chapter seventy four

1.5K 146 105
                                    

Pierwsza połowa wakacji była bardzo nudna zarówno dla Toma, jak i dla Leah. Zabawa zaczęła się dopiero w sierpniu, kiedy Prefekci Naczelni otrzymywali wiadomości o tym, że zostali na takowe stanowisko wybrani.

Zabawa zaczęła się konkretnie wtedy, kiedy Tom taki list dostał, a Leah nie.

Z początku Leah myślała, że zaszła jakaś pomyłka. Było wiele możliwości - sowa gdzieś zgubiła list, sowa nie dotarła do właściwego celu, ktoś nie dopilnował całej sytuacji i wysłał list do złej osoby, przecież było możliwe nawet to, że Tom z czystej złośliwości schował gdzieś list, bo chciał podrażnić się z Leah.

Dopiero po tygodniu do Leah dotarło to, że to nie była żadna pomyłka. To znaczy - niezbyt chciała w to uwierzyć, ale wiedziała, że jest to fakt.

Zanim jednak zaczęła przeprowadzać dochodzenie, dlaczego nie została wybrana na Prefekta Naczelnego, skoro była pewniakiem, zadała Tomowi jedno pytanie.

- Kto jest drugim Prefektem Naczelnym? - powiedziała na pozór bardzo spokojnie, jednak kryształowa lampka z winem mogłaby pęknąć pod wpływem siły, z jaką ją ściskała.

- Cóż... - Tom spojrzał w bok - Daves.

- Kto? - powtórzyła, patrząc przed siebie.

- Emily Daves.

- Aha.

Zapadła cisza. Leah wciąż nic nie mówiła tylko wpatrywała się w przestrzeń przed sobą.

- I co zamierzasz z tym faktem zrobić? - zapytał ostrożnie.

- Zabiję ją - odparła spokojnie.

- Pytam na poważnie, bo coś musisz zrobić.

- Co to znaczy: na poważnie? - zapytała, lekko zbita z tropu.

- No... Co zamierzasz zrobić? - powtórzył.

- Zabiję ją - odparła.

Spojrzał na nią z powątpiewaniem.

- Nie rozumiesz, że mówię na poważnie? - wreszcie na niego spojrzała - Jeśli ją zabiję, przy okazji zrobię horkruksa, a kogoś będą musieli dać na jej miejsce. A ja już się o to postaram, żebym to była ja.

- Ty zrobisz horkruksa? - zapytał odrobinę prześmiewczym tonem.

- A udowodnić ci, że zrobię? - praktycznie syknęła.

- Jesteś pewna, że chcesz zabić człowieka? - pochylił się w jej kierunku.

- Jak nigdy.

- Jesteś pewna, że chcesz zabić niczego winną dziewczynę?

- Może mam napisać ci esej, dlaczego chcę to zrobić? - zapytała, również pochylając się w jego stronę. - Jest szlamą, więc nic się nie stanie, jeśli zginie. Tak jak w przypadku Warren. Jeśli ją zabiję, zostanę Prefektem Naczelnym. I zrobię horkruksa.

- Jaki jest główny powód tego, że chcesz ją zabić?

- Bo to ja miałam być tym cholernym Prefektem Naczelnym!

- Dlaczego?

- Bo mieliśmy być Prefektami Naczelnymi we dwoje! To ja miałam być u twojego boku, nie ona!

- Ale to przecież tylko głupie stanowisko.

- Czego, do cholery, nie potrafisz zrozumieć? - wysyczała - Nie obchodzi mnie kiedy, gdzie i jak, ale to ja zawsze mam być obok ciebie. Ja, nie ktoś inny. Akurat trafiło na nią i stanowisko Prefekta Naczelnego. Przypadek niekorzystny tylko i wyłącznie dla Daves.

- Nawet, jeśli mówisz na poważnie, przecież nie możesz zabić jej w Hogwarcie. Dwa śmierci w niewielkim odstępie czasowym byłyby zbytnio podejrzane - powiedział.

- A kto powiedział, że umrze w Hogwarcie? - znowu zaczęła patrzeć przed siebie - Może umrzeć gdziekolwiek. Na przykład... W domu chociażby - wykonała swobody gest ręką - Poślizgnie się, wychodząc spod prysznica, już nigdy nie wstanie i... Tyle.

Spojrzał na nią pytająco.

- Nie udawaj, że nie rozumiesz - praktycznie warknęła - Dowiem się gdzie mieszka, w odpowiednim czasie, pewnie w czasie przerwy świątecznej, aportuję się tam, szarpnę ją za włosy, w rękawiczkach oczywiście, ona uderzy o kant szafki, umrze, a jeśli nie to jej w tym pomogę. A na koniec upozoruję wypadek, oczywiście. Albo w ogóle mogę też po prostu ją zamordować, ciało zakopać i wszyscy uznają ją za zaginioną. Wszystko.

- Ty tak wszystko na poważnie? Zabijesz ją? - uniósł brew.

- Ile jeszcze razy zadasz mi to pytanie? Chcesz, żebym zaczęła mieć wątpliwości?

- Nie, nie.

Nie odzywali się do siebie przez parę minut. Leah nawet nie patrzyła na Toma.

- Pierwszy raz coś takiego czuję - w końcu na niego spojrzała. Tom widział w jej oczach coś, co dotychczas widział tylko w lustrze - Taką... Żądzę... Mordu... Ale... Najgorsze jest to, że... Nie czuję, jakby to było coś złego - to samo dało się wyczytać z tonu jej głosu - nie mówiła ze strachem.

Tom natomiast pierwszy raz poczuł absolutną pewność, że dobrze zrobił, pozwalając jej zostać przy sobie. Pierwszy raz pomyślał sobie, że Leah musi być idealna - każdy najmniejszy szczegół wydał mu się w niej perfekcyjny. Wtedy nawet nie pomyślał, o tym, że ma idealne ciało, zauważył wszystko z osobna. Jej długie nogi, mała talia, szczupłe ramiona z wystającymi obojczykami, kobiece kształty, nawet jej szyja, lekko falujące czarne włosy, blada cera, duże fiołkowe oczy, nawet jej czarna satynowa sukienka, perły, to wszystko i zarazem nic wydało mu się pociągające jak nigdy.

- Tak? - spytała, kiedy spojrzał na nią przelotnie.

Lekko pokręcił głową, chcąc jej przekazać, że nie ma jej do powiedzenia nic ważnego. Wolił nic nie mówić, bo głos mógłby go zdradzić.

Poczuł bardzo dużą chęć znalezienia się jak najbliżej niej, ale oczywiście nic w tym kierunku nie zrobił.

Leah wstała, a następnie usiadła przed nim na kolanach.

- No dalej, smutnooki, wyrzuć to z siebie - powiedziała, chwytając go za rękę.

- Nie umiem zbytnio znaleźć słów - odparł, delikatnie chwytając ją za szyję.

Chwyciła go lekko za szczękę i powoli przyciągnęła jego twarz do siebie, a następnie złożyła na jego ustach krótki pocałunek.

Naprawdę pierwszy raz w swoim życiu widział taki piękny widok. Zachód słońca sprawiał, że jej skóra delikatnie się mieniła, a oczy lśniły czernią. To wszystko wyglądało tak estetycznie, że nie mógł się nadziwić.

- Wyglądasz jak dzieło sztuki - wymsknęło mu się.

- To ty tutaj wyglądasz jak dzieło sztuki, skarbie - kąciki jej ust nieznacznie się uniosły.

Doszedł do wniosku, że działała tak na niego, bo czuła się bardzo pewnie i to właśnie ta pewność tak przyciągała. Zwykle było na odwrót - to on zawsze dominował we wszystkim.

- Nie musisz nic mówić, jeśli nie chcesz - powiedziała, a on pokiwał głową.

Przesunęła rękę na jego policzek, później kciuk na jego usta. Wysunął odrobinę język, dotykając jej kciuka. Chwilę później pocałowała go w szyję, a następnie szczękę i czekała na jego reakcję.

- Chyba źle mnie zrozumiałeś - powiedziała cicho, wplatając ręce w jego włosy.

- Doskonale cię zrozumiałem.

ɪ 𝒃𝒍𝒂𝒄𝒌 𝒃𝒆𝒂𝒖𝒕𝒚 - 𝒕𝒐𝒎 𝒎𝒂𝒓𝒗𝒐𝒍𝒐 𝒓𝒊𝒅𝒅𝒍𝒆Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz