chapter twenty one

2.6K 195 32
                                    

Grudzień tamtego roku przyszedł bardzo szybko, a wraz z nim mecz Slytherinu i pierwszy śnieg. Płatki były okropnie duże, łączyły się ze sobą, a oglądając je, można było mieć wrażenie, że śnieg to tak naprawdę rój pszczół.

Leah zbyt bardzo wczuła się w to wyobrażenie i wzdrygnęła się, gdy jeden wyjątkowo duży płatek uderzył w okno biblioteki.

- Znalazłaś już? - zapytała Leah Lizzy, otrząsając się z zamyślenia. - Za dziesięć minut się zaczyna.

- Jeszcze ni... O, znalazłam - odparła Lizzy, wyciągając odpowiednią książkę z półki. - Chodźmy. Jeśli chcesz, możesz już iść, jeżeli tylko weźmiesz mi płaszcz z dormitorium.

- To idę - powiedziała Leah - Czekaj przy wejściu!

Pobiegła czym prędzej do dormitorium, zabierając płaszcz swój i Lizzy. Narzuciła go tylko na siebie, nie zapięła do końca, bo według niej samej tak lepiej wyglądała. Postanowiła pominąć to, że będzie jej zimno - dla niej wygląd zawsze liczył się bardziej.

Lizzy zgodnie z obietnicą czekała na nią tuż przy wyjściu.

- Wolniej się nie dało? - spytała, przewracając oczami.

- Nie - uśmiechnęła się Leah.

Lizzy tylko pokręciła głową i wyszła z zamku, a Leah za nią.

Po dotarciu na miejsce Leah zadbała o to, by Slytherin miał głośny doping. Wiedziała, że większość Gryfonów, która ją irytowała (przypuszczała, że to zasługa Riddle'a), była za Hufflepuffem, ale co z tego, jeżeli zostali przekrzyczeni?

Śledziła z zainteresowaniem grę, kątem oka rejestrując, że Lizzy nie kontaktuje, bo czyta książkę.

- O, patrz, Daves - powiedziała, szturchając przyjaciółkę w ramię.

- Co? -zdezorientowana Lizzy zmarszczyła brwi.

- Zainteresowałabyś się - rzuciła Leah.

Lizzy odmruknęła coś niezrozumiałego i wróciła do czytania książki.

Gra zakończyła się tak, jak Leah przewidywała - Slytherin wygrał, ale miał tylko jeden gol przewagi. Ale cóż, liczył się wynik końcowy.

Wszyscy Ślizgoni wracający z meczu byli w wybitnie dobrym nastroju, bo ta wygrana była jednym z decydujących czynników o tym, czy mają możliwość zdobyć Puchar Quidditcha.

Kiedy wszyscy zaczęli wchodzić do pokoju wspólnego, zrobiło się tam tłoczno jak nigdy. Nie było miejsca, w którym ktoś by nie siedział. Wzrokiem wyhaczyła jednak Riddle'a. Siedział sam. Kąciki jej ust mimowolnie się uniosły.

Obejrzała się do tyłu - Lizzy zdążyła już gdzieś zniknąć. Miała wolną drogę.

Ruszyła pewnie w jego kierunku, w duchu śmiejąc się ze swojej bezmyślności. A później wskoczyła mu na kolana, jakby było to od początku należne jej miejsce.

- Cześć - powiedziała, zarzucając mu ręce na szyję i obserwując, jak krztusi się alkoholem. - Ty i Ognista Whisky?

- Ja i ty na moich kolanach w pokoju pełnym ludzi?! - syknął - Co ci znowu padło na mózg?!

- Chodzi o to, że udawaliśmy przed Abraxasem i Carmen, że jesteśmy parą. Tak to wyglądało. Nie możemy więc siedzieć obok siebie jak gdyby nigdy nic, bo byłoby to niewiarygodne. A teraz powinieneś zacząć bawić się moimi włosami.

Riddle tylko zaśmiał się chłodno.

- Proszę cię, Wether. Myślisz, że jestem na każdą twoją zachciankę? - spytał kpiąco.

ɪ 𝒃𝒍𝒂𝒄𝒌 𝒃𝒆𝒂𝒖𝒕𝒚 - 𝒕𝒐𝒎 𝒎𝒂𝒓𝒗𝒐𝒍𝒐 𝒓𝒊𝒅𝒅𝒍𝒆Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz