Nienawiść.
Czysta, złowroga nienawiść.
To jedyne, co czuła w ostatnich dniach.
Stała nad kawałkiem kamienia (równie zimnym i gładkim jak ona), na których wyryła jego inicjały.
Był wariatem. Dosłownie. Zabijanie było jego hobby, wiarą. Jęki umierających najwspanialszą muzyką, psalmem. Czerwień krwi najcudowniejszą barwą. Zastygłe ciała piękną informacją, iż kolejna ofiara trafiła do rąk cudownego Jashina.
Zabrano jej jego.
A jak może ona nie mieć już tego, dla którego stała się nową sobą?
Wystarczyło jej jedno spotkanie z nim, aby porzuciła wioskę, zabiła rodziców i została wyznawczynią Jashina. Jedno spotkanie. Jedna osoba. I wszystko się zmieniło.
Na początku nie sądziła, że kiedykolwiek umiłuje zabijanie i zacznie szczerze wierzyć w krwawego boga. A jednak. Umiłowała i zaczęła.
Gdzie podziała się ta uczynna, niewinna ślicznotka? Zniknęła, na rzecz ukrywanej gdzieś tam głęboko prawdziwej natury dziewczyny.
Seni, bo tak się nazywała owa dziewczyna, znalazła jego martwe ciało w świątyni. Lubił w niej składać ofiary, a widząc ślady krwi w znaku, to zapewne zginął podczas składania męczonej ofiary. Może były dwie, trzy? Może to nie byli zwykli ludzie, a shinobi? A może jej ukochany testował coś i zginął?
Kochał ryzykować. Był szaleńcem. Wszystko było możliwe.
A ona postanowiła, że pomści go. Sprawi jego zabójcy ból, jakiego nie zaznał jeszcze żaden człowiek. Obiecała sobie, że będzie błagał on o śmierć i nie otrzyma jej. No, przynajmniej do momentu, aż ona uzna, że starczy.
Ale nie uzna. Umrze w mękach. Do końca będzie męczony. Jego duch i ciało.
Na samą myśl o tym, co planowała swojemu przyszłemu więźniowi, szyderczy uśmiech pojawiał się na jej twarzy.
- Zobaczysz, Wariacie - powiedziała gładząc kamień, jakby był głową ukochanego. - To jeszcze nie koniec. Patrz, stojąc koło Czcigodnego Jashina, jak ten robak będzie gasł. Patrz i się śmiej. To pokaz, dla ciebie.*
Naruto przebudził się dużo wcześniej, niż otworzył oczy.
Przez pewien czas po prostu leżał imitując sen. Chwila wytchnienia przed tym, co go czekało. Wielkie niebezpieczeństwo. Co mógł rozumieć przez te słowa? Kim lub czym ono było?
Wielkie niebezpieczeństwo.
Koniec bezpieczeństwa.
Nie brzmiało to dobrze.
Chłopak otworzył oczy. Jeśli nie brzmiało dobrze, trzeba było coś z tym zrobić.
Blondyn podniósł się z wygodnego łóżka i poszedł do łazienki zmyć z siebie nocną marę. Przyśnili mu się rodzice. I jego dręczyciele. On stał na środku, mieszkańcy wioski go otaczali. Po jego lewej i prawej stronie stali rodziciele. Łzy Uzumaki'ego kapały na szary grunt, a wkoło tańczyły błyszczące łańcuchy. Ludność Konohy szeptała między sobą: potwór, bestia... Brzęczenie łańcuchów natomiast brzmiało jak słodka piosenka, ukojenie w morzu bólu. Ojciec i matka nic nie mówili. Nie mógł się obrócić, spojrzeć na nich. Ale czuł ich obecność. Że oni są koło niego.
Gdy wyszedł spod prysznica nie pamiętał już treści snu. Schował ją, jeśli można tak powiedzieć.
Potem nałożył na siebie swój pomarańczowy kombinezon i wyszedł z przydzielonego pokoju.
- Muszę znaleźć to wielkie niebezpieczeństwo i je zniszczyć - powiedział do Lisa przemierzając korytarze.
- Nie tak szybko - mruknął Kurama swoim basowym tonem. W jego barwie pobrzękiwało znużenie i lekkie rozdrażnienie. - Warto zajrzeć do paru książek.
Ta myśl nie napawała blondyna radością.
- Tak, m u s i s z. - Przemówił, zanim chłopak zdążył choćby powiedzieć słowo sprzeciwu. - Twój arsenał technik jest dość nikły, mógłbyś poznać coś nowego, aby umieć coś więcej niż wietrzne ostrza i Rasengan. A poza tym nie wiesz dokładnie jakie "ulepszenia" ci On zafundował. No i czy wszystko dobiegło końca, dzieciaku. - Pod koniec prychnął, w typowy dla siebie sposób.
Wszelkie sprzeczki nie miały sensu. Kyuubi miał tą parszywą rację. Naruto nie wiedział, czego ma się spodziewać po wrogu. Nie wiedział kim jest oraz co umie. Co prawda techniki niebieskookiego wcale słabe nie były... ale możliwość poznania czegoś nowego brzmiała ciekawie.
A kto jak kto, ale blondyn na trening miał praktycznie zawsze ochotę.*
Doszedł do pokoju, w którym stał stół, krzesła i różnego rodzaju sofy oraz półki z książkami. Czytelnia.
Przynajmniej wyglądało jak czytelnia... ale cały wizerunek psuł postawiony na stole talerz z apetycznie wyglądającą potrawą.
Wkoło nikogo nie było, a jedzenie wyglądało... kusząco.
Naruto podszedł do owego stołu i po chwili zajął miejsce przed jedzeniem. Jedna porcja. Jak do tej pory spotkał tylko Dafilo, więc z automatu przypisał to pod zasługi bibliotekarza. Pytanie brzmi, czy to dla blondyna, czy Treham przygotował danie dla siebie?
Zresztą... zawsze chłopak może mu sam coś upichcić w ramach zadośćuczynienia.
Młody Uzumaki wziął się do jedzenia.
Po kilku minutach talerz był pusty.*
Biblioteka była obszerna, to fakt. Każdy mógł się poczuć lichy, patrząc na potężne półki i wszystkie ich pozycje. Blondyn przechadzał się między biblioteczkami w jakiejś bocznej kieszeni. Chyba. Początkowo miał zamiar powęszyć w głównej części, ale znalezienie do niej drogi okazało się trudniejsze, niż mógł przypuszczać. Więc był teraz w jakiejś salce, w której dominowały zwoje. Poukładane kategoriami, alfabetycznie. Trzeba przyznać, iż salka, choć nie miała tak wysokiego sklepienia i tak ogromnych biblioteczek, mieściła sporo.
Zwoje tyczyły przeróżnych rzeczy. W tym labiryncie propozycji, znaczków i odcieni pożółkłego papieru ciężko było się odnaleźć.
Techniki. Wiatr.
Szukał. Na próżno.
W tej salce nie było nic, co by dotyczyło walki. Może te "mniejsze biblioteki" były podzielone na kategorie, a znajdujące się zwoje oraz książki, były poukładane na podkategorie dotyczące tego konkretu?
- Kuramo, tu nic nie ma - jęknął niebieskooki.
Lisi Demon nie odpowiedział.
Leżał za prętami klatki opierając pysk na skrzyżowanych łapach. Czerwone tęczówki były schowane za powiekami, potężne ogony opuszczone bezwładnie. Spał albo genialnie udawał, że śpi.
Taki właśnie widok zastał Naruto, schodząc do głębi swojego umysłu. Ostatnio rzadko tutaj bywał, przed klatką bestii, którą więził w sobie. Przez myśli przebiegło mu wspomnienie, jak w Liściu siadał sobie gdzieś i schodził tutaj, aby odpocząć. Przynajmniej można to było nazwać odpoczynkiem.
Jak wiele pozmieniało się od tamtego momentu...
Blondyn przeszedł między prętami i powoli podszedł do Lisa. Szedł po "wodzie", zamiast brodzić w niej. Umiejętności ninja przydawały się w wielu aspektach, jakby się nad tym tak głębiej zastanowić.
Gdy już znalazł się dosłownie przed łepetyną Kyuubi'ego, zatrzymał się.
Jak zawsze, nie bał się.
Można to uznać, w jakichś sposób, za normalne. Jeśli by wziąć pod uwagę kwestię tego, iż chłopak nosi w sobie Lisa od dnia narodzin. Ale jakby tak spojrzeć pod innym kątem... wiele Ogoniastych nie dogadywało się z swoimi pojemnikami. W dodatku istniała potężna lista osób, które na widok takiego Kyuubi'ego uciekłaby z krzykiem.
Może rzeczywiście było to normalne w jego przypadku. Lecz pokazywało również, jaki on był odważny. Drobne elementy, niby nic, ale pokazywały. Niby nic, gdy na widok pająka na ścianie nie zaczniesz krzyczeć, ale to pewnego rodzaju odwaga.
Ale też niby nic wielkiego. Drobnostki, na które nikt nie zwraca uwagi.
Lisi Demon otworzył oczy. Pionowe źrenice od razu skupiły się na postaci blondyna.
- Kuramo - zaczął zakłopotanym tonem głosu - gdzie jest dział z technikami?*
Sai był.. nietypowy. Ubrany na czarno, z swoim (prawie zawsze) przypiętym uśmieszkiem i tekstami o różnej treści. Nie odzywał się do Lae, który tak swoją drogą mówił jak najmniej.
Obaj Sakurze wydawali się... tajemniczy i nad wyraz spokojni. Była dla nich miła, lecz panowało między ich trójką ukryte napięcie, które łagodzili ciszą. Temu, o szarych włosach wychodziło najlepiej.
Droga zdawała się w jakichś sposób dłużyć. Ale gdy w końcu słońce schowało się, a niebo traciło kolory na rzecz granatu - rozbili obóz. Póki co obyło się bez walk. Co oznaczało, że albo eskortowani wcale owej eskorty nie potrzebowali, albo dopiero mieli zacząć jej potrzebować.
W tej kwestii dziewczyna po części, dyskretnie liczyła na to drugie. Była ciekawa umiejętności swoich towarzyszy. Musieli być na swój sposób silni. Ona była tylko ciekawa, co umieją.
Nie miała pewności, czemu ją interesuje ich walka. Może w głębi duszy chciała ich porównać do Sasuke i Naruto?*
Gdy odnalazł odpowiednie pomieszczenie, wszystko poszło jak z górki.
Kurama wytyczył niebieskookiemu kilka lektur. Między innymi zwój, w którym była zapisana technika bardzo podobna do jego wietrznych ostrzy. Innym, bardziej interesującym zapiskiem, był zwój o technice opierającej się na kontroli wiatru. Póki co, to dokładnie nie wiedział o co w niej chodziło, ponieważ przebiegł tylko wzrokiem po znakach.
Obecnie czytał o jakichś nudach. Technikami miał się zająć, dopiero gdy przebrnie przez dwie pozycje. Cholernie nudne pozycje.
Hurra...*
Długość części: 1351 słów
CZYTASZ
Daleko [Naruto]
FanficNie zawsze wszystko toczy się tak, jak my byśmy sobie tego życzyli. Naruto Uzumaki doskonale przekonał się o tym na własnej skórze, gdyż w jego przypadku pytanie brzmiało: "Co może pójść po myśli?". Odpowiedź nigdy zadowalająca nie była, ale chłopak...