś pięcioletniemu dziecku - Chodzimy do szkoły dla osób z wyjątkowymi uzdolnieniami. A ty raczej ich nie masz, więc tkwisz w tej dziurze.

Piper chyba brakło już tekstów, więc prychnęła pogardliwie i odeszła, machając swoim blond kucykiem.

Leah natomiast uśmiechnęła się i potraktowała to jako punkt dla siebie.

- Nieźle, Wether - powiedział Tom, kiedy skończyła się kłócić. - Wyrabiasz się.

- Uczę się od mistrza, co nie? - była dziś w wyjątkowo dobrym nastroju.

Może dlatego, że wyznawała zasadę: Jedna kłótnia na zakończenie dnia nigdy nikomu nie zaszkodzi.

- Oczywiście.

Nagle dobiegło ich ciche:

- Jeśli on jest w czymś mistrzem, to ja jestem królową Nowego Yorku.

Leah widziała, że już się w nim zagotowało i chciał powiedzieć coś Piper, ale położyła ręce na jego klatce piersiowej, spojrzała na niego z dołu (rósł szybciej niż ona) i powiedziała:

- Zostaw to mnie.

Następnie ruszyła krokiem modelki w stronę Piper.

- Jeśli chcesz królowej Nowego Yorku, lepiej zadzwoń po mnie. A poza tym, coś mówiłaś, Piper? - zapytała pobłażliwym tonem.

- Tak - odparła, wyzywająco podnosząc głowę do góry. - Wyraziłam swoje zdanie o was.

- Dam ci dobrą radę, Piper. Nigdy nie zaczynaj kłótni z mądrzejszymi. Jak będziesz na moim poziomie, to możemy pogadać, ale na razie możesz mnie tylko podziwiać. A tymczasem najlepsze, co możesz zrobić, to zacząć leczyć się na nogi, bo na głowę już za późno.

- Nienawidzę cię, ty mała... - Piper dostała piany i o to właśnie jej chodziło.

- Proszę, dokończ, Piper - uśmiechnęła się, widząc, że za Piper stanęła pani Cole.

- Jesteś najgorszą osobą w moim życiu, jaką spotkałam. Nie wiem, jak ze sobą w ogóle wytrzymujesz, przecież...

- Brock! Do mnie! - pani Cole postanowiła zainterweniować.

Piper odwróciło się jak poparzona i nie powiedziała nic. W sekundę na jej twarzy pojawiło się zmieszanie.

- A-ale...

- Natychmiast - powiedziała kobieta tonem nieznoszącym sprzeciwu.

Piper spuściła głowę i posłusznie weszła do pokoiku pani Cole.

ɪ 𝒃𝒍𝒂𝒄𝒌 𝒃𝒆𝒂𝒖𝒕𝒚 - 𝒕𝒐𝒎 𝒎𝒂𝒓𝒗𝒐𝒍𝒐 𝒓𝒊𝒅𝒅𝒍𝒆Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz