I znowu kolejne dni zlatywały jej na chodzeniu za Riddle'm. Faktycznie, musiała przyznać mu rację - zachowywała się dokładnie jak wszystkie dziwczyny zwracające uwagę tylko na jego wygląd. Ale co mogła poradzić na to, że rzeczy piękne i niebezpieczne zawsze ją pociągały?
Gdy myślała o tym, jak przy nim się zachowuje, automatycznie zalewała ją fala zażenowania. Za każdym razem szukała z nim jakiegokolwiek kontaktu fizycznego. Nie, nie próbowała go całować, ani przytulać (jeszcze nie zniżyła się do poziomu Carmen), ale jej serce zatrzymywało się, gdy udało jej się chociaż musnąć jego dłoń, która notabene była zawsze bardzo zimna.
- Zimne serce, ręce i usposobienie - lubiła mówić, gdy ich ręce przez przypadek się spotykały.
Riddle najczęściej wtedy spoglądał na nią z pogardą i wywracał oczami, po czym odchodził. Ale Leah się nie zniechęcała, bo naprawdę wierzyła, że Riddle może zmienić się na lepsze. Gdyby tylko miała świadomość, jak bardzo się wtedy myliła!
W każdym razie, rozmowa z Riddle'm skłoniła ją do zainteresowania się swoją siostrą. Postanowiła zaczepić ją przy śniadaniu.
- Cześć, Carmen! - powiedziała z przesadnym entuzjazmem. - Co tam u ciebie słychać?
- U mnie świetnie - odparła Carmen z równie wyolbrzymioną radością w głosie - A jak u ciebie i Toma?
Leah przez chwilę zatkało, ale instynkt wziął górę i odpowiedziała:
- Och, świetnie! - mówiąc to, spojrzała mimowolnie w kierunku wejścia do wielkiej sali - Och, o wilku mowa!
Przekalkulowała w głowie szybko, jakie miała szanse na to, żeby Riddle robił to, co chciała - zerowe, ale kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana.
- Cześć, Tom! - powiedziała, kiedy chciał usiąść obok nich.
W między czasie myślała, a wręcz krzyczała w myślach: Skoro mój umysł jest dla ciebie jak otwarta księga, to czytaj! Czytaj, tylko proszę, zrób, o co cię będę prosiła. Będę twoja dłużniczką do końca życia. Będę robiła, co tylko będziesz chciał, tylko proszę, zrób to! Wpraw ją w zakłopotanie, cokolwiek, ty na pewno będziesz umiał to zrobić.
Riddle mrugnął dłużej o dwie trzecie sekundy, co uznała za odpowiedź twierdzącą.
- Jak ci minęła noc? - zapytała go z sercem bijącym mocno jak nigdy dotąd.
- Ty już dobrze wiesz, jak mi minęła noc - odpowiedział, przygryzając dolną wargę i kładąc swoją dłoń na jej łopatce. Nagle „zauważył" Carmen - Och... Carmen, tak? - zapytał, a dziewczyna kiwnęła lekko głową - Masz świetną siostrę.
- Wiem - stwierdziła Carmen z kwaśną miną - Ale przyjaciółka na mnie czeka, muszę już iść...
Powiedziawszy to, wyszła czym prędzej z wielkiej sali, choć przed chwilą do niej weszła.
- Salazarze, nie wiem, jak mam ci dziękować - powiedziała Leah, trochę obawiając się jego reakcji. - Jestem twoją dłużniczką.
- Oczywiście, że jesteś - prychnął. - Nie wiem jeszcze jak, ale niedługo cię wykorzystam.
Leah ledwo powstrzynała się od uśmiechu.
- Chodziło mi o twoje umiejętności.
Po raz kolejny musiała przygryźć policzki od wnętrza buzi.
- Chodziło mi o... O to, że możesz mi być potrzebna do... Zresztą... Nie będę z tobą rozmawiał, jeśli masz jakieś chore skojarzenia - zakończył i przeszedł na drugi koniec stołu, a Leah oczywiście za nim.
- Ale musisz przyznać, że to zabawne, kiedy się tak plączesz i zwalasz winę na mnie - szturchnęła go łokciem w bok.
- Nie zwalam winy na ciebie, ona po prostu jest twoja - wyjaśnił, siadając obok Blacka i Avery'ego.
- Hej, a mówiłam ci w ogóle, jak...
- Słyszeliście, żeby ktoś coś mówił? - przerwał jej chłodno Riddle - Bo ja nie.
- Ja też nie - zgodził się z nim zaraz Lestrange, by choć trochę u niego zyskać.
- Ej, czy ty nie widzisz tego, że oni po prostu... - zaczęła mówić, po czym urwała, bo doznała olśnienia - Aha, no tak. Przecież każdy człowiek jest dla ciebie tylko otwartą książką kryjącą nową historię.
- Ale w niektórych przypadkach jest to przydatne, nie sądzisz?
- Słyszeliście, żeby ktoś coś mówił? - zapytała swoich towarzyszy niedoli, którzy również byli skazani na Riddle'a - Bo ja nie.
Oczy Riddle'a zamieniły się w wąskie szparki.
- Już nie żyjesz, Wether.
- Naprawdę nic nie słyszę - wzruszyła ramionami.
- Wether - nie było to ani pytanie, ani stwierdzenie faktu. - Można cię prosić na słówko?
- Ja bym się wystrzegał, od miłości do nienawiści jest cienka granica - wtrącił się Orion Black, który, jako jedyny w towarzystwie Riddle'a pozwalał sobie na więcej.
- Wether - powtórzył Riddle, nie zwracając uwagi na Blacka.
Leah mimowolnie zwlekła się z ławki.
- Cholera jasna, musisz być taki drętwy?! - zapytała, uderzając go ze złością w ramię, ale Riddle zmroził ją wzrokiem - Przecież ja tylko żartowałam, to nie było na poważnie...
Miała tylko nadzieję, że nie zauważy jej skrzyżowanych za plecami palców.
- Nie życzę sobie, żebyś pozwalała sobie na żarty dotyczące niczego innego jak relacji czysto zawodowych, rozumiesz? - syknął, chwytając ją za łokieć.
- Jak poważnie ujęte - zaśmiała się.
- Rozumiesz? - wzmógł uścisk.
Nagle poczuła się strasznie szczęśliwa. Ogarnęło ją poczucie dziecięcej beztroski i bezproblemowości.
- Oczywiście - wręcz wyśpiewała.
Uczucie szczęścia znikło tak szybko, jak się pojawiło.
- To świetnie - syknął, puszczając niedelikatnie jej łokieć. - A teraz wracaj do przyjaciół, są na ciebie źli.
- Ale...
- Wracaj jest czasownikiem w trybie rozkazującym, Wether - powiedział, a na jego twarzy znów zawitał chłód - To chyba mówi samo za siebie.
- Niech ci będzie - poddała się, bo wiedziała, że dyskusja z nim i tak nie ma sensu.
Wróciła się na początek stołu, gdzie siedziała grupka jej przyjaciół.
- O, Leah Wether w końcu raczyła nas odwiedzić! - powiedział Terrence niezbyt miłym tonem.
- O co ci znowu chodzi? - zapytała Leah, siadając obok Lizzy i nakładając sobie na talerz jakąś sałatkę.
- O to, że nie rozmawiałem z tobą prawie od tygodnia, bo cały czas łazisz za nim - wyjaśnił, wskazując głową na Riddle'a.
- Jest perfektem i muszę z nim pozałatwiać niektóre sprawy, jasne? - powiedziała.
- Jasne - sarknął.
Podczas zajęć dało się wyczuć między nimi taki napięcie, które dałoby się pokroić nożem. Z każdą godziną opadało jednak, aż w końcu Terrence, który z całej grupy miał do niej największe pretensje, powiedział, że przeprasza, że był na nią cały dzień obrażony.
Zaraz więc zaczął się śmiech i żarty, których faktycznie dawno nie słyszała i bardzo tego żałowała. Obiecała sobie, że z Riddle'm będzie spędzać mniej, a z przyjaciółmi więcej czasu, bo inaczej oszaleje (bo kto normalny wytrzymałby przy Riddle'u o zdrowych zmysłach?)
Codziennie zadawała sobie pytania: Dlaczego to wszystko nie mogło zawsze być takie piękne i bezproblemowe? Dlaczego Riddle musiał stawiać taki opór?
Lizzy parę razy pytała ją, czy coś między nimi jest, ale Leah z błyskiem w oku odpowiadała tylko:
- Niezupełnie, ale zamierzam go zdobyć.
CZYTASZ
ɪ 𝒃𝒍𝒂𝒄𝒌 𝒃𝒆𝒂𝒖𝒕𝒚 - 𝒕𝒐𝒎 𝒎𝒂𝒓𝒗𝒐𝒍𝒐 𝒓𝒊𝒅𝒅𝒍𝒆
Fanfiction' 𝘆𝗼𝘂 𝘀𝗮𝗶𝗱 𝗶𝗳 𝘆𝗼𝘂 𝗰𝗼𝘂𝗹𝗱 𝗵𝗮𝘃𝗲 𝘆𝗼𝘂𝗿 𝘄𝗮𝘆 𝘆𝗼𝘂 𝘄𝗼𝘂𝗹𝗱 𝗺𝗮𝗸𝗲 𝗮 𝗻𝗶𝗴𝗵𝘁𝘁𝗶𝗺𝗲 𝗮𝗹𝗹 𝘁𝗼𝗱𝗮𝘆 𝘀𝗼 𝗶𝘁 𝘄𝗼𝘂𝗹𝗱 𝘀𝘂𝗶𝘁 𝘁𝗵𝗲 𝗺𝗼𝗼𝗱 𝗼𝗳 𝘆𝗼𝘂𝗿 𝘀𝗼𝘂𝗹 '