Sumy zbliżały się coraz szybciej, była już połowa maja. Jednak Leah miała inny powód do zmartwień, spowodowany tylko i wyłącznie swoim roztargnieniem.
Pewnej nocy, nie wiedząc, dlaczego, postanowiła zdjąć sygnet na noc, czego wcześniej nigdy nie robiła. No i cóż, kiedy się obudziła, nie było go ani na szafce, ani pod łóżkiem, ani w kołdrze, ani w dormitorium. Nigdzie. Przepadł. Sprawdzała nawet w dormitorium Carmen, bo w głowie Leah zrodziło się podejrzenie, że ta mogła go sobie "pożyczyć", ale nie. Tam też go nie było.
Domyślił się, albo raczej dowiedział z jej myśli Tom, który, mimo później pory, do pokoju wspólnego wszedł nadzwyczaj ożywiony i wściekły.
Leah czekała na niego z nogami skrzyżowanymi w kostkach i spuszczoną głową, tak jak dziecko, które zrobiło coś złego i czeka na karę.
Usłyszała za sobą kroki. Pomyślała: Kłótnia za trzy, dwa, jeden...
Z początku wydawało się że jest oazą spokoju. Cholerną oazą spokoju.
- Mam nadzieję, że masz jakieś wyjaśnienie - rzucił na pozór niedbałym i spokojnym tonem, ale po przysłuchaniu się mu przez chwilę dało się stwierdzić, że drży z gniewu.
- Nawet trzy - odpowiedziała zgodnie z prawdą. - Możesz sobie wybrać, a jeżeli żadne nie przypadnie ci do gustu, wymyślę ci jeszcze jedno.
- Nawet mnie nie denerwuj - wycedził przez zaciśnięte zęby. - Pytam na poważnie.
- Nie wiem, co się z nim stało - powiedziała cicho, wzruszając ramionami. - Jak poszłam spać to go ściągnęłam, a jak się obudziłam, to go nie było... - z każdym słowem mówiła coraz ciszej, obawiając się wybuchu frustracji z jego strony, który nastąpił chwilę później.
- Jasna cholera, Wether! - ze złości uderzył dłonią w stół - Czy zdajesz sobie sprawę z tego, co tak właściwie zrobiłaś?!
Nie odzywała się, wpatrując się w swoje dłonie.
- Patrz na mnie, jak do ciebie mówię! - warknął.
Kiedy popatrzyła na niego, zaczął chodzić po pokoju wspólnym.
- Nie ma żadnych wątpliwości, że ktoś go ukradł. Jeżeli jakiś ktokolwiek, albo co gorsza, nauczyciel odkryje, że to jest przedmiot czarnomagiczny... Zniszczą to. Zdajesz sobie sprawę, co zrobiłaś?! - wyrzucał z siebie słowa niczym karabin maszynowy.
- Ale ja... - chciała coś powiedzieć, ale przerwał jej.
- Zamknij się już, wystarczająco wiele zrobiłaś - syknął. - Teraz muszę pomyśleć, co mamy z tym faktem zrobić.
A ona, zamiast wściekać się na niego, że ją wyzywa, siedziała ze świeczkami w oczach, smucąc się, że go zawiodła.
- Ja naprawdę nie chciałam, o Salazarze... - mruknęła cicho, nie zważając na to, że Tom nawet jej nie słucha.
Salazarze, pomyślała.
- Właśnie, Salazar! - zawołała nagle, po czym zerwała się jak oparzona i pobiegła do swojego dormitorium.
Portret przepuścił ją po wypowiedzeniu hasła, a ona przystąpiła do przesłuchania.
- Wie pan, bo miałam taki... ee.. sygnet - zaczęła - I jak zdjęłam go na noc, to rano już go nie znalazłam. Musiał pan widzieć, kto go zabrał.
- Emanował czarną magią - powiedział portret Slytherina.
- Ten ktoś, kto go zabrał? - upewniła się Leah.
CZYTASZ
ɪ 𝒃𝒍𝒂𝒄𝒌 𝒃𝒆𝒂𝒖𝒕𝒚 - 𝒕𝒐𝒎 𝒎𝒂𝒓𝒗𝒐𝒍𝒐 𝒓𝒊𝒅𝒅𝒍𝒆
Fanfiction' 𝘆𝗼𝘂 𝘀𝗮𝗶𝗱 𝗶𝗳 𝘆𝗼𝘂 𝗰𝗼𝘂𝗹𝗱 𝗵𝗮𝘃𝗲 𝘆𝗼𝘂𝗿 𝘄𝗮𝘆 𝘆𝗼𝘂 𝘄𝗼𝘂𝗹𝗱 𝗺𝗮𝗸𝗲 𝗮 𝗻𝗶𝗴𝗵𝘁𝘁𝗶𝗺𝗲 𝗮𝗹𝗹 𝘁𝗼𝗱𝗮𝘆 𝘀𝗼 𝗶𝘁 𝘄𝗼𝘂𝗹𝗱 𝘀𝘂𝗶𝘁 𝘁𝗵𝗲 𝗺𝗼𝗼𝗱 𝗼𝗳 𝘆𝗼𝘂𝗿 𝘀𝗼𝘂𝗹 '