chapter thirty two

2.5K 207 57
                                    

Tom, niestety, przypomniał sobie o "bezdotykowym tygodniu". Leah już miała nadzieję, że o nim zapomniał, ale, gdzie tam, przecież on zawsze i wszędzie wiedział wszystko i pamiętał o wszystkim.

Pierwszy dzień jakoś przeżyła, ale później nie robiła już nic, tylko mówiła mu, jak bardzo go nienawidzi. Nie wystarczało mu to, że jest zdenerwowana tym, co wymyślił. Zaczął ją prowokować, przygryzając wargę czy przeczesując włosy.

- Nienawidzę cię - syczała prawie jak bazyliszek.

Jednak parę dni później powiedziałaby raczej: boję się ciebie.

Zaczęło się od tego, że przy kolacji Tom zdenerwował ją jakąś błahostką. Naprawdę była to mało ważna rzecz. Odgryzła mu się czymś, później znów on jej odpyskował i tak w kółko. W końcu w rozmowie pojawił się nawet temat Carmen.

- Z Carmen to ja mam tylko wspólnego, ile ty z mugolami i śmiercią Marty Warren - powiedziała złośliwie.

Nie byłoby problemu, gdyby całej rozmowie przysłuchiwałaby się tylko świta Toma. Wiedzieli przecież, że to on jest odpowiedzialny za śmierć Krukonki. A to, że ma wiele wspólnego z mugolami dałoby się wytłumaczyć nienawiścią. Problem w tym, że kiedy to wypowiedziała to zdanie, centralnie za nią przechodził Slughorn. Byłoby to do uratowania, gdyby obok Slughorna nie szedł Dumbledore, który jako jedyny z nauczycieli nie był do końca zachwycony Tomem i miał w stosunku do niego wątpliwości.

- Panno Wether? - powiedział, o zgrozo, Dumbledore.

Slughorn stał obok i wydawałoby się, że słowa Leah nie zrobiły na nim wrażenia, jednak spoglądał z przerażeniem na Dumbledore'a.

- O, dobry wieczór, panie profesorze. Wie pan, miałam na myśli kolor oczu - już wtedy wiedziała, że kiedy tylko opuści mury wielkiej sali, czeka ją niezła kłótnia. - Ja mam niebieskie, Carmen ma brązowe. Po tacie - wyjaśniła.

Dumbledore jednak obdarzył Toma spojrzeniem mogącym oznaczać wiele.

- Chyba pan nie myślał, że tak wzorowy uczeń jak Tom może mieć co wspólnego z tak strasznym zdarzeniem? - próbowała uratować swoją sytuację, choć wiedziała, że na nic się to nie zda.

- Nie, w życiu - odparł Dumbledore rzucił Slughornowi znaczące spojrzenie i razem odeszli.

Leah uciekała od wzroku Toma najdłużej jak mogła. Wiodła za dwoma nauczycielami wzrokiem, aż wyszli z wielkiej sali.

Później tylko teatralnie przełknęła ślinę i Tom nawet nie musiał jej mówić, żeby poszła zamienić z nim słowo.

Z początku zdawało jej się, że w ciągu paru sekund zdążył się uspokoić i zamierzał tylko powiedzieć jej, że na drugi raz ma się pilnować, co mówi. Myliła się bardziej od Oriona Blacka, który w drugiej klasie nazwał smoka nielotem, bo myślał, że chodzi o tego z podręcznika.

Nigdy, ale to nigdy przenigdy nie widziała go tak zdenerwowanego. Nazywanie go zdenerwowanym wydawało się wręcz niedomówieniem.

Zrobił jej okropny wykład na temat mówienia czegoś nieprzemyślanego. Czasem musiała aż mrużyć oczy, z takim jadem w głosie mówił. Kiedy na chwilę przerwał, by zaczerpnąć powietrza, powiedziała:

- Nie denerwuj się tak, przecież oni nie będą cię podejrzewać, w życiu...

Natychmiast zaczął nawijać o tym, że jego nie obchodzi, czy będą, czy też nie, ale obchodzi go to, że Leah ma niewyparzony język i jeżeli w najbliższym czasie się nie opanuje, bardzo źle się to dla niej może skończyć.

ɪ 𝒃𝒍𝒂𝒄𝒌 𝒃𝒆𝒂𝒖𝒕𝒚 - 𝒕𝒐𝒎 𝒎𝒂𝒓𝒗𝒐𝒍𝒐 𝒓𝒊𝒅𝒅𝒍𝒆Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz