v41

779 91 6
                                    

Naruto całkowicie nie rozumiał, co się dzieje.
W jednej chwili biegł przed siebie, podążając do ostrych gór, które ani trochę się nie zbliżały, a w drugiej siedział na środku jakiejś polany obdartej z życia. A nieopodal niego była jakaś dziewczyna i stwór o wielu oczach. Wtedy nawet nie potrafił zlęknąć się czy poczuć złości z powodu groźby, jaka spływała na dziewczynę z zamkniętymi oczami.
Potem poczuł jak ktoś go szarpie za ramiona, zmuszając, aby podniósł się. Jego nogi zachowywały się tak, jakby przez ostatni czas siedział tutaj, a nie biegł przed siebie.
- Szybko, ruszaj się - warknął nieznany mu chłopak. Skądś go kojarzył, ale nie potrafił nic połączyć, zrozumieć, oprzytomnieć. Czuł się tak zagubiony, jak było to tylko możliwe. Jakby był małym dzieckiem, które połowę rzeczy nie rozumiało, a drugą upiększało o lśniące niewinnością dziecięce opowieści.
Młody Uzumaki podniósł się i zaczął niepewnie iść popychany przez tego dziwnego chłopaka, który zaprzestał czynności dopiero wtedy, gdy odeszli kawałek od martwej polany.
Obcy chłopak bez słowa usiadł pod jednym z drzew. Był wyraźnie zmęczony i zdecydowanie niechętnie nastawiony do rozmów.
Naruto poszedł w jego ślady i usiadł krzyżując nogi pod drzewem oddalonym od chłopaka o jakieś dwa metry. Nie był zmęczony, a otępiały. Mimo to przymknął powieki biorąc głęboki wdech.
Zamierzał pogadać z Kyuubi'm.
Szybko znalazł się przed klatką, mając nogi po kostki w „wodzie". Spojrzał na Lisa siedzącego za długimi, grubymi prętami. Wściekłość płynęła w jego krwistoczerwonych oczach. Nos miał zmarszczony przez dziwny grymas, za sprawą którego odsłaniał ostre zęby. Siedział tylko na tylnych, ogromnych łapach, za którymi dziewięć ogonów falowało pełne oburzenia. Nawet „woda" znajdująca się w całej przestrzeni, zdawała się być wzburzona. Jakby ponury nastrój Kyuubi'ego wpływał na całe otoczenie. I zapewne tak było.
Mimo to blondyn się nie bał, wszak nie miał czego się obawiać. A zbędne otępienie powoli zaczynało go opuszczać; zaczynał pojmować, że coś było  b a r d z o  nie tak.
- Co się stało? - Zadał  t o  pytanie. Do diaska, musiał je zadać. Brakowało mu elementów do tej układanki, by ułożyć ją i by miała przy tym jakiś sens.
- Stwór zwany Iryuun się stał - prychnął Lisi Demon. Głos miał nasączony złością kierowaną to wspomnianej kreatury. Najwidoczniej Kurama nie przepadał za okolicznymi potworami, które mogłyby konkurować z potworem z Loch Ness, gdyby tego zechciały. - Mistrz genjutsu. Lubi się tak zabawiać ze swoimi ofiarami. Rzucać na nie swoją iluzję, wytwarzając w ich głowach jakiś obraz. Często jest to coś, co ktoś chce osiągnąć, ale nie może tego dosięgnąć. Tak zrobił z tobą - nawet nie wiadomo, kiedy rzucił na ciebie swoje genjutsu, podmieniając ci obraz. W wyniku tego przestałeś się zbliżać go gór, mimo że biegłeś ile sił. Dopiero to, że Iryuun skierował swoją iluzję na kogoś innego sprawiło, iż ty zostałeś z niej uwolniony - wytłumaczył Bijuu. Cały czas jego w jego tubalnym głosie brzmiała nieskrywana złość kierowana na Iryuuna. Przeklęty spryciula. Musiał się zakraść do Naruto. Kyuubi pamiętał, że mimo siły genjutsu, stwór musiał znajdywać się w pobliżu ofiary. To znaczy, że gdyby byli bardziej uważni - założyli z góry, że potwór osiadł w takim miejscu i jest skory wyrządzić jinchuuriki krzywdę - całkiem możliwe, iż udałoby się im umknąć. Bo o walce nie było mowy. Nie z Iryuunem.
Myśli Kyuubi'ego w tamtym momencie wypełniały bardzo, ale to bardzo nieprzyjazne rzeczy. Aby pokonać Iryuuna, pieczęć musiałaby zostać otwarta, a Naruto musiałby przyjąć całkowitą jego postać. Albo przynajmniej mieć pełny dostęp do jego ogromu czakry - który mimowolnie pieczęć tamowała. Co prawda ta słabła z czasem, lecz aby otworzyć kraty najlepiej by było pozyskać klucz - który miał... kto? Jiraiya?
Podczas rozmyślań Kuramy, Naruto zagapił się na jeden z prętów. Taki sam jak reszta, ale wyjątkowo wybrany przez chłopaka, który właśnie przyswajał do wiadomości to, co usłyszał. A więc bliżej nieokreślona ilość jego podróży ku górom była nieprawdziwa. To by miało sens patrząc na fakt, iż z czasem wzbierała w nim frustracja, a siły pomału się kurczyły. A to zapewne było spowodowane kurczeniem się sił oryginałowi, który ani nie biegł, ani nie jadł czy pił. Tylko siedział zamroczony.
- Ale chwila, moment - odezwał się ponownie blondyn, gdy wszystko w miarę ułożył sobie w głowie. - Musimy pomóc tej dziewczynie, która jest nową ofiarą Iryuuna - zadecydował.
- Żeby to zrobić, dzieciaku, musiałbyś mnie wypuścić z tej klatki, co jest w tym momencie nie wykonalne - wyjaśnił Lis już nieco mniej wzburzony, jakby uspokojony faktem, iż kiedyś może się to ziścić.
Naruto przyjął ten fakt do wiadomości. Niezbyt mu pasowało to, by zostawić dziewczynę samą sobie, ale z drugiej strony, to nie miał ochoty zostać zabity (lub, co gorsza, ponowne zamknięty w genjutsu) przez potwora.
- Kuramo - ponownie zagadnął, tym razem po krótszym odstępie czasowym, niż ostatnio - kojarzysz tego chłopaka, który mnie stamtąd odciągnął?
Tym razem to Kyuubi na chwilę się zamyślił, starając się skojarzyć jego twarz.
- Tak. Należał do grupy jashinistów, która zaatakowała tamte dzieci z Kamimasu. On i dziewczyna uciekli, gdy atakowałeś pozostałych - rzekł.
- Rzeczywiście...
Teraz i Naruto sobie przypomniał, jaka złość go wtedy wypełniała. Jak pierwszy raz od dawna sięgnął po czakrę Kuramy, by uwolnić się od trzymającej go ziemi i jak załatwił dwójkę wrogów. I jak pozostała dwójka uciekła. W tym ten chłopak, Ryoko. Zamierzał go znaleźć i odebrać dziecko (ponieważ to on ją trzymał i przypuszczalnie on ją zabrał z miejsca walki) po zaniesieniu truchła jej brata do rodziny, lecz... Lecz dziewczynka wróciła do domu, cała i zdrowa.
Czyżby szatyn, który go dzisiaj odciągnął od miejsca, gdzie przebywał Iryuun, wtedy odstawił małą Mai do domu, mimo iż współpracował z jashinistami? I czy to oznacza, że nowa ofiara potwora to wspólniczka chłopaka? A może wyznawczyni Jashina?

Daleko [Naruto]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz