chapter fourty three

2.8K 211 100
                                    

Należy wiedzieć, że Tom Riddle mówił absolutnie na poważnie. Leah Wether cholernie go pociągała. I co najważniejsze, tylko Leah Wether. Wciąż nienawidził każdej dziewczyny, która nie była nią. Ale należy też wiedzieć, że Leah Wether tylko mu się podobała, nic więcej. Nie kochał jej, nie zamierzał i nigdy nie miało się to zmienić.

Ona oczywiście zdawała sobie z tego sprawę. Czy żałowała, że jej nie kochał? Nie. Bo nie wyobrażała sobie go jako chłopaka idealnego. Był idealny w swojej nieidealności. A poza tym, wciąż zachłystywała się z emocji, kiedy raz po raz przypominało jej się, że ktoś taki jak on jednak ją chce.

A było to potwierdzone. Znacznie częściej ją obejmował albo czasem nawet całował. W sumie, możnaby powiedzieć, że zachowywali się trochę jak para. Byli prawie-chłopakiem i prawie-dziewczyną. Leah nawet nigdy nie przyszło do głowy, że mogą mieć razem taki układ. Dlatego właśnie z góry skazywała ich znajomość na wieczne niepowodzenie. I nigdy, nawet przez sekundę nie przyszło jej na myśl, że sprawy przybiorą taki obrót.

Była prawie pewna, że on nie ma w tym wszystkim jakiegoś ukrytego celu, ale jednak jakieś ziarnko wątpliwości zostało w niej zasiane. Postanowiła jednak nie przejmować się tym i korzystać, póki mogła.

Prawdę mówiąc, popadła w samozachwyt, kiedy w końcu uwierzyła, że może nazwać go swoim (prawie)chłopakiem. Zwykle nie dodawała cząstki prawie, kiedy ktoś pytał, co tak właściwie ich łączy. A wiele osób teraz to robiło. Stała się tak popularna, jak sam Tom Riddle. Co prawda, wciąż była tylko tą od Riddle'a, ale coraz więcej osób uczyło się, że ona też ma imię i nazywa się Leah Wether. Co nie oznaczało, że stałaby się jej krzywda, gdyby jej nazwisko kiedyś tam zmieniło się na Riddle, na przykład.

W każdym razie, sam Tom Riddle starał się zapewniać cały świat (no, na pewno Hogwart), że Leah Wether jest jego. Dostrzegał różnicę między byciem z kimś a byciem kogoś i starał się ją podkreślić, jednocześnie podsycając atmosferę wokół siebie i Leah. Wiedział, że jeżeli są gdzieś razem, tłum tylko czeka na każde słowo i gest. Tom nauczył się to umiejętnie wykorzystywać i, przykładowo, przychodził do dormitorium Leah, kiedy była w nim sama. Wiadomo, co ludzie mogli pomyśleć, a tymczasem on tylko towarzyszył Leah w sprzątaniu jej szafki.

Kiedy wszedł do dormitorium, Leah najpierw go nie zauważyła, a gdy w końcu to zrobiła, wydała z siebie zduszony okrzyk.

- Merlinie - teatralnie złapała się za serce - Mógłbyś jakoś dać znać, że wchodzisz, a nie skradać się? Wystraszyłeś mnie.

- Nie skradałem się - zaprzeczył - Trzeba było stać przodem.

- Nie zmieniłeś się nic - zlustrowała go wzrokiem. - I alleluja, bo nienawidzę jak jesteś miły.

Zmarszczył brwi.

- Staram się być miły dla ciebie, a...

- Och, jesteś miły, ale w swój wyjątkowy, sarkastyczny sposób. O to mi chodziło. Nienawidziłam, kiedy wcześniej - machnęła ręką, jakby miało to oddać upływ czasu - Byłeś dla mnie miły w zamian za jakąś przysługę, na przykład...

- Dobra, wiem, o co chodzi, nie musisz się już nad tym rozwodzić - przewrócił oczami i ułożył się na jej łóżku.

- I co, będziesz tak leżał i mi nie pomożesz? - zwężyła oczy jak żmija.

- Właśnie tak - też zwężył oczy.

- Będziesz coś chciał - zagroziła mu.

- A co ty tak właściwie robisz?

- Robię porządek w szafce, która nie widziała światła dziennego od jakichś pięciu lat. Taki syf, że daj mi spokój.

Niewiadomo po co przestawiła jakieś pudełko o parę centymetrów i zaczęła wykładać coś z szafki na podłogę. Wyjęła kolejne pudełko i postawiła je obok poprzedniego. Wracając do szafki, potknęła się o nie.

- Cholera jasna! Co za idiota to tu postawił!? - oburzyła się.

- Obawiam się, że ty - wyprowadził ją z błędu.

- Hm - mruknęła - Możesz mieć rację!

"Możesz mieć rację" stało się jej ulubionym hasłem od czasu przyjęcia u Slughorna. Tom obowiązkowo odpowiadał "zawsze mam rację". Była to prawie ich własna wersja gry w Marco Polo.

- Zawsze mam rację - odpowiedział i tym razem, choć już przestało być to śmieszne.

- Ha, ha, patrz! - zupełnie go zignorowała i pomachała mu przed twarzą świeżo wyjętą z półki kartą z czekoladowych żab - O ironio, Godryk Gryffindor! Jaki bezsens!

- Wszystko z tobą w porządku? - zmierzył ją uważnym spojrzeniem.

- Merlinie, miałam taki dobry dzień - przewróciła oczami - Czy jeżeli masz dobry dzień, o ile w ogóle takie miewasz, jest tego jakiś powód? Nie, nie jest. Po prostu czujesz się świetnie. I nagle każdy pyta ci się, czemu jesteś w tak dobrym humorze. To ci psuje ten dzień. Właśnie popsułeś mi dobry dzień, Tomie Riddle!

- No nie, co ja teraz zrobię? - rozłożył teatralnie ręce - Aha, popsuję ci go jeszcze bardziej!

Leah tylko wywróciła oczami. Wróciła do przekładania różnych rzeczy w szafce.

Zapanowała cisza, która w sumie nikomu nie przeszkadzała. Leah przełożyła jeszcze parę rzeczy, ustawiła je i oznajmiła:

- Skończyłam.

- Świetnie. Możemy wrócić do psucia ci dnia?

- Będziesz coś chciał - zagroziła po raz drugi - Nie, nie możemy powrócić do psucia mi dnia. Możesz go tylko polepszyć, jeśli chcesz. A, zapomniałam. Nie obchodzi mnie to.

Powiedziawszy to, ułożyła się obok niego. Objął ją ramieniem tak, że dłoń miał na jej talii. Zaczęła wodzić palcem po paskach na jego krawacie. Westchnęła i powiedziała:

- Czasami myślę, że może kłamiesz. Ale, cholera, nie mam na ciebie dowodów.

Autentycznie tak było. Nawet, jeżeli chciała samą siebie przekonać, że naprawdę mu się nie podoba, to nie miała żadnych logicznych dowodów.

Zaśmiał się.

Ze strony drzwi dobiegł ich cichy kaszel.

- Jak się panu nie podoba, to niech się pan odwróci! - zawołała ze złością Leah. - Portret Slytherina - dodała wyjaśniająco, kiedy Slytherin poszedł odwiedzić swój inny portret - Strasznie mi działa na nerwy.

- Jesteś w jego domu - zauważył.

- Co nie zmienia faktu, że jest strasznie irytujący. Jakiś taki cięty jest na mnie ostatnio. Nie wiem, co mu odwaliło - z oburzenia aż usiadła. - A na dodatek...

- Leah Wether, spokojnie - mruknął, bo niezbyt chciało mu się wysłuchiwać o tym, jaki dziwny jest Slytherin. Przecież sam miał jego portret w dormitorium przez jakieś cztery lata.

Leah zacisnęła usta w kreskę. Nienawidziła, kiedy dostawała słowotoku, a ktoś go przerywał. Miała już go za to zbesztać, ale spojrzała na niego i...

Pieprzyć to, kochała go.

ɪ 𝒃𝒍𝒂𝒄𝒌 𝒃𝒆𝒂𝒖𝒕𝒚 - 𝒕𝒐𝒎 𝒎𝒂𝒓𝒗𝒐𝒍𝒐 𝒓𝒊𝒅𝒅𝒍𝒆Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz