Nastał ten odpowiedni dzień. Godzina dziewiętnasta.
Satoru szedł swobodnie chodnikiem, nie rozglądając się przesadnie ani nie ignorując całkiem swego otoczenia. Postronny obserwator zapewne by uznał, iż chłopak spaceruje sobie po dobrze znanych rejonach Wioski Piasku. Nie było tu praktycznie nikogo, okolica jakby wymarła. Działało to tylko na jego korzyść.
Z powodzeniem dostrzegł personę, która niedbale opierając się o ścianę budynku, definitywnie była tym, kogo szukał. Satoru, kiedy już złapał kontakt wzrokowy z ponurym osobnikiem, niedbale podniósł prawą rękę do góry, w geście niby-salutu. Zaraz znalazł się naprzeciw człowieka o nieprzeniknionej twarzy.
- A co tu waszmość porabia o tej porze? - Spytał poważnie oraz cicho, by nie usłyszał go nikt w promieniu najlepiej całej wioski.
- Czekam na ciebie - odrzekł, po czym oderwał się od ściany i zaczął gdzieś podążać. Satoru usłużnie ruszył za czujką.
Łącznie przeszli przez parę przecznic, trochę się poplątali, by zgubić potencjalny ogon, aż wreszcie trafili pod zwykłe drzwi jakiegoś raczej źle utrzymanego miejsca. Satoru pewnie wszedł do środka, zostawiając na zewnątrz człowieka, który go nań przyprowadził. W środku zastał nie jedną osobę, jak się spodziewał, ale aż sześć. Dwie wyraźnie o wyższym statusie oraz pozostałe robotnice w tej wielkiej machinie. Jedna z osób dowodzących spojrzała na niego. Zanim kobieta zdążyła się zorientować, na kogo patrzy i że to bynajmniej nie jest jej człowiek - chłopak rzucił jedną ze swoich ulubionych iluzji. Chwilę potem, zanim oniemiała szóstka doszła do siebie, w pomieszczeniu znajdował się z pół tuzina shinobi z Temari na czele.
*
Gaara wraz z Kankurō jako jedni z pierwszych dowiedzieli się o tym, iż obława przygotowana przez ich siostrę zdała egzamin i to śpiewająco. A, co więcej, wyjątkowo im się poszczęściło, gdyż akurat tego dnia dwójka z przywódców Karagi, o których mówiła im więźniarka, przebywali razem. Raz, jeden jedyny raz, szczęście puściło im perskie oko.
A nawet tak mrugnęło parę razy, jakby chciało nadrobić wcześniejsze braki.
Zaraz się zorientowali, iż o ile zwykłe szaraczki z Karagi miały pieczęcie chroniące ich umysły przed wtargnięciem, to Góra już sobie jawnie gwizdała na to. W końcu, skoro zorganizowali taki złożony system, by spotkać się z swoimi ludźmi oraz zabezpieczali się przed nimi, zasłaniając twarze, to... to niby jak miałoby coś pójść nie tak? Jak jednak historia licznie pokazuje - normalnie. Żadne zabezpieczenia nie są wystarczającymi i zakładanie, że jest się lepszym od przeciwnika z reguły kończy się własną przegraną.
Wobec dwójki z przywódców nikt nawet nie myślał, by zachować się cokolwiek ulgowo. Ha, wszyscy prześcigali się w tym, jak im dowalić bardziej. Człowiek od wyciągania informacji w tym brylował, przypadkowo robiąc wszystko tak jakoś mniej ostrożnie.
Gaara, od kiedy zaprzestał zabijania wszystkich za sam fakt oddychania, raczej stronił od bezzasadnej przemocy (w końcu starał się stać lepszym człowiekiem), ale i on nie czuł potrzeby, by chronić ludzi, którzy zapewnili im tyle szkód, przede wszystkim psychicznych, ale tych materialnych też się znajdzie lista. Długa lista.
Inną kwestią już jest to, iż delikatność wymaga czasu, a oni go nie mieli. Trzeba było załatwić sprawę jak najszybciej, by kolejnych członków Karagi ściągnąć, nim ci zorientują się w sprawie. Chociaż w tej kwestii Gaara zakładał, iż pewnie już teraz ptaszki wyćwierkały co i komu trzeba. W końcu ich skuteczność w anihilacji oraz destabilizacji wioski nie wzięły się znikąd. Nawet jeśli ludzie należący do organizacji byli zaślepieni jakimś światem bez przemocy, to i tak nie byli idiotami. Ba, to były sprytne, zwinne osoby, pełne niezwykłych umiejętności.
![](https://img.wattpad.com/cover/107808559-288-k440765.jpg)
CZYTASZ
Daleko [Naruto]
FanfictionNie zawsze wszystko toczy się tak, jak my byśmy sobie tego życzyli. Naruto Uzumaki doskonale przekonał się o tym na własnej skórze, gdyż w jego przypadku pytanie brzmiało: "Co może pójść po myśli?". Odpowiedź nigdy zadowalająca nie była, ale chłopak...