chapter thirty six

2.4K 192 33
                                    

Sumy zbliżały się coraz szybciej, była już połowa maja. Jednak Leah miała inny powód do zmartwień, spowodowany tylko i wyłącznie swoim roztargnieniem.

Pewnej nocy, nie wiedząc, dlaczego, postanowiła zdjąć sygnet na noc, czego wcześniej nigdy nie robiła. No i cóż, kiedy się obudziła, nie było go ani na szafce, ani pod łóżkiem, ani w kołdrze, ani w dormitorium. Nigdzie. Przepadł. Sprawdzała nawet w dormitorium Carmen, bo w głowie Leah zrodziło się podejrzenie, że ta mogła go sobie "pożyczyć", ale nie. Tam też go nie było.

Domyślił się, albo raczej dowiedział z jej myśli Tom, który, mimo później pory, do pokoju wspólnego wszedł nadzwyczaj ożywiony i wściekły.

Leah czekała na niego z nogami skrzyżowanymi w kostkach i spuszczoną głową, tak jak dziecko, które zrobiło coś złego i czeka na karę.

Usłyszała za sobą kroki. Pomyślała: Kłótnia za trzy, dwa, jeden...

Z początku wydawało się że jest oazą spokoju. Cholerną oazą spokoju.

- Mam nadzieję, że masz jakieś wyjaśnienie - rzucił na pozór niedbałym i spokojnym tonem, ale po przysłuchaniu się mu przez chwilę dało się stwierdzić, że drży z gniewu.

- Nawet trzy - odpowiedziała zgodnie z prawdą. - Możesz sobie wybrać, a jeżeli żadne nie przypadnie ci do gustu, wymyślę ci jeszcze jedno.

- Nawet mnie nie denerwuj - wycedził przez zaciśnięte zęby. - Pytam na poważnie.

- Nie wiem, co się z nim stało - powiedziała cicho, wzruszając ramionami. - Jak poszłam spać to go ściągnęłam, a jak się obudziłam, to go nie było... - z każdym słowem mówiła coraz ciszej, obawiając się wybuchu frustracji z jego strony, który nastąpił chwilę później.

- Jasna cholera, Wether! - ze złości uderzył dłonią w stół - Czy zdajesz sobie sprawę z tego, co tak właściwie zrobiłaś?!

Nie odzywała się, wpatrując się w swoje dłonie.

- Patrz na mnie, jak do ciebie mówię! - warknął.

Kiedy popatrzyła na niego, zaczął chodzić po pokoju wspólnym.

- Nie ma żadnych wątpliwości, że ktoś go ukradł. Jeżeli jakiś ktokolwiek, albo co gorsza, nauczyciel odkryje, że to jest przedmiot czarnomagiczny... Zniszczą to. Zdajesz sobie sprawę, co zrobiłaś?! - wyrzucał z siebie słowa niczym karabin maszynowy.

- Ale ja... - chciała coś powiedzieć, ale przerwał jej.

- Zamknij się już, wystarczająco wiele zrobiłaś - syknął. - Teraz muszę pomyśleć, co mamy z tym faktem zrobić.

A ona, zamiast wściekać się na niego, że ją wyzywa, siedziała ze świeczkami w oczach, smucąc się, że go zawiodła.

- Ja naprawdę nie chciałam, o Salazarze... - mruknęła cicho, nie zważając na to, że Tom nawet jej nie słucha.

Salazarze, pomyślała.

- Właśnie, Salazar! - zawołała nagle, po czym zerwała się jak oparzona i pobiegła do swojego dormitorium.

Portret przepuścił ją po wypowiedzeniu hasła, a ona przystąpiła do przesłuchania.

- Wie pan, bo miałam taki... ee.. sygnet - zaczęła - I jak zdjęłam go na noc, to rano już go nie znalazłam. Musiał pan widzieć, kto go zabrał.

- Emanował czarną magią - powiedział portret Slytherina.

- Ten ktoś, kto go zabrał? - upewniła się Leah.

ɪ 𝒃𝒍𝒂𝒄𝒌 𝒃𝒆𝒂𝒖𝒕𝒚 - 𝒕𝒐𝒎 𝒎𝒂𝒓𝒗𝒐𝒍𝒐 𝒓𝒊𝒅𝒅𝒍𝒆Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz