chapter eight

3.7K 235 33
                                    

Leah postanowiła czym prędzej zabrać się za swatanie Terrence'a i Lizzy. Wyjątkowo miała przypływ dobrej woli i wiedziała, że jeśli ta dwójka stanie się parą, to będzie parą bardzo uroczą i świat w ogóle stanie się lepszy.

Postanowiła wykorzystać do swoich celów zbliżające się wyjście do Hogsmeade.

- Zrobimy tak - zaczęła ustalać plan z Lizzy - że ja umówię się z tobą w Trzech Miotłach. Problem w tym, że niestety zapomnę, że się z tobą umówiłam i pójdę sama... dajmy na to, do Miodowego Królestwa, o czym ty oczywiście nie będziesz wiedzieć, a więc nie będziesz wiedzieć też, gdzie mnie szukać.

- Czuję się tak głupio - westchnęła Lizzy. - Zachowuję się jak jakaś głupia nastolatka z nadmiarem hormonów...

- A, tam - Leah machnęła ręką. - Wracając... Poproszę też Abraxasa, żeby umówił się z Terrence'm w Trzech Miotłach i żeby również zapomniał o spotkaniu - uśmiechnęła się szeroko. - I tu pojawiasz się ty, zagadując Terrence'a! To jedyna twoja rola i nie możesz tego zepsuć.

- Postaram się - powiedziała Lizzy.

- No i proszę - uśmiechnęła się ponownie Leah. - Można? Można.

Leah czym prędzej pobiegła zapytać Abraxasa, czy ten zgadza się na jej propozycję. Oczywiście się zgodził. Głupio jej było, że tak go wykorzystuje, ale miała co innego do roboty. Musiała iść jeszcze raz omówić wszystko z Lizzy.

Dokładnie powtórzyła cały plan. Musiała wszystko sobie poukładać, tak jak Lizzy. Jej przyjaciółce zawsze trzeba było wszystko dwa razy powtarzać. Najprawdopodobniej Lizzy zaczerpnęła tej cechy od Leah, która była tak do przodu, że brakowało jej w tyle, ale potrzebowała pół minuty, żeby zrozumieć, o co chodzi jej rozmówcy.

Kiedy wszystko było dokładnie ustalone, należało przystąpić do działania. Udała się z Lizzy na miejsce zbiórki i razem zaczęły iść do Trzech Mioteł. Zapowiadał się całkiem ładny słoneczny dzień.

W pewnej chwili Leah musiała odłączyć się od Lizzy, by wejść do Miodowego Królestwa. Pomachała przyjaciółce na pożegnanie i odeszła w drugą stronę.

Teraz pozostało jej tylko czekanie na rozwój sytuacji i modlenie się, by Abraxas przypadkiem nie wszedł do Miodowego Królestwa.

To nie tak, że nie lubiła Abraxasa. Wręcz przeciwnie, lubiła go i dobrze się jej z nim rozmawiało. Ale bała się, że jeżeli zostanie z nim sama, jemu może wpaść coś do głowy i może zacząć ją adorować. A tego na pewno by nie chciała. Jeszcze parę miesięcy temu tak, ale Abraxas się spóźnił.

Zaczęło jej się trochę nudzić. Nie mogła przecież siedzieć w jednym miejscu. Postanowiła, że zaryzykuje i wyszła ze sklepu.

Nie bardzo wiedziała, co ma robić, bo była sama. Nie wiedziała, gdzie ma szukać Jacoba albo chociażby Setha, bo powiedziała im, że umawia się tylko z Lizzy. Nie pozostało jej nic innego, jak chodzić bezcelowo po Hogsmeade.

Patrzyła na drobinki kurzu unoszące się w jeszcze letnim powietrzu. Uwielbiała lato i cieszyła się, że był wrzesień i było jeszcze ciepło. Spojrzała w górę. Niebo było wyjątkowo błękitne, a na dodatek bezchmurne. To wszystko czyniło Hogsmeade zwyczajnym, a jednocześnie wyjątkowym. Uwielbiała to miejsce i przez chwilę cieszyła się tym, że może w samotności porozmyślać.

Była ciekawa, jak idzie Lizzy. Odwróciła się w bok, by zapytać o coś Lizzy, której oczywiście tu nie było. Była tak przyzwyczajona do jej obecności, że prawie zaczęłaby mówić do powietrza. Roześmiała się z własnej głupoty, po czym coś ją głęboko poruszyło.

Poczuła się taka... opuszczona.

Każdy miał tu przyjaciela, kolegę lub chociaż osobę, z którą mógłby porozmawiać. A ona nie miała. Zdała sobie sprawę, że tak naprawdę bez przyjaciół byłaby nikim. Kiedy uświadomiła to sobie, spadło to na nią jak lawina, przysypując po pompon w czapce. Przystanęła na chwilę, rozmyślając.

Nagle za sobą usłyszała śmiechy. Mimowolnie na jej usta wkradł się olbrzymi uśmiech. Odetchnęła z ulgą. Już nie była sama.

Odwróciła się, a słońce zaczęło ją razić w oczy. Ale Leah prawie w ogóle nie zwróciła na to uwagi, bo widok przyjaciół po raz pierwszy sprawił jej aż taką radość.

Poczuła, że ktoś ją obejmuje, co było bardzo niepodobne do jej przyjaciół. Chyba, że...

No tak. Chyba, że poszedł z nimi Abraxas.

Postanowiła jednak odwzajemnić uścisk i wyobrazić sobie, że przytula kogoś, kogo naprawdę kocha. Niestety, nie pomogło. Musiała wyplątać się z ramion Abraxasa.

Oczywiście rozległy się gwizdy, jednak Leah tylko wywróciła oczami i zapytała:

- Gdzie byliście?

- Moglibyśmy zadać ci to samo pytanie! - powiedział Jacob.

- Przyznaj się, gdzie się szlajałaś? - zapytał Seth, podejrzliwie na nią patrząc.

- Miałaś być z Lizzy! - dodał Pete.

- Dobra, koniec przesłuchania - zarządził Abraxas.

- Umiem się sama... - chciała zaprotestować Leah, ale blondyn jej przerwał.

- Idziemy stąd, a jak Leah będzie chciała, to sama nam powie.

Leah nie pozostawało więc nic innego, jak wywrócić oczami i pójść za tłumem.

Szli, rozmawiając i śmiejąc się, ale z większym naciskiem na śmiejąc się. Leah jednak z niepokojem dostrzegła, że zamierzali w kierunku Trzech Mioteł, a ona nie mogła do tego dopuścić.

- Wiecie co, ja chyba już wrócę do zamku...

- Czemu? - spytał Jacob.

- Jakoś tak... - musiała szybko coś wymyślić - Słabo mi...

- To my chyba też pójdziemy - powiedział Pete, kiwając głową i rozglądając się po innych.

Ruszyli w stronę Hogwartu, a Leah odetchnęła z ulgą. Była jakaś szansa, że przyczyniła się do tego, że świat stał się odrobinę lepszy.

- O, Wether! - Nie, proszę, nie, pomyślała ze zgrozą Leah - Coś marnie wyglądasz!

Żaden z chłopaków się nie odezwał. Był to pierwszy raz, kiedy nie chcieli się odzywać.

- Zawsze tak mam jak cię widzę! - odparła Leah, próbując iść dalej, ale Riddle nie zamierzał odpuszczać.

- Lepiej się nie wypowiadaj, Wether, bo Salazar się w grobie przewraca, jak cię słyszy - podszedł bliżej.

Chciała już mu się jakoś odszczeknąć (co pewnie i tak nie zrobiłoby na nim wrażenia), ale po raz kolejny uratował ją Slughorn.

- A co to za zbiegowisko? Tom? Czy możesz mi to jakoś wytłumaczyć?

- Oczywiście, panie profesorze. Spotkaliśmy się wszyscy w Hogsmeade, żeby lepiej się poznać - zapewnił go Riddle z idealnym uśmiechem.

Nikt nie ośmielił mu się sprzeciwić.

- No, chyba, że tak... W takim razie nie przeszkadzam wam...

- Do widzenia! - Riddle jako jedyny pożegnał się z nauczycielem.

Nie powiedział już nic więcej i oddalił się ze swoją grupką, rzucając Leah spojrzenie godne bazyliszka.

ɪ 𝒃𝒍𝒂𝒄𝒌 𝒃𝒆𝒂𝒖𝒕𝒚 - 𝒕𝒐𝒎 𝒎𝒂𝒓𝒗𝒐𝒍𝒐 𝒓𝒊𝒅𝒅𝒍𝒆Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz