chapter sixty nine

1.9K 192 137
                                    

Leah oczywiście przez kolejne parę dni była dość zdziwiona, jeśli nie zszokowana gestem Toma. Uważała, że było to prawie przekochane, prawie, bo to określenie dotyczyło jego. Było jej bardzo trudno dotrzymać obietnicy i nie wybrać się na "zwiedzanie" domu, jak to określił, ale po takim czasie słowo Toma było dla niej po prostu święte, no i przy okazji nie chciała go zawieść.


W każdym razie - była ciekawa, czy zacznie odpisywać na jej listy. Nie zaczął. Wtedy wpadła na pewien pomysł.

- Mamo? - wydarła się na cały dom, spadając z łóżka.

- Co chcesz? - odkrzyknęła jej matka, tamtego dnia akurat w dobrym humorze.

Leah szybko zbiegła po schodach.

- Kiedy jedziecie do Melike na urodziny? - wyrzuciła z siebie.

- Raczej kiedy jedziemy - podkreśliła ostatnie słowo - Wszyscy. W piątek.

- No ja niestety nie mogę, bo umówiłam się z Tomem, że... Pójdziemy kupić podręczniki na Pokątną - skłamała.

- Nic mi nie mówiłaś - powiedziała jej mama, unosząc brwi.

- Mówiłam ci, tylko mnie nie słuchałaś - wywróciła oczami.

- To dostaliście już listę podręczników? - zmarszczyła brwi.

- Właściwie... To nie. Nieważne. O tylko tyle chciałam zapytać - powiedziała i szybko zniknęła z oczu swojej mamy, zanim ta zaczęłaby na nią bez powodu krzyczeć.

Wróciwszy do swojego pokoju, wyjęła z szafki pergamin i pióro, a później zaczęła pisać list do swojej ulubionej osoby na całej świecie, czyli Toma Marvolo Riddle'a.

Napisała mu tylko, że jeśli chce, to może do niej wpaść w piątek. I tyle. Był to jej pierwszy list, w którym nad niczym się nie rozwodziła, a który miał zadziałać najskuteczniej.

Miała dziewięćdziesiąt dziewięć procent pewności, że w piątek Tom zjawi się pod jej domem, tak jak mu napisała. Pozostawał tylko jeden procent niepewności, spowodowany jego różnymi dziwactwami.

Ale Leah oczywiście miała rację. Zdążyła zrobić wszystko, co miała zrobić, jej rodzice i siostra, co najważniejsze, zdążyli wyjechać i wtedy przyszedł Tom z idealnym wyczuciem czasu.

- Cześć - wyszczerzyła się, otwierając mu drzwi.

Nie mógł nie roześmiać się na jej widok.

- Twoja matka wie, że masz w szafie coś takiego? - spytał, dotykając jej czarnej winylowej sukienki.

- Nie - odparła, automatycznie zarzucając mu ręce na szyję.

Nie mogąc się powstrzymać, od razu go pocałowała.

- Ciebie też miło widzieć - powiedział ironicznie, kiedy się od siebie oderwali.

Leah odruchowo się uśmiechnęła i finalnie zamknęła drzwi.

- Chcesz coś do picia? - zapytała.

- Nie.

- A do jedzenia?

- Nie.

Wzruszyła ramionami.

- To chodź do mojego pokoju.

On też wzruszył ramionami.

- Masz pianino w pokoju? - zdziwił się, unosząc brwi.

- To fortepian, skarbie - odparła, przesuwając ręką po jego ramieniu.

ɪ 𝒃𝒍𝒂𝒄𝒌 𝒃𝒆𝒂𝒖𝒕𝒚 - 𝒕𝒐𝒎 𝒎𝒂𝒓𝒗𝒐𝒍𝒐 𝒓𝒊𝒅𝒅𝒍𝒆Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz