v70

324 41 13
                                    

Świata nie było. Nie było też śmierci Jiraiyi, uciekającego czasu ani misji, której wykonanie powziął blondyn. Przez moment nie było nic - nawet samego blondyna, przynajmniej w jego własnym mniemaniu.

Naruto został ogłuszony, mimo czakry Kuramy, która powlekła go niczym druga skóra. Został pozbawiony wszelkich sił, by walczyć, krzyczeć czy nawet myśleć. Świat zatrzymał się w oślepiającej jasności, która zdawała się nie mieć początku i nigdy się nie kończyć. Zdawała się być jedyną istniejącą rzeczą, której człowiek mógłby być pewien. Jednak jej panowanie nie było zbyt długie - niebawem po niej nastał nowy czas. Czas ciemności.

Za panowania lepkiej czerni człowiek nie mógł być nawet tego pewny, czy takowa istnieje - bowiem zdawało się, jakby sam przestał istnieć.


*

Ludzie lubią zaznaczać istnienie nowego początku. Tamto już minęło, a teraz nastaje nowy czas. Dzielą swoje panowanie na tych ziemiach na ery, zaś nowe idee w filozofii ubierają w niewyświechtaną nazwę kolejnego nurtu. Gdy coś kończą, lubią obciąć sobie włosy albo zrobić gruntowne porządki - tak by ten nowy początek odznaczyć w swoim życiu jak najmocniej.

Nierzadko jednak prawdziwe zmiany nie nastają z dnia na dzień. W końcu człowiek nie jest w stanie zmienić swojego sposobu myślenia w jeden dzień; nie jest też w stanie na pstryknięcie palcami naprawić szkód paroletnich, wyniszczających wojen. Nie, zmiany lubią następować powoli. Rosnąć wraz z nowymi pokoleniami.

Naruto Uzumaki był nieprzytomny chwilę lub całą wieczność. Obudził się w innym świecie, a jednak dalej tym samym. Nie był pewien, jakie nosi imię, ale za to odczuwał każdą cząsteczkę swego ciała poprzez narastający dyskomfort tępego bólu. No i z jakiegoś irracjonalnego powodu pierwszą rzeczą, o której pomyślał, było ramen.

Zjadłby ramen. Jeżeli ma dzisiaj umrzeć, to chciałby w chwili śmierci być najedzonym tym daniem bogów. Nie miał pewności, dlaczego to była jego pierwsza myśl, ale jak widać - musiała być tą odpowiednią. W końcu chwilę później chłopak lekko prychnął śmiechem, jakby rozśmieszył się własną małostkowością. Przez ten krótki moment nie istniało nic innego. I wtedy przez umysł blondyna przepłynęła inna, miła myśl.

„Jeśli mi się uda to, cokolwiek mam zrobić, to wszystko wróci do porządku i w życiu znajdzie się więcej momentów na śmiech oraz spędzanie czasu z bliskimi".

Bliskimi.

Bliskimi.

Kim byli ci bliscy?

Naruto nabrał w ostatnim czasie nieco cynizmu, głównie przez sprawę z Aiko Izumi - najdziwniejszą kobietą, jaką w życiu poznał. Na samym początku proponowała mu przyjaźń, by na koniec, gdy blondyn dał jej swoje zaufanie, okrutnie zdradzić.

Bliski był Trzeci, ale on nie żył. Jedyną jego rodziną był Jiraiya, który zmarł niedawno przez (według Uzumakiego) jego ociężałość w działaniach. Ryoko i Rie byli kompanami podróży. Sakura jego pierwszą i póki co jedyną miłością, która nigdy nie spojrzała na niego inaczej niż jak na głupkowatego przyjaciela. Sasuke należał do grona rywali i choć Naruto uważał go za przyjaciela, to prędzej poderżnąłby sobie gardło, niż mu się wyżalał. Kakashi... Cóż, Naruto sam nie wiedząc czemu, przywołał sobie w głowę fakt, iż do testu na gennina ten wolał trenować Uchihę.

Nie wiedzieć czemu, jedyną osobą, o której myślał w tej chwili w najtkliwszych słowach, był Jiraiya. Nagle pożałował, iż nie zabrał go ze sobą w tę podróż. Choć dopiero co spędzili dwa lata w swoim otoczeniu, to czemu by nie dwudziestu kolejnych? Mogli tak wiele! Razem... Tak, razem nigdy nie groziła im nuda. Jiraiya był wspaniałym mentorem i zasłużył sobie na tytuł sannina.

Daleko [Naruto]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz