chapter seventy five

1.3K 121 58
                                    

Końcówka wakacji mijała bardzo wolno. Tom spędził ją na edukowaniu się w kierunku czarnej magii, oczywiście kiedy tylko Leah mu w tym nie przeszkadzała. Często namawiała go na jakieś idiotyczne rzeczy, takie jak na przykład oglądanie gwiazd.

- Więc chcesz mi powiedzieć, że naprawdę ci lepiej, kiedy to robisz? - zapytał, gdy właśnie pewnego razu zmusiła go do wyjścia na dach domu w pełnię księżyca.

- No pewnie - odparła, kładąc się na dachu. Spojrzał na nią jak na wariatkę - No weź, nie patrz tak na mnie - przewróciła oczami i wzięła do ręki różdżkę, a chwilę później pojawił się pod nią duży materac. Następnie wyciągnęła do niego ręce jak małe dziecko.

Klęknął, a później zawisł nad nią przez chwilę.

- Jak ja cię nienawidzę, naprawdę tobą gardzę - mruknął, całując ją w usta, a następnie szyję.

Sekundę później położył się obok niej na plecach, sprawiając, że oczywiście przytuliła się do niego.

- Czasami naprawdę mam wrażenie, że nie chodzę z dorosłą dziewczyną, tylko opiekuję się małym dzieciakiem - spojrzał na nią z góry.

Leah oczywiście nie miała przygotowanej żadnej riposty, dlatego też tylko przewróciła oczami.

- Bycie poważnym cały czas nie jest zdrowe - powiedziała - Poza tym, pewnie jak będę starsza, nie będę już mieć głupich pomysłów, więc muszę je realizować póki mogę.

- Niekoniecznie.

- A właśnie, że koniecznie.

Zapadła chwilowa cisza, którą przerwała Leah.

- Nie będziemy już mogli być fajnymi dzieciakami, kiedy skończymy Hogwart. Wtedy to już będziemy kompletnie dorośli. Został nam tylko rok, a później już będziemy tylko ładnymi ludźmi z ładnymi problemami. Za rok nie będziemy mogli już tak po prostu popatrzeć na księżyc, bo będziemy mieli za dużo problemów.

- Jakoś nie bardzo chce mi się wierzyć, że kiedyś przestaniesz mnie prosić, żebyśmy poszli zobaczyć zachód słońca albo księżyc - mruknął.

- Z tego nigdy nie zrezygnuję - oznajmiła, a później kontynuowała swój wywód, tak się ekscytując, że aż usiadła - Ale zanim będziemy kompletnie dorośli, pojedziemy do Kalifornii i będziemy rozmawiać dopóki nie zaśniemy i... No co?

Urwała, bo spojrzał na nią z powątpiewaniem.

- Nie chcę jechać do Kalifornii - też usiadł.

Leah automatycznie spojrzała w niebo i wywróciła oczami.

- Tobie nic nigdy nie pasuje.

- Szczerze mówiąc - ciągnął, jakby jej nie słysząc - Wolałbym posiedzieć nad Tamizą i popatrzeć jak spadają liście.

- Jest tylko jeden problem, latem liście nie spadają, ale powiedz tylko słowo, a twoje życzenie jest moim rozkazem.

- A, tak. Fakt. Liście nie spadają latem. Możliwe.

- To świetny pomysł, sama bym na lepszy nie wpadła - powiedziała, siadając po turecku. - Ekstra.

- Czy ty musisz używać takich słów? - skrzywił się. - Sprawiasz, że twoje słownictwo staje się uboższe.

- A co ciebie obchodzi moje słownictwo? - odparła odruchowo.

- Musisz taka być? - powiedział, trzepiąc ją lekko głowę - Nic mnie twoje słownictwo nie obchodzi, tylko irytuje mnie, kiedy używasz bardzo potocznyh słów.

ɪ 𝒃𝒍𝒂𝒄𝒌 𝒃𝒆𝒂𝒖𝒕𝒚 - 𝒕𝒐𝒎 𝒎𝒂𝒓𝒗𝒐𝒍𝒐 𝒓𝒊𝒅𝒅𝒍𝒆Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz