v22

1.7K 148 7
                                    

Ciemność jest jedną z największych zagadek świata.
Niby ją znamy, jak gwiazdy, które patrzą na nas z góry co noc i wysłuchują próśb. Ale tak naprawdę co o niej wiemy? Jest owiana setką tajemnic. Dla jednych intrygująca, dla innych przerażająca. Tak samo jak ta niepozorna otchłań znajdująca się nad naszymi głowami, zwana niebem.
Można się w niej zatracić, oddać się jej, lub uciekać przed jej siłą. Lecz prawda jest taka, że to nie my decydujemy, lecz ona. Czy zostawi nas przy sobie, czy nas odda jasności życia. To nie zależy od nas.
Naruto jednakże nie wiedział czego pragnął, podczas swojego pobytu wśród bezkresów ciemności. To było tak, że po prostu w pewnym momencie otworzył oczy. I dopiero wtedy zdał sobie sprawę, że gościł u ciemności. Wcześniej po prostu był, istniał. Teraz znowu żył.
Pierwszymi myślami, jakie zaświtały mu w głowie, to gdzie ja jestem? Odpowiedź spadła szybko. A właściwie to weszła. Przez drzwi.
Była nią pielęgniarka, która wyjaśniła pokrótce gdzie jest i co tu robi.
To był szpital. W samym sercu Kirigakure. Wyśmienicie.
Okazało się, że dziewczyna, którą uratował przed śmiercią z rąk jashinisty, postanowiła odwdzięczyć się i pomóc. Uznała, że musiał mieć jakieś obrażenia, albo po prostu zemdlał poprzez utratę zbyt dużej ilości czakry i zatargała go do szpitala. Od tamtego wydarzenia minęły tygodnie. Dwa tygodnie. Calutkie czternaście dni przeleżał nieprzytomny. A miał wrażenie, że minęła chwila, kilka minut. Albo i sekund.
- Przesadziłeś, a ja przeceniłem twój poziom - stwierdził Kurama, zakańczając tym samym ten temat, gdy chłopak chciał go wypytać o to i tamto.
Cóż, jego pamięć posiadała luki. Nieduże, lecz kto wie, czy nie trwałe? Poza tym, jego zdrowie nie ucierpiało zbyt mocno. Był jedynie wycieńczony korzystaniem z tego... czegoś. Cokolwiek to było, nie uleczyło jego rany ciętej, którą celowo zrobił sobie, aby to sprawdzić. Jedyne, co otrzymał w ramach tego eksperymentu, to upomnienie pielęgniarki. Nic więcej.
Po kolejnych, owianych okropną nudą, pięciu dniach, mógł opuścić dom rannych i chorych. I teoretycznie mógł wybrać się w dalszą podróż, ku tajnej bibliotece Bijuu. Ale najpierw musiał odbyć pewną trudną rozmowę z samą Mei Terumi, Mizukage wioski.
Mei nie należała do głupich dziewczątek, w innym przypadku nie zagrzałaby sobie miejsca jako Piąta Kage Wioski Ukrytej we Mgle. Zadawała konkretne pytania i oczekiwała konkretnych odpowiedzi. Konkretnych odpowiedzi, których Uzumaki nie powinien zdradzać. Jednakże wyszło jak wyszło. Mizukage dowiedziała się jak nazywa się blondyn, gdzie nauczył się walki i innych tego typu informacji. Ostatecznie jednak nie uzyskała jednej z najważniejszych - celu podróży chłopaka. W sumie, jeśli nie posiadał złośliwych ambicji Akatsuki, nie przeszkadzał on jej na ziemiach Kraju Wody.
Skończyło się na tym, że puściła go wolno. Naruto nie spotkał podczas swojego pobytu nikogo znajomego - ani nieznajomej, którą uratował, ani znanej mu Aiko Izumi.
Zresztą nie miał zbytnio okazji - prawie cały czas spędził na szpitalnej sali. A po rozmowie z Mei Terumi (która odbyła się od razu po opuszczeniu szpitalu), opuścił mury wioski w trybie przyspieszonym.
Droga zajęła mu kilka dni. Cały czas podążał za wskazówkami Lisa, czasem pytając o rzeczy na temat swojej niedawno odkrytej zdolności.
Powiedział, że zdecydowanie geny Uzumaki'ch pomagają mu w "wytrzymaniu" natężenia tej zdolności. Kurama uznał, że użytkowanie z tego jest trudne i niebezpieczne, o czym świadczyła ostatnia akcja. Niby Naruto wyleczył rany kunoichi, lecz nie panował nad tym. Zdolność po prostu ją mozolnie leczyła, a przy okazji pazernie pożerała jego siły. Kyuubi już zaczynał układać sobie w głowie plan odnośnie ćwiczeń nad tą zdolnością, o czym blondyn miał wkrótce się przekonać.
Ale to nie było teraz ważne. To były tylko nic nie znaczące wydarzenia. Szpital, Mizukage, wioska... to było nic, od tego, co czekało go teraz.
Chłopak, gdy uporał się z labiryntem bagien i innymi niespodziankami, stał przed ogromnym, starym drzewem. Nie był to żaden gatunek, jaki mógłby znać. Drzewo posiadało fioletowo-brązowe liście oraz niewiarygodnie czarną korę.
- Jesteś na miejscu - ogłosił Kurama. - Teraz po prostu wejdź na to drzewo.
Naruto posłusznie chciał wejść na drzewo za pomocą czakry w nogach. Lecz ze zdziwieniem zauważył, że chodzenie po nim nie wychodzi mu.
- Dlaczego?... - zaczął.
- To drzewo absorbuje czakrę, ale tylko wtedy, gdy ją mu dajesz - wciął się z wyjaśnieniem Lis.
Uzumaki nie ciągnął tematu. Kiedyś sądził, że zna świat. Że zna wszystkie jego tajemnice, zasady, regułki jakimi się rządzi. Jednak parę tygodni temu dowiedział się, że posiada w sobie coś. I dodatkowo, że istnieje tajna biblioteka, którą zwał biblioteką Bijuu. Ach.. no i od dzisiaj wiedział, że w pięknym Kraju Wody, wśród drzew bagiennych i błotnistych stawików, stoi sobie drzewo, które zabiera czakrę. Życie jest jednak pełne niespodzianek, a los ma zawsze intrygujące plany wobec nas.
Naruto nie wspinał się po drzewach od dobrych kilkunastu lat. Jednak przywykł do chodzenia po nich, było to nie męczące i wygodne. I prawdopodobnie ze względów na brak większej wprawy, nie skrył się pod liśćmi w parę sekund, tylko jakieś dwie minuty.
Gdy znalazł się wśród sztywnych i silnych liści, zauważył, że konar u góry posiada ukryta dziuplę. Lis powiedział mu, że tam znajduje się klucz. Chłopak zanurzył w ciemnym odmęcie rękę. Nie mógł jej włożyć dalej, niż do łokcia, ponieważ była wąska i podróżna.
Po dłuższym szukaniu na ślepo, natrafił ręką na jakiś sznurek. Był przylepiony do ściany, więc wydrapał go i pociągnął. Usiłował wyjąć go na zewnątrz, ale nie mógł.
- Ach! O co tutaj chodzi?! - Warknął na głos, szarpiąc linką.
- Dzieciaku... już. Zostaw tę linkę, do diaska - prychnął z politowaniem, o ile tak się da. No, on umie.
Blondyn na chwilę zamarł w bezruchu. Po chwili puścił linkę oraz wyjął rękę z dziupli.
Chłopak nie rozumiał, o co chodzi, a zdezorientowanie pięknie wymalowało się na jego twarzy.
- Teraz zejdź ze tego drzewa i idź na wschód. - Ogłosił Kurama.

Naruto chciał zadać pytania, dopytać o co z tym chodzi. Jednak zdusił to w sobie. Im mniej pytań, im więcej ruchu, tym szybciej tam będę - powtarzał sobie niczym mantrę. W gruncie rzeczy powtarzał sobie coś na wzór tego nałogowo. Ilekroć Kyuubi dawał mu kolejne, lakoniczne wskazówki, ograniczające się do głównych mijanych rzeczy i kierunków świata.
Chłopak zeskoczył z drzewa i miękko wylądował na nogach. Zaczął bieg w wyznaczonym kierunku, omijając stawiki bagienne.
Po jakiś kilku minutach, stanął przed dziurą, której tajemnice skrywała ciemność. Zanim Kurama zdążył coś powiedzieć, blondyn wszedł do jaskini. To było tak, jakby wkoło jego pasa i kończyn zawiązał ktoś sznury i zaczął go za nie ciągnąć.
Nie oponował wiedząc, że zmierza we właściwym kierunku. Był zdeterminowany, aby osiągnąć swój cel, którym była, o ironio!, biblioteka.
Było ciemno, zimno i wilgotno. Im dalej szedł, tym wszystko się zmagało. podłoże było nierówne i chłopak co jakiś czas potykał się.
I tak było ciągle. Kurama nie odzywał się, a w jaskini panowała bezgraniczna cisza, przerywana jego oddechem oraz krokami. Miał wrażenie, że pokonywana droga trwa, trwa i trwa. Nie ma końca, tylko ten nieszczęsny początek. Aż w pewnym momencie w oddali pojawiło się światło. Pochodnia, umieszczona daleko przed nim. Ucieszył się, w końcu widząc efekty swojej długiej podróży.
Wkrótce stanął przy źródle światła. Będą koło pochodni, zauważył kilka istotnych rzeczy. Tutaj początek posiadała podłoga - piękna, purpurowa płytka. I ściany zaokrąglane u góry, wygładzone w kremowym kolorze. Za to pochodnia była zwykłą pochodnią, lecz jej stolarz był prawdopodobnie z miedzi, pięknie wykończony.
Wysokość sufitu sięgała może trzech metrów. To było zdecydowanie za mało, aby przeszła tędy Ogoniasta Bestia. Gdy spytał o ten fakt Kuramę, ten powiedział, że na co by mu było czytanie tych zwojów? W końcu żył setki lat, co miał wiedzieć, wiedział. Poza jedną, obecnie priorytetową informacją. Na ten temat nie wiedział praktycznie nic, lecz Naruto i on musieli to wiedzieć. Wiedzieć więcej o tajemniczej zdolności. Informacje, które posiadał na ten temat Lis były skąpe, a pamiętał, że tutaj schowany jest pewien specjalny zapis, którego treści nie znał. Nie znał, lecz wiedział, czego dotyczy.
Tymczasem Uzumaki zaczął przechadzać się po oświetlonym, eleganckim korytarzu. Na jego końcu czekał na niego oczekiwany cel.
Jeszcze nie widział obszernych półek z książkami oraz zwojami, ale miał świadomość, że już wkrótce je ujrzy. Czuł bicie swojego serca, które grało pieśń podekscytowania i determinacji. Nie żałował swojej ucieczki z wioski. Nie myślał o tym. O obietnicy złożonej Sakurze*, o wszystkich, których zostawił. O porzuconym gdzieś tam marzeniu.

Może rzeczywiście było to tylko dziecięce marzenie? To nie było istotne.
Gdy usłyszał za sobą donośne szuranie, a posadzka lekko się zatrzęsła, obrócił się i nie widział bezkresnej ciemności, tylko ścianę w tym samym kolorze, co reszta.
A więc po to był ten sznurek? - Spytał sam siebie w myślach.
To też nie miało większego znaczenia. Młody Uzumaki obrócił się i ponowił drogę po ciemnych, eleganckich płytkach.
Nie miał pojęcia, co go spotka na końcu korytarza. A właściwie, to kogo spotka.

*
Długość części:
1410 słów
* Chodziło o tę obietnicę, którą jej złożył zaraz po ucieczce Sasuke. Że go sprowadzi z powrotem do wioski.

Chwilę mnie nie było, ale już jestem.

Myślę, że czasem potrzebuję chwili odetchnienia od pisania, aby powrócić z nowymi wątkami i znośnymi opisami. Ta... oraz chwili do uporania się z pierwszymi tygodniami szkoły.
Echh... nie będę mówić co się działo, bo szkoda słów.
Życzę miłego ranka, południa lub wieczora! No i by nie zadawali za dużo!

Daleko [Naruto]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz