chapter fourty four

2.8K 219 177
                                    

Zachmurzone granatowe niebo przecięła kolejna srebrna błyskawica.


- Uwielbiam burzę - oznajmiła Tomowi Leah, z radością wpatrując się w biblioteczne okno.

- Wszyscy zwykle boją się burzy - zauważył. - Mam na myśli... Kto normalny lubi burzę?

- Podczas burzy świetnie się śpi - zaczęła wyliczać, odwracając się do niego - Burza wygląda ładnie. Jest ładna i niebezpieczna. Podobają mi się ładne i niebezpieczne rzeczy. I ludzie.

Dopiero po chwili dotarł do niego sens tych słów. Aż się zaśmiał.

- Mi podobają się ludzie, którzy lubią burzę.

- O ironio, co ja z tobą zrobiłam - zachichotała, natychmiast przestając, bo zza regału wyłoniła się jakaś piątoklasistka.

- Tom Riddle? - spytała, sprawiając wrażenie, jakby musiała to zrobić za karę.

- Czego? - warknął, odwracając się do dziewczyny.

- O-orion Black kazał przekazać, że...

- Jeśli to Black, to nie mam czasu - oznajmił i odwrócił się do Leah.

- A-ale...

- Powiedziałem, że nie mam czasu, nie? - syknął, ponownie odwracając się do dziewczyny.

Ona tylko skinęła głową i szybko uciekła.

- Wracając... - odgarnął jej włosy, ale mu przerwała.

- To niepokojące, jak łatwo twój nastrój zmienia się w ciągu sekundy - zauważyła, zarzucając mu ręce na szyję.

- Zdenerwowałem się, bo nie będzie mi jakiś mugolski futerał na osobowość rozkazywał, co mam ro...

- Futerał na osobowość? - normalnego człowieka przeraziłobu to stwierdzenie, a ją tylko rozśmieszyło - O Salazarze, skąd ty to wytrzasnąłeś?

Wzruszył ramionami, jeszcze odrobinę wzburzony.

- No ej, nie bądź zły... - powiedziała półgłosem, zmniejszając odległość między ich twarzami.

Omiotła spojrzeniem jego twarz. Spodziewał się, że go pocałuje, ale powiedziała tylko:

- Bibliotekarka zaczyna się tu kręcić. Możemy pójdziemy do... Chociażby... Pokoju wspólnego?

Skinął głową. Gdy wychodzili, bliotekarka obrzuciła ich niezbyt zadowolonym spojrzeniem mówiącym, że biblioteka służy do czytania książek, nie do obściskiwania się i podziwiania burzy.

Gdy dotarli do pokoju wspólnego, Leah mocno się zdziwiła.

- Czemu nikogo tu nie ma?

Zwykle w piątki wieczorem pokój wspólny był oblegany przez Ślizgonów, czasem też uczniów innych domów.

- Krukoni zrobili jakieś przyjęcie - wyjaśnił, machając ręką, jakby nie było to ważne.

- Po pierwsze - Krukoni zrobili przyjęcie, wow. Po drugie - dlaczego o tym nie wiem?

- Może po to, żeby nie czekać do jedenastej wieczorem, aż pokój wspólny opustoszeje? - zapytał, unosząc brew.

- Och. No tak.

- Będziesz tak stać czy usiądziesz? - nawet nie zauważyła, kiedy usiadł.

- Mogę sama wybrać miejsce, w którym usiądę? - spytała, unosząc brew.

ɪ 𝒃𝒍𝒂𝒄𝒌 𝒃𝒆𝒂𝒖𝒕𝒚 - 𝒕𝒐𝒎 𝒎𝒂𝒓𝒗𝒐𝒍𝒐 𝒓𝒊𝒅𝒅𝒍𝒆Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz