chapter two

7.2K 362 248
                                    

Leah nie musiała długo czekać na spotkanie z chłopakiem. Załatwiła jej to sama Carmen, która wyznała mu miłość. Na samą myśl o tym Leah czuła się zażenowana. Co dopiero musiała czuć Carmen!

Skutki były dokładnie takie, jakie przewidywała - wyśmiał ją, a następnego dnia cały Hogwart wiedział, co mu ta powiedziała.

Skutkiem tego było to, że Carmen w ogóle nie wychodziła z dormitorium - ani na śniadanie, ani na obiad, ani na kolację, ani na lekcje, ani na przerwy. Siedziała cały czas w łóżku i użalała się nad sobą.

Leah z jednej, czyli swojej empatycznej strony współczuła jej, bo sama nie chciałaby znaleźć się w takiej sytuacji jak ona. Z drugiej strony, tej wrednej, uważała, że dobrze jej tak i ma za swoje. Uważała też, że ze starszymi w ogóle, a w szczególności ze starszymi siostrami się nie zadziera.

Chyba należałoby jednak powrócić do spotkania Leah z chłopakiem.

Okazało się, że trafiła kosa na kamień, bo oboje mieli wybuchowe charaktery. Jeśli chodzi o niego, nie był dla niej miły, a ona nie była miła dla niego, ponieważ on nie był dla niej miły. Skomplikowane, ale prawdziwe.

Postanowiła zaczekać na niego po eliksirach. Wyszła jako pierwsza z sali, czekała, aż wszyscy z niej wyjdą i zaczepiła go.

- Hej, jesteś Tom Riddle, prawda? - zaczęła grzecznie.

- O co chodzi? - spytał, marszcząc brwi.

Musiała naprawdę pilnować się, żeby nie tracić wątku, kiedy z nim rozmawiała.

- O moją siostrę - wyjaśniła.

Podniósł wysoko brew.

- Była wczoraj u ciebie - dodała z zażenowaniem. - Z wyznaniem.

- Po co więc mówisz mi to, skoro doskonale wiesz, co się wydarzyło?

Nie podobał jej się ton, jakim to powiedział. Tak, ton jego głosu jej się nie podobał, ale wszystko wynagradzała jego twarz. Nie chciała wierzyć, że ktoś kto wygląda tak, może być niemiły. Nienawidziła w sobie tego, że najpierw zwracała uwagę na wygląd.

- Chodzi mi o to, że mogłeś powiedzieć to delikatniej, a przy okazji nie rozpowiadać to połowie uczniów - powiedziała, odzyskując wątek.

Podniósł brew jeszcze wyżej i spojrzał na nią z irytacją.

- I co z tego? - spytał. - Nic nie zmienisz swoim gadaniem, a przy okazji zabierasz mi mój cenny czas. Więc jeśli nie masz nic więcej do powiedzenia, to nie marnuj powietrza.

Leah rozchyliła lekko usta. Nie znała go od tej strony - zwykle był miły dla nauczycieli, zgłaszał się na lekcjach i osiągał dobre wyniki w nauce. Tymczasem okazało się, że potrafi się inteligentnie odgryźć. Ale ona nadal nie chciała uwierzyć.

- Hej, czy ja zaczęłam cię obrażać? - spytała. - Chciałam tylko delikatnie zasugerować ci, że mógłbyś lepiej traktować dziewczyny, w ogóle - powiedziała. Po tym, jak się do niej zwracał, po prostu trochę bała się mu odpyskować, żeby na nią nie krzyczał. Bo Leah wyjątkowo nie lubiła, gdy ktoś na nią krzyczał. A szczególnie ktoś z ładną twarzą.

- Ona w ogóle mnie nie interesowała, co miałem w takim razie zrobić? - spytał kpiąco. - Łaziła za mną, to na nią nakrzyczałem, a ty, zamiast robić mi wyrzuty, mogłabyś powiedzieć jej coś.

- Próbowałam jej to powiedzieć - odparła - Ale ona nie słuchała.

- Więc po co zaczynasz rozmowę? Najpierw zwalasz winę na mnie, a później jednak na nią. Następnym razem najpierw idź do lustra, wygadaj się i później oskarżaj. Wiesz co? - spytał, po czym dodał z niechęcią - Nie chce mi się z tobą gadać.

Miał rację. Musiała mu to przyznać.

Odszedł od niej. Nie zaszedł daleko, bo podłożyła mu swoją nogę (naprawdę, ale to naprawdę nie mogła się powstrzymać). Riddle co prawda nie wywrócił się, ale był wściekły.

- Normalna jesteś?!

Podszedł do niej.

W jednej chwili opuściła ją wszelka odwaga.

A ona w życiu nie pomyślała, że kiedykolwiek ucieszy się, kiedy zobaczy Slughorna.

Owy nauczyciel właśnie wyszedł z sali, najwyraźniej zaniepokojony hałasem.

- Och, Tom, co wy tu jeszcze robicie? - spytał. Riddle natychmiast zmienił wyraz twarzy. - Przecież lekcja już dawno się zaczęła!

- Profesorze, przepraszamy, ale zagadaliśmy się. Chcieliśmy się bliżej poznać, skoro jesteśmy razem prefektami - wytłumaczył się Riddle i uśmiechnął się przepraszająco.

- No, chyba, że tak... - powiedział do siebie Slughorn, a kąciki jego ust uniosły się lekko. - Ale lepiej już idźcie, jeśli chcecie być obecni na zajęciach.

- Oczywiście, profesorze - przytaknął Riddle. - Do widzenia!

Leah również wymamrotała słabe do widzenia. Żałowała, że w ogóle zaczęła z nim rozmowę. W duchu przysięgła sobie, że zwyzywa Carmen gorzej, niż wcześniej zrobił to Riddle.

- Ciesz się, że był już dzwonek, a Slughorn nic nie zauważył - warknął. - Uważaj na siebie, Wether.

Ale to nie był wyraz troski. To było ostrzeżenie.

Po powiedzeniu tego, uśmiechnął się. Nie dało się opisać, w jaki sposób. Leah pomyślała sobie, że więcej nie chciałaby zobaczyć takiego uśmiechu na jego twarzy.

Jednak chwilę później jego twarz znowu przybrała normalny wyraz, a on odszedł.

Ale nie, przecież on nie mógł jej nic zrobić. Przecież nie mógł jej znienawidzić od pierwszego spotkania.

- Jesteś tego pewna, Wether? - zawołał jeszcze z głębi korytarza.

No nie, nie mógł przecież czytać jej też w myślach.

- Jesteś pewna, Wether? - powtórzył, a ona nie wiedziała, czy ma się śmiać czy płakać. W końcu stwierdziła jednak, że to Hogwart, a tu nigdy nikomu nic się nie stało. Z takim przekonaniem pobiegła do dziewczęcego dormitorium czwartoklasistów.

Nie zamierzała odpuszczać - Carmen musiała przegrać zakład, więc Leah nie mogła nie rozmawiać z Riddle'm. Postanowiła sobie, że za wszelką cenę się z nim zaprzyjaźni, chociaż to tak, jakby miała wytrzymać bez oddychania godzinę. Było to po prostu niemożliwe. Ale nie zamierzała się poddawać.

ɪ 𝒃𝒍𝒂𝒄𝒌 𝒃𝒆𝒂𝒖𝒕𝒚 - 𝒕𝒐𝒎 𝒎𝒂𝒓𝒗𝒐𝒍𝒐 𝒓𝒊𝒅𝒅𝒍𝒆Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz