chapter twenty seven

2.7K 203 61
                                    

Luty nie zapowiadał się zbytnio ciekawie w sensie pozytywnym - nauczyciele pozadawali piątoklasistom okropnie dużo prac domowych i sprawdzianów. Leah nie bardzo to obchodziło, bo miała załatwioną pomoc Toma. Sama aż się dziwiła, że dawał jej spisywać (oczywiście zmieniała niektóre słowa), jeżeli tylko nie zdążyła zrobić pracy domowej. Przyzwyczaiła się, że w niektórych kwestiach jej ustępował, ale teraz praktycznie zgadzał się na wszystko.

Dobrze wiedziała, że nie zmienił się ani trochę. Przecież sama była tego świadkiem, chociażby na zebraniach.

Bo w końcu pozwolił jej chodzić na te tajemne zebrania, a nawet zajmować miejsce obok siebie. I, praktycznie, nie krzyczał tylko na nią. Jak zauważyła, najbardziej na nerwy działał mu Avery. Prawdę mówiąc, cieszyła się z tego, bo ją też denerwował. A kiedy na zebraniu Toma ktoś denerwował, nie wychodził z niego cały.

Jak zauważyła, do ulubionych zaklęć Toma należało diffindo, jednak Leah dość szybko zdążyła zmienić jego upodobania.

- Użyj jakiegoś innego zaklęcia - poprosiła, nachylając się do niego - Nie chcę patrzeć na rozlew krwi.

O dziwo, zgodził się i przerzucił się na jakieś inne skomplikowane zaklęcie, którego nawet nie znała.

Sam Tom już dawno oddelegowałby Leah, ale przeszkadzał mu w tym entuzjazm nauczycieli. Co prawda, mało który nauczyciel lubił jakiegoś Ślizgona, ale praktycznie wszyscy robili wyjątek dla Toma, a od piątego roku także dla Leah. A on nie chciał psuć sobie reputacji, więc dalej starał się utrzymać wśród wszystkich przekonanie, że są wyjątkowo dopasowaną, piękną i inteligentną parą.

Jednak nadal nie wiedział, dlaczego był dla niej tak łaskawy. Właściwie nie dostawał nic w zamian - miała mu pomóc odnaleźć Komnatę - pomogła - miała mu pomóc zdobyć informacje o horkruksach - pomogła. Zrobiła swoje. Nie wiedział, dlaczego nadal ciągnął ten układ. Doszedł do wniosku, że zgodzi się na jeszcze parę miesięcy tego cyrku i zakończy go raz na zawsze.

Leah natomiast bardzo nadużywała jego cierpliwości i wykorzystywała to, że praktycznie jej nie odrzucał. Za bardzo przyzwyczaiła się do jego dobroci. I, choć były takie dni, w których w końcu denerwował się na nią i, kolokwialnie mówiąc, kazał jej spadać, ona zaczęła go prosić o przebaczenie (parę tygodni wstecz robiła to na serio, a później już dało się wyczuć ironię), a on musiał jej wybaczyć, bo gdyby tego nie zrobił, nawet silencio nie zadziałałoby.

Ale, mimo jej wad, musiał przyznawać, że była dobrą rozmówczynią. Dobrą, bo prawie nigdy nie ośmieliła mu się sprzeciwić.

- Może spróbowałbyś dojść do władzy za pomocą ministerstwa... - zaczynała, ale zawsze jej przerywał.

- Nie zaczynaj, Lee-lee, dobrze wiesz, że mam rację - mówił z pobłażliwym uśmiechem.

- No tak - początkowo mówiła to z sarkazmem, ale później zaczął on znikać, bo im więcej czasu z nim spędzała, tym bardziej miała takie same poglądy jak on.

Potrafił godzinami wykładać o tym, dlaczego szlamy nie powinny istnieć. Początkowo przerażało ją to zafascynowanie, z jakim mówił o śmierci mugolaków, ale później się przyzwyczaiła. Tak samo było też z pomysłem stworzenia horkruksów - najpierw nie była do niego entuzjastycznie nastawiona, ale po paru tygodniach przekonał ją. A ona wcześniej dziwiła się, dlaczego nauczyciele byli tak ślepo w niego zapatrzeni!

Było wiele wad "przyjaźni" z nim - coraz mniej czasu spędzała, przykładowo, z Lizzy, która stała się alergikiem na słowo Tom i Riddle. Co gorsza, była wyjątkowo pyskata w jego towarzystwie, co martwiło Leah, bo na przykładzie wielu osób widziała, że jeżeli ktoś zaczyna z Tomem, zwykle nigdy nie kończy się to dobrze. Bała się, że może tak też być w przypadku Lizzy, ale Tom najprawdopodobniej miał w tej sprawie wzgląd na Leah i chyba tylko dlatego Lizzy jeszcze żyła.

Leah zauważyła też, że stała się bardziej wyszczekana. Ale trudno się dziwić, uczyła się od mistrza.

Straciła też trochę swojej wrażliwości. Wcześniej, gdy, przykładowo, widziała krew, wzdrygała się i dorzucała jakieś: fuuuj, a teraz praktycznie nie robiło to na niej wrażenie. W ogóle cierpienie nie robiło na niej większego wrażenia, chyba, że ktoś naprawdę postradałby zmysłu z bólu.

Wniosek z tego był taki, że Tom Riddle nie miał na nią dobrego wpływu. Przez niego stawała się coraz gorsza, aż w końcu nadszedł dzień, w którym nawet pokłóciła się z Lizzy.

Poszło o ideę czystej krwi - Leah broniła jej zawzięcie. Lizzy co prawda powiedziała, że jest jej to obojętne, czy szlamy istnieją, czy też nie, ale wtedy Leah wypaliła:

- Też popierasz tą ideę, tylko nie chcesz tego przyznać, żeby zrobić mi na złość.

- Leah, wiesz, że czasem robię ci na złość, ale to jest na żarty. A my teraz rozmawiamy na poważnie, a przynajmniej tak myślę, bo zachowujesz się jak dzieciak.

- Kto tu się zachowuje jak dzieciak - mruknęła cicho pod nosem. - Oczywiście, że rozmawiamy na poważnie.

- Więc zachowuj się poważnie, a nie jak... - zaczęła, jednak po chwili urwała. Nastały dwie sekundy ciszy, po czym, dość jadowicie, powiedziała - Wiem. Ty nie zachowujesz się jak dzieciak. Ty zachowujesz się jak Riddle. I to już od jakiegoś czasu.

- No chyba coś ci się poprzestawiało w głowie - prychnęła, choć od dawna chciała, by ktoś określił ją takim mianem.

- Nie, Leah, to tobie się poprzestawiało. Przez niego. Myślałam, że nigdy tego nie powiem, ale Terrence miał rację. Jesteś teraz taka jak on. W ogóle cię nie interesujemy. Poza tym...

- Przychodzę do was kiedy tylko mogę - wywróciła oczami - Poza tym, chcesz wierzyć Terrence'owi, który mnie nie lubi i dlatego tak mówi, czy mnie, twojej przyjaciółce?

- No najwyraźniej jemu - zakończyła Lizzy, odwróciła się na pięcie i poszła gdzieś.

- No oczywiście, najlepiej się obrazić - mruknęła ze złością Leah i, w związku z tym, że było już dość późno, udała się do pokoju wspólnego.

Riddle już tam był. Od razu wyczuł zmianę nastroju Leah, jakby był do tego zaprogramowany.

- Co tym razem? - westchnął, koedy usiadła na jego kolanach.

- Nawet nie próbuj mnie zrzucać - ostrzegła - Jestem zła.

- Da się zauważyć - uniósł brew. - Zapytam więc, co albo raczej kto cię zdenerwował?

- Lizzy, bo mam wrażenie, że chciała mi zrobić na złość i dlatego pozostała "obojętna" - nakreśliła palcami cudzysłów - na ideę czystej krwi.

- Nie opowiedziała się po żadnej ze stron? - zapytał, niespodziewanie przyjmując ostry ton.

- Nie - odpowiedziała Leah, naiwnie patrząc mu w oczy.

- Wiesz, co chcę powiedzieć, prawda? - spytał, unosząc jej brodę do góry, kiedy opuściła głowę.

- Ale dlacze-ego-o? - odpowiedziała pytaniem, przeciągając sylaby.

- Lee-lee, nikt nie jest bezstronny, bo nie da się być bezstronnym - powiedział pobłażliwym tonem. - Jeżeli nie potępiła szlam, potępiła czystą krew. A wiesz, że nie możnaby zadawać się ze zdrajcami krwi.

- Ale ona przecież nie jest zła - wyjaśniła, jakby była to oczywista oczywistość, ale kiedy powiedziała to na głos, w momencie zwątpiła w swoją wypowiedź pod wpływem jego spojrzenia.

- Nie dosłyszałem. Jaka jest? Albo raczej: kim jest?

- Zdrajcą krwi.

- Widzisz, sama już się tego nauczyłaś. Nie można się z nimi zadawać, prawda?

- Prawda.

Leah urodziła się dobra. Ale później spotkała jego.

ɪ 𝒃𝒍𝒂𝒄𝒌 𝒃𝒆𝒂𝒖𝒕𝒚 - 𝒕𝒐𝒎 𝒎𝒂𝒓𝒗𝒐𝒍𝒐 𝒓𝒊𝒅𝒅𝒍𝒆Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz