Leah miała zły dzień, przez który cały czas okropnie się nudziła, więc liczyła na to, że wieczorem w końcu spotka ją jakieś urozmaicenie i z taką też nadzieją weszła do pokoju wspólnego. Uśmiechnęła się sama do siebie, kiedy zobaczyła Toma. Mimo wszystko wciąż miała zły dzień, ale cieszyła się jak głupia.
- Cześć - powiedziała, mimo, że widziała się już z nim. Oparła dłonie na jego udach i nachyliła się, by go pocałować, ale w ostatniej chwili przystawił jej palec do ust.
- Czytam - powiedział, nie odrywając wzroku od książki.
Zrobiła zeza, przymknęła jedno oko i wywróciła oczami w jednym czasie, tak ją to zirytowało.
Mimo wszystko nie kłóciła się i usiadła na przeciwko niego.
Liczyła, że spojrzeniem wywrze na nim jakąś presję (bo w końcu trudno się skupić, jeżeli ktoś się na ciebie gapi), ale nic takiego się nie stało.
- Powiesz mi chociaż, co czytasz? - prychnęła, gdy przez bitą godzinę się nie odzywał.
- A jak myślisz? Raczej na pewno nie podręcznik do obrony przed czarną magią - odparł.
Leah miała to szczęście, że trafiła na dzień, w którym włączał mu się tryb z piątej klasy - kiedy był złośliwy trochę bardziej niż zwykle, nie chciał się całować, tylko czytać albo gadać o czarnej magii. Albo o horkruksach. Albo o władzy. Albo o czymś równie głupim.
Przymknęła oko i drugie wzniosła ku sufitowi.
- Dlaczego nie możesz po prostu mi odpowiedzieć? - spytała, irytując się bardzo.
- Bo nie byłbym sobą, gdybym...
- Gdybyś był inny, wiadomo - żachnęła się - A kto umarł, ten nie żyje.
Tak go rozbawiła, że aż się zaśmiał. Zatrzasnął książkę i zapytał:
- Lepiej?
- Możliwe - odparła, trochę obrażonym tonem.
Uniósł brew do góry i zapytał:
- Co się stało, że siedzisz tam? - wskazał głową na kanapę.
- Bo mogę. Dlaczego przeszkadza ci miejsce, w którym siedzę? - zapytała z niewytłumaczoną niczym złością, co znaczyło, że dostała niekontrolowanego słowotoku - Czy zawsze muszę siedzieć w jednym i tym samym miejscu? Otóż odpowiedź brzmi nie. Nie muszę. Będę siedzieć, gdzie mi się będzie podobać i...
On przerwał jej, machnął tylko różdżką i mogła sobie mówić do woli, a i tak nie wydobyłaby z siebie żadnego dźwięku.
- Tylko na chwilę, najpierw się uspokój, bo nic takiego nie zrobiłem. Od kiedy czytanie książek jest zakazane?
Nawet nie próbowała nic mówić, tylko założyła ręce i wydęła usta.
- Już?
Nie odpowiedziała nic. W sumie to nawet nie była zła na niego. W sumie to na nic ani na nikogo nie była zła, po prostu miała wyjątkowo zły humor.
- Widzę, że nie.
Minęła minuta i zapytał:
- Już?
Poddała się, zrobiła minę zbitego szczeniaczka i pokiwała głową, więc zdjął z niej zaklęcie.
Zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, zapytał ponownie:
- Czy nadal chcesz być niezależna i siedzieć tam, gdzie siedzisz? - podsłuchał jej myśli i znał odpowiedź.
- Nie, już nie chcę - powiedziała. - Zacznijmy od początku.
Podeszła do niego, oparła ręce na jego udach i nachyliła się, by go pocałować. Teraz już jej nie przerwał.
- Coś się stało, że jesteś zła? - spytał, nie dlatego, że się martwił, tylko dlatego, żeby wiedzieć, czego na przyszłość nie robić.
- Całokształt - odparła zdawkowo.
- Czyli? - dociekał.
- Czyli to, że mieliśmy dzisiaj dużo pracy domowej, a mi się nie chciało odrabiać - zaczęła wyliczać - To, że Lizzy mnie denerwuje bez powodu. No i jeszcze ty. Wiem, że masz inny charakter niż normalny człowiek i doskonałe zdaję sobie z tego sprawę, ale cały czas łapię się na tym, że oczekuję, że będziesz zachowywał się jak przeciętny człowiek. Nie twierdzę, że jesteś przeciętny - sprostowała, bo przy nim bardzo trzeba było uważać na słowa - Ale po prostu przez pięć lat zadawałam się ze zwyczajnymi ludźmi, nie mającymi pragnienia władzy nad światem ani pragnienia tępienia szlam. Mają inne cele... Po co ja to w ogóle mówię?
- No właśnie nie wiem - wydął usta. - Strasznie długi monolog. Kompletnie cię nie słuchałem.
To właśnie miała na myśli. On był po prostu inny. Wyjątkowy. Może niekoniecznie w pozytywny sposób, ale na pewno był wyjątkowy. Był swego rodzaju odmieńcem. Na pierwszy rzut oka nie różnił się niczym od normalnego człowieka, ale jeśli by spędzić z nim chociaż godzinę, od razu byłoby wiadomo, że coś jest z nim nie tak.
Leah to nie przeszkadzało. To znaczy, przeszkadzało, bo inne reakcje niż normalni ludzie, ale chyba zdążyła się przyzwyczaić. Trochę. Wiedziała na co go stać i wiedziała, jak będzie się zachowywać i nawet nie chciała, żeby inaczej się zachowywał, ale coś jej w tym jego zachowaniu przeszkadzało. Istniały po prostu pewne wzroce zachowań ludzi w ich wieku, a on po prostu się w te wzroce nie wpisywał. Nie był szablonowy. Przynajmniej z charakteru.
Jeśli chodzi o wygląd, a szczególnie, jeżeli ktoś zobaczyłby go na przerwie, od razu pomyślałby, że ma przed sobą idealnego człowieka popularnego - otoczony świtą najwierniejszych "przyjaciół", w towarzystwie ładnej dziewczyny, a na dodatek sam wyglądający jak grecki bóg i zachowujący się z pozoru perfekcyjnie. Był chyba najbardziej skomplikowanym człowiekiem, jakiego w życiu poznała.
- Nie musisz wciąż wypominać mi, że jestem inny - żachnął się.
Zmarszczyła brwi.
- Przecież nic nie powie...
- Jesteś jednostką wybitnie nieodporną na legilimencję - wyjaśnił niecierpliwie - Tak łatwo czytać ci w myślach, że praktycznie wcale nie trzeba się starać, twoje myśli same słychać.
- To co, mam sobie wbudować przycisk: wycisz myśli? - zirytowała się - Teraz to ty się czepiasz.
- Nie czepiam się, bo skoro jestem obiektem twoich rozmyślań - zwężył powieki - To mam prawo zwrócić ci uwagę.
Już otworzyła usta, żeby się odszczeknąć, ale później przypomniało jej się, że z nim tak naprawdę nie dało wygrać się kłótni.
- Czy będzie ci lepiej, jeżeli przestanę się kłócić i pozwolę ci gadać o... władzy i tych innych głupich rzeczach? - uniosła brew, kapitulując.
Uznała, że z tego mogą być same korzyści.
- Będzie mi lepiej.
- No to mów.
Spojrzał na nią z dezaprobatą, a później zaczął swój wywód.
Może i ich relacja była dziwna, ale na jej podstawie możnaby na pewno napisać dobrą miłosną piosenkę.
CZYTASZ
ɪ 𝒃𝒍𝒂𝒄𝒌 𝒃𝒆𝒂𝒖𝒕𝒚 - 𝒕𝒐𝒎 𝒎𝒂𝒓𝒗𝒐𝒍𝒐 𝒓𝒊𝒅𝒅𝒍𝒆
Fanfiction' 𝘆𝗼𝘂 𝘀𝗮𝗶𝗱 𝗶𝗳 𝘆𝗼𝘂 𝗰𝗼𝘂𝗹𝗱 𝗵𝗮𝘃𝗲 𝘆𝗼𝘂𝗿 𝘄𝗮𝘆 𝘆𝗼𝘂 𝘄𝗼𝘂𝗹𝗱 𝗺𝗮𝗸𝗲 𝗮 𝗻𝗶𝗴𝗵𝘁𝘁𝗶𝗺𝗲 𝗮𝗹𝗹 𝘁𝗼𝗱𝗮𝘆 𝘀𝗼 𝗶𝘁 𝘄𝗼𝘂𝗹𝗱 𝘀𝘂𝗶𝘁 𝘁𝗵𝗲 𝗺𝗼𝗼𝗱 𝗼𝗳 𝘆𝗼𝘂𝗿 𝘀𝗼𝘂𝗹 '