v54

481 45 5
                                    

Aiko Izumi poznała Naruto pod fałszywym imieniem parę miesięcy temu, kiedy on był świeżo upieczonym zbiegiem. Wtedy była kilka dni u swojej babci, u której odpoczywała przed ważną misją, która z kolei polegała na pomocy Kirigakure w rozwiązaniu problemu z krwawą sektą religijną, wyznającą Jashina. Była młodą, ale zaufaną kunoichi. Całkiem utalentowana, szybko się ucząca i  sprytna, jeśli było to potrzebne. To oczywiste, że takiego człowieka Raikage będzie chciał wysłać na misję, która miała zacieślić więzy między wioskami. Wybrał ją, dziewczynę z specyficznego rodu Izumi. Wielką dumą mogłaby się okryć, gdyby rozwiązała sprawę jashinistów.

Ale wzniosłe myśli szybko dały w łeb, kiedy okazało się z czym mają do czynienia. Ludzie będący wyznawcami bożka nie byli geniuszami - w zasadzie to większość z nich była ostro stuknięta - ale umiejętności nie dało się im odmówić. Potrafili zwodzić ich za nos. Mało którego z nich interesowały ofiary z shinobi; tylko Salu i Mamoru mogliby się zdecydować na coś podobnego. A kiedy już się decydowali, za każdym razem udawało im się zabić i uciec, zanim ktokolwiek się zorientował.

Ona oraz jej tymczasowi towarzysze spotykali głównie ciała. Tylko raz natrafili na dziewczynkę, która przeżyła atak jashinistów i opowiedziała, co się wydarzyło. Była wstrząśnięta, smutna z powodu straty brata, ale i w jakiś sposób podekscytowana. Dwóch chłopaków jej pomogło, chociaż obaj na początku wydali jej się źli. Myślała, że jeden należy do bandy jashinistów, a drugi jest potworem. Ale byli dobrzy, pomogli jej i oddali ciało brata.

Kiedy Aiko dotarła do miejsca, gdzie zdarzyła się ta rzekomy pojedynek, spotkała niezły rozgardiasz. Rzeczywiście wyglądało to na walkę bandy morderczych pomyleńców i chłopaka-potwora.

Ciała zmarłych były zakopane. Postanowili je zostawić w tej ziemi zroszonej krwią.

Potrzebowała chwili, by przypomnieć sobie o tym blondynie, który przedstawił jej się nieprawdziwym imieniem; który był wobec niej nieufny i podejrzliwy. Pamiętała, że był jinchuuriki. Czy to o nim mogła mówić ta dziewczynka? Nie mogła być tego pewna, ale gdzieś tam głęboko w niej tkwiło to spostrzeżenie, że nieznajomy nieźle tu namieszał.

Aiko Izumi była tym zaciekawiona, lecz niezależnie od tego, czy jej pseudo-znajomy coś nawyczyniał czy też nie, pojawiała się inna sprawa, która skutecznie hamowała wszelkie przejawy rozproszenia uwagi dziewczyny. A mianowicie udzielali się jej jashiniści. Czas tykał, a oni dalej byli nieuchwytni. Było to co najmniej ciężkie do pojęcia. W końcu jakim cudem? No jak?

Ludzie dalej ginęli, a Aiko nie mogła tego zahamować. Frustracja zaczynała wkradać się jej do umysłu. Młoda kunoichi zaczęła zarywać noce, aby patrolować okolicę, ślęczeć nad mapą i dokumentacją szukając czegokolwiek. Aż pewnego dnia Mizukage ogłosiła jej, że sprawa skończona. Ktoś całkowicie z zewnątrz się tym zajmie. Ktoś, kto posiada ku temu predyspozycje czy inne bajery.

Izumi jakoś to połączyła z postacią blondyna, którego ochraniacz miała po dziś dzień, schowany gdzieś głęboko w torbie. Jednak nieważne jak można odczytywać podobny znak - dziewczyna z pewnością nie była zadowolona z tego obrotu spraw. Zawiodła. Gorzki smak przegranej siedział na jej języku i nie pozwalał o sobie zapomnieć. Jak spojrzy w oczy swojemu Kage, kiedy tak paskudnie nawaliła? On dał jej misję, której ona nie podołała. Paskudna sytuacja.

Już była spakowana. Gotowa do powrotu, lecz nie do konfrontacji z rodziną oraz Raikage.

Chcąc jakoś się uspokoić, Aiko patrzyła przez okno na niebo i odtwarzała w głowie każdy element swojej misji, po kolei ze szczegółami. Dziewczyna pochodziła z szanującego się rodu i nie zwykła robić coś źle. Nie była absolutnie idealna, ale swoją karierę ninja traktowała śmiertelnie poważnie. Tak więc wszystko siadało na niej i ściskało jej serce jak mało co...

Daleko [Naruto]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz