v38

935 79 11
                                    

Droga do Takigakure trwała dwa dni. Nic podczas podróży na nich nie czyhało, więc dotarli na miejsce bez zbędnych komplikacji i nerwów. Jednak w drużynie dało się zauważyć różnice. Uwadze Sakury jak i  mistrza Kakashi'ego nie umknęło to, że Lae wziął na rozmowę Sai'a. Dziewczynie nie przyszło do głowy podsłuchiwać, jednak kłamstwem by było, gdyby stwierdziła, że nie ciekawił ją przebieg ich dyskusji. A tak poza tym, o czymkolwiek by nie gadali - dało się zobaczyć tego rezultaty już następnego dnia. Niby dalej ze sobą nie rozmawiali, lecz wydawało się, że między nimi zawisła jakaś cienka linia, która zdawała się imitować porozumienie. Było coś, co ich łączyło i coś, o czym pozostali nie mieli. Jednak nie było to zbyt istotne, póki nie warczeli na siebie i póki wykazywali jakieś zainteresowanie rozmową. Dziewczyna nie chciała, by w nowej drużynie 7. panowała taka napięta atmosfera... Oczywiście, gdy do drużyny należeli Sasuke i Naruto było głośno i wręcz wyczuwało się ich rywalizację - jednak gdy dochodziło do czegoś, to potrafili razem współpracować.
Byli rywalami oraz przyjaciółmi.
I Sakura nie mogła powstrzymać się od porównywania nowych kolegów z drużyny, z tymi starymi. Naturalnie pierwotna wersja drużyny 7. wygrywała, jednak zielonooka widziała teraz szansę, by udało im się nawiązać jakiś kontakt w nowym zestawieniu. Lae zmienił swoje nastawienie i już nie warczał na wszystkich, a Sai... był sobą. Ale ograniczył się nieco w kwestii uwag, które zdarzało mu się rzucić.
Na jego szczęście - w końcu różowo-włosa by mu przyłożyła, za te jakże miłe komentarze. I coś podejrzewała, że serdeczny kolega Lae nie odciągałby jej, a wręcz pomógł dokładając swoje trzy grosze. Przynajmniej takie miała wrażenie. W końcu porozumienie to nie przyjaźń.

*
Takigakure nie posiadało Hokage, tylko lidera - Shibuki'ego. Sakura pamiętała, gdy po raz pierwszy odwiedziła tę wioskę kilka lat temu, jak niegdyś chłopak był bardzo strachliwy i niepewny siebie. Od tamtej pory zmienił się, co oczywiście było sprawką Naruto i jego niezwykłej umiejętności przemawiania do ludzkich serc. Oczywiście krzykami o tym, że zostanie Hokage, a jakże...
Na tę myśl Sakura lekko się uśmiechnęła. Melancholijnie, jakby wspominała czasy, które już nigdy nie powrócą.
Shibuki niewiele się zmienił przez ten czas - dalej był młodym mężczyzną o jasnej karnacji, ciemnych oczach i długich włosach. Najwidoczniej zielonooka wraz z Kakashi'm również nie przeszli nie wiadomo jakich metamorfoz, gdyż szatyn praktycznie od razu ich rozpoznał. I jakże zdziwił go fakt, iż nie widzi dwóch pozostałych znajomych twarzy, tylko dwie nowe. Oczywiście wiedział, że Sasuke zbiegł, jednak... no, jakoś tak już jest, że człowiek zawsze ma nadzieję, że tu zaszła jakaś głęboka pomyłka i to nieprawda. Lecz niestety, życie tak już ma, że nie spełnia naszych zachcianek. Z kolei o Naruto nie wiedział i zwyczajnie spytał, gdzie podziewa się jego - jak by się mogło zdawać - ulubieniec. Mistrz Kakashi słysząc jego pytanie, uśmiechnął się mrużąc widoczne oko i jednocześnie przykładając jedną rękę do potylicy, odpowiedział kłamstwem:
- Naruto jest w Sunie na misji do odwołania.
Ach, to nie było zbyt w porządku, by kłamać lidera innej wioski, lecz nie mieli zbyt dużego pola do popisu. Shibuki zdawał się być osobą godną zaufania, jednak mimo wszystko Naruto był nie dość, że jinchuuriki, to jeszcze zbiegłym shinobi. I niestety lepiej by było nie kusić losu, zdradzając wszystkim osobom wydającym się godnymi zaufania tejże tajemnicy. Jakby nie patrzeć, ów lista do niezmiernie krótkich nie należała.
Shibuki zamienił z nimi jeszcze parę zdań. Zapoznał się z Lae oraz Sai'em, a następnie wyznaczył im miejsce do odpoczynku.
Jednak słowem się nie odezwał na temat, który powinien być tym głównym, czyli co się dzieje w Takigakure.
Naturalnie podczas rozmowy padło to pytanie, jednak Shibuki zbył je argumentem, iż zapewne są zmęczeni i powinni odpocząć po podróży.
Sakurze i pozostałym członkom drużyny nie zostało nic innego, niż udać się do swojego miejsca zakwaterowania i odpocząć.

*
Fuu siedziała na drzewie obserwując przybyszy. Dziewczyna o różowych włosach, chłopak o czarnych włosach i dwóch o szarych, które różniło ułożenie oraz odcień. Nie widziała ich twarzy, więc to włosy ustawiła sobie jako sposób na rozpoznawanie ich.
Nie ufała tym przybyszom.
Zmarszczyła lekko brwi patrząc na nich spod zmrużonych powiek.
- Co o nich sądzisz, Chōmei?  - Zapytała w myślach.
- Mają całkiem silne aury. Podejrzewam, że są dobrymi shinobi.
Na te słowa dziewczyna o niebieskich włosach uśmiechnęła się.
- A więc będzie zabawnie.
Fuu po usłyszeniu oceny Chōmei'a na temat nowych przybyszy, uznała, iż ich misja rozpoznawcza zakończyła się sukcesem z takim dużym plusikiem i po chwili na jej plecach pojawiła się para skrzydeł Ogoniastej Bestii. Chōmei był wyjątkowy, gdyż posiadał skrzydła jako ogony i Fuu mogła je przywoływać, dzięki czemu latała.
Czyż to nie było niesamowite?
- Jahuuu! - Wykrzyknęła radośnie prędko lecąc w kierunku swojego domu. Ludzie widząc jej powietrzne wariacje kręcili głowami zniesmaczeni. Wszak dziewczyna nie cieszyła się zbytnim poważaniem rodaków ani specjalną sympatią czyjąkolwiek. Była sama, nie licząc Nanabi.
Gdy była mała spotykała się z swego rodzaju prześladowaniem. Rówieśnicy mieli nakazane trzymać się od niej z daleka, a dorośli nie chcieli okazywać "temu potworowi" szczególnej troski. Znaczy się jakiejkolwiek troski. Jednak Fuu nigdy nie łamała się z tego powodu. Nie płakała, a wręcz przeciwnie. Nauczona przez życie, iż prawdziwymi potworami są ludzie, zaprzyjaźniła się z Chōmei'em i cieszyła z każdego dnia nie zwracając uwagi na innych ludzi z Takigakure. W Akademii Ninja spędzała czas albo słuchając nauczyciela, albo udając, że słucha nauczyciela. Uczyła się podstawowych technik i materiału, w międzyczasie zwiedzając opustoszałe części wioski, las, tereny wodne i powietrze. Nie miała przyjaciół, ale po ukończeniu Akademii miała drużynę. Jednak nigdy nie była przywiązana do jej członków. Byli tacy poważni. Ale mimo to uważała ich za swoich przyjaciół, powiedzmy.*
- Uważasz, że po co tutaj przyszli? - Spytała Fuu nawiązując do nowych przybyszy.
- Zapewne niedługo się dowiemy - uznał Nanabi.
- Pewnie masz rację - stwierdziła gładko lądując na dachu swojego domu. Podejrzewała, że tę część mieszkania znała najlepiej. Dach.
Niebiesko-włosa słyszała delikatny szum wody. Cicho i z gracją usiadła na dachówce podkurczając nogi i oplatając kolana dłońmi.
Chōmei - odezwała się w myślach - ja nie chcę, żeby mi ciebie zabrali.

*
Każde z nich dostało niewielki pokoik z najpotrzebniejszymi rzeczami codziennego użytku. Ściany jak i podłoga były wyłożone drewnem, łóżko posiadało metalowe ramy, a pozostałe biurko, niski stolik i szafa posiadały szare, smętne zabarwienie. Mimo to (zapewne przez te drewniane ściany) pokoiki wydawały się przytulne.
Sakura z westchnieniem opadła na ani nie miękki, ani nie twardy materac i przeciągnęła się, by po chwili zwolnić wszelkie napięcie z mięśni. w tym samym czasie Kakashi wyjął swoją książkę dla dorosłych i już po raz enty rozpoczął jej czytanie. Sai z kolei postanowił zagłębić się w tajemniczych dla niego uczuciach i również zaczął czytać, jednak jego lektura była zdecydowanie bardziej na miejscu. A tymczasem Lae bił rekordy nie wiadomo czego i postanowił potrenować. Mimo iż był wyćwiczony i zaprawiony w bojach, chłopak miał świadomość, że do ideału wciąż mu brakuje. A poza tym trening zawsze jest na miejscu i zawsze coś daje osobie, która postanowi oddać mu namiastkę swojego czasu. Tak więc szaro-włosy (czy też popielato-włosy) w swoim typowym czarno-bordowym stroju wykonał kilka ćwiczeń rozciągających. A tymczasem Sakura przekręciła się na lewy bok, kuląc nogi tak, aby było jej wygodnie, Kakashi lekko się zaśmiał, gdyż doszedł do jednej z swoich ulubionych scen, a Sai przewrócił książkę na kolejną stronę z wręcz śmiertelnie poważną miną. Och tak, byli wręcz mistrzowsko dobraną drużyną. Pasowali do siebie niczym kurczaczki, lisy i niedźwiedzie.
Gdy Lae skończył rozciąganie ścięgien i mięśni, postanowił wyjść i nieco pobiegać. Tym samym miał zamiar nieco zapoznać się z wioską, ale nikt nie musiał o tym wiedzieć. Sai zaczął mruczeć niektóre słowa na głos, aby lepiej zapamiętać zapisaną treść, Kakashi czytał dalej o losach bohaterów zachwalając w myślach fabułę, a Sakura zasnęła lekkim snem, nie widząc nic w krainie mar.
Byli idealną drużyną.

*
Długość części:
1271 słów

Jak najbardziej mogą pojawiać się jakieś błędy, gdyż tę część sprawdziłam na szybko.
Życzę miłego ranka, południa lub wieczoru.

Daleko [Naruto]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz