v50

561 57 5
                                    

Seiko leniwie przeciągnęła się i obróciła z jednego boku na drugi. Była tak szalenie zmęczona! Wróciła raptem wczoraj do bazy, ale do tej pory nie mogła się wyzbyć wycieńczenia. Doprawdy nie lubiła się przemęczać, ale niestety ostatnimi czasy była często zmuszana do wysiłku. Cóż, miała przynajmniej nadzieję na to, że Czcigodny Jashin był zadowolony z ofiary, którą mu sprezentowała.

Mamoru, człowiek który z nią dokonał tej masakry, był niezwykle zadowolony z ich czynu. W przeciwieństwie do niej nie należał do leniwych i po wszystkim został, aby pomodlić się do ich boga. Jej Jashin musiał to wybaczyć, lecz naprawdę była wykończona po walce. Ogólnie wolała zajmować się mniej wymagającymi ofiarami, lecz nigdy by się do tego nie przyznała.

Seiko, dziewczyna która zabijała wraz z Goro, była tchórzem.

Wtedy uciekła, gdy jej towarzysze zginęli z ręki tego blondyna. Nie chciała go już spotykać, gdyż nie sądziła, by Jashin był zadowolony z demona w owczej skórze. Tak to sobie tłumaczyła.

Było ich dziewięciu, a wraz z Ryoko dziesięciu. Samoistnie podzielili się na czwórkę, dwie dwójki i dwa samotne strzelce. Ona dołączyła się do jednego z nich. Do Mamoru, który należał do najbardziej niebezpiecznych z nich wszystkich. Jak się spodziewała - Mamoru nie był zadowolony z jej towarzystwa, ale też i nie narzekał. Nie folgował Seiko i zaciągnął ją do akcji, która nie należała do bezpiecznych. Ona i jej iglice były szybkie, jednak prawdziwą bronią zielonowłosej Seiko była trucizna. Nie lubiła długich starć, wolała szybkie i jednoznacznie wygrane przez nią. Dlatego właśnie była tchórzem, ponieważ nie podnosiła poprzeczki. Mamoru na jej miejscu spróbowałby wygrać z blondynem, choćby i za cenę swojego życia. A ona się na to nie zdobyła.

W tamtym momencie, gdy spała w "swoim" pokoju w podziemnej bazie, nie przypuszczała, że niedługo przyjdzie jej toczyć walkę z dawnym kompanem i jego nowym kumplem - zabójczym jinchuuriki.

*

Tymczasem niejaki Mamoru, choć niebezpieczny, to i nieostrożny, niespecjalnie wpuścił do bazy jashinistów swojego wroga - chłopaka o jasnych włosach. I gdy Mamoru zmywał z siebie krew i posilał się, Ryoko wykorzystywał swoją unikalną zdolność i ustalał kierunek, którędy powinni zmierzać, by wyplenić ostatnich jashinistów z Kraju Wody.

Było ich niewielu, gdyż tylko dziewięciu z jednej prostej przyczyny. Zarówno Akatsuki, jak i jashiniści byli stosunkowo młodymi grupami i  nie dało się zgromadzić nie wiadomo jakiej świty w tak krótkim czasie. To był duży plus dla Ryoko i Naruto, którzy chcieli po prostu wyjść stamtąd, ale przedtem rozwiązać problem z wyznawcami. Co będzie dalej - o tym już nie myśleli. Liczyło się tu i teraz.

Kurama obserwował poczynania chłopców, którzy powoli zmierzali do miejsca, gdzie znajdował się czarnowłosy Mamoru. Siedział za kratami, które trwały wiecznie zamknięte, lecz obecnie aż tak nie ciążyły Ogoniastej Bestii, jak miało to miejsce kiedyś, długie lata temu. Ogólnie wiele rzeczy zmieniło się w mentalności Lisa, choć na pierwszy rzut oka był taki sam.

Uznał, że dobrze, że mają tego Ryoko, który najwidoczniej stał się kimś w rodzaju przyjaciela czy kompana dla Naruto. A przynajmniej na to wychodziło. Chłopak posiadał dobrą orientację w tym labiryncie korytarzy i dodatkowo był wytrawnym tropicielem.

Co innego ta dziewczynka, jego siostra. Rie, bo tak miała na imię, była wniebowzięta z powodu, że znowu jest przy swoim bracie. Lecz miesiące spędzone z dala od dobrej diety, ruchu i słońca, przyprawione jeszcze biciem - nie wpłynęły na nią za dobrze. Przepływ czakry miała dziwny. W pierwszej chwili Kurama pomyślał, że to ze względu na okrutne warunki, w których żyła przez ostatni czas. Że wkrótce Rie może umrzeć, z powodu osłabienia i obrażeń. Ale Ryoko nie wyglądał, jakby się tym martwił, a przecież z pewnością też czuł te zaburzenia w przepływie jej czakry.

Daleko [Naruto]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz