Kyuubi leżał opierając pysk na łapach. Jego oczy były otwarte a on sam był na niezłym stadium złości. Woda w pomieszczeniu wręcz wrzała, a od niego biła aura pełna zawiści i chęci mordu. Nawet jego czerwone oczy wydawały się czerwieńsze niż zazwyczaj.
Tak, Kurama obecnie był tym Lisim Demonem, jakim go widzą głupiutcy ludzie. Czyli że teraz z przyjemnością siał by terror w jakiejkolwiek formie, gdziekolwiek i jak najdłużej. A wszystko to za sprawką pozornie niewinnej babci z klanu Izumi. Mędrcu Sześciu Ścieżek broń tych, którzy zlekceważyli i zlekceważą kiedykolwiek tę kobietę. Zwłaszcza jeśli będą to osoby z zapieczętowanym w sobie Bijuu, lub po prostu będą posiadać coś, czego ta kobieta nie akceptujcie. Oby spłonęła na stosie. Trzy razy. Żywcem. A przed tym oberwała z dziewięciu, rudych ogonów.
Tak. Kyuubi nie mając teraz zbyt wiele do roboty, snuł więc nierealne marzenia o unicestwieniu klanu Izumi z tej planety. Nie chcecie znać pozostałych pomysłów Lisiego Demona, uwierzcie. Ten to ma wyobraźnię.*
Obudził się może i nie pierwszy, ale na pewno nie ostatni. Wstał, przetarł dłońmi oczy i spróbował skontaktować się z Kuramą. Dalej nic.
Wyszedł z części mieszkalnej? Wypoczynkowej? I poszedł do innej części, gdzie możliwe było zjedzenie czegoś oraz napicie się (wody oczywiście).
Gdy zjadł i ugasił pragnienie, wyszedł spod pokładu i stanął w tym samym miejscu, gdzie wczoraj. Podziwiał wczesne niebo i falującą się wodę. Morze było silne, w końcu nawet nie wiadomo ile wraków chowa w swoich głębinach, ale było też spokojne i nie każdy statek słało pod morskie głębiny. Można je porównać do idealnego shinobi - opanowany, ale i potężny. Gdy dojdzie do czegoś, to on wygra. Właśnie tak Naruto widział tę tonie wodną.
W sumie to każdego można by było utożsamić z jednym z żywiołów. Czy może typ czakry decydował w jakimś stopniu o charakterze? Czy taka opcja jest w ogóle realna?*
Nastał wieczór. Niebo było już zabarwione odcieniami czerwieni, pomarańczu, żółci. Niebieski odszedł w zapomnienie.
Tymczasem blondyn ciągle myślał. W końcu nie miał nic lepszego do roboty, niż truć sobie życie pytaniami bez odpowiedzi. Przynajmniej nie mógł narzekać na nudę. Tak jak wiele dusz, które wyjątkowo jej nie akceptują, uważają za najgorsze co może ich spotkać.. to Naruto właśnie łaknął tej nudy, spokoju.
Od ostatniego ataku minęła chwila, parę dób. Jak na razie nie zapowiadało się na powrót bólu w oczodołach. Choć wiedział, że ten stan potrwa chwilę, a nie wieczność, to cieszył się. Chwilowo miał spokój. Moment odetchnienia chociaż w tej jednej kwestii. Taką przynajmniej miał nadzieję. Że teraz nagle nie zaatakuje go ból na statku do Kraju Wody. Wolałby cierpieć w samotności niż przy tych wszystkich osobnikach.
Ale bądź, co bądź to szczerze liczył, iż na razie ma nienaruszony spokój. Idealny, na zamartwianie się innymi rzeczami. Takimi jak jaśniejsze pasemko, chociażby. Nie miał tutaj dostępu do lusterka, więc nie miał pewności, że owe platynowe włosy nie zrobiły się na powrót ciemniejsze i nie powróciły do odcieniu dojrzałej pszenicy. Nie znał powodu, choć podejrzewał, iż to ma związek z atakami bólu w oczach. Od momentu, gdy włosy zmieniły kolor, nie doznał nawet najmniejszego ukłucia cierpienia. Poza tym, jak przywalił sobie ręką o jedną z prycz, ale to nijak się miało do sytuacji. W grę wchodził też fakt jego wymuszonych cichych dni z Kuramą. To również ma w tym jakiś udział, lub przynajmniej tak uważał blondyn. Liczył, iż zmysły go nie zawiodą i bije do odpowiednich rzeczy. Dalej cała sytuacja była zdrowo pokręcona i przypominała puzzle, które od musi ułożyć. I są to puzzle z jakichś trzech tysięcy kawałków. Uznajmy, że chłopak miał dopiero mały element z kilkunastu puzzli. Jednym słowem - nie miał teraz przy sobie zbyt wiele układanki, aby odpowiednio to zinterpretować i wyciągnąć pewne wnioski. Póki co, to błądził usilnie starając się ukierunkować samego siebie.
A tak swoją drogą, pomijając mało przyjemne tematy puzzli, ostatnio analizował dogłębnie kwestię Kraju Wiru. Kwestię swojego pochodzenia.
Jego matka była z tamtych okolic. Kushina Uzumaki. Została jednak przeniesiona do Konohy, jakoś przed zniszczeniem wioski. Wioski, która słynęła z niesamowitych umiejętności pieczętujących. Choć sam klan Uzumaki'ch z nich nie słynął, to potrafił się nimi posługiwać i to bardzo zwinnie. Kiedyś uważał to za czarną magię, dorównującą Genjutsu. Nie przypuszczał, nawet w najśmielszych snach, że po kilku lekcjach (takich krótkich) ogarnie podstawy i nie będzie miał z tym większych kłopotów. To było tak, jakby on od początku swojego jestestwa był do tego stworzony. Albo przynajmniej tak się czuł. Miał do tego głowę. Ponoć jego ojciec, którego danych znać nie zna (tak właściwie to cudem zna dane matki, ale czasem nawet Jiraiya puści parę z ust i uchyli rąbka tajemnicy), potrafił wykonywać jakieś bardzo trudne i skomplikowane pieczęcie. Ale to tylko szczegół. Ród Uzumaki'ch słynął z niesamowitej witalności oraz umiejętności sensorycznych. Które w jego przypadku leżały i kwiczały. Co prawda - podczas ratowania Kazekage jego intuicja "pokazała" mu drogę. Ale to nijak się miało do tego, co powinien umieć.
- Hej - usłyszał głos, który dzisiaj jeszcze go nie nawiedzał. A tak swoją drogą, to chłopak liczył, że już go nie nawiedzi. Przynajmniej dzisiaj. - Wybacz za to, że wczoraj tak odeszłam. Po prostu zdenerwowałam się, że mi nie wierzysz. - Wyjaśniła nowo przybyła, stając koło chłopaka. Tak jak wczoraj. Tylko, że tym razem lekko ją zignorował i skupił wzrok na oceanie.
- Nie gniewam się - zadeklarował. - Ale to nie zmienia faktu, że ci nie ufam.
- Już wiem i rozumiem. Nie dziwię ci się. Źle to rozegrałam. Zamiast po prostu się przywitać i zapoznać, ja zachowałam się nachalnie. Przepraszam za to. - Westchnęła stukając palcami o barierkę. - Były dzisiaj delfiny?
- Nie.
- Ach... szkoda - przez chwilę podziwiali razem taflę wody i zabarwione niebo. Oboje byli pogrążeni we własnych myślach. A właściwie to Aiko była pogrążona w rozmyślaniach, a Naruto tak po prostu stał i gapił się w wodną toń. - Nie chcę ciągnąć cię za język, ale chciałabym zadać jedno pytanie.
- Jeśli nie dotyczy moich celów lub danych to pytaj. - Odparł.
- Właściwie to dotyczy jednego, ale może jednak odpowiesz. - Powiedziała cicho, ale nie aż tak, aby nie usłyszał. - Zmierzasz do Kirigakure? - Spytała już głośniej.
Zaskoczyła go tym pytaniem, ale ukrył to i postanowił dopowiedzieć.
- Nie.
- A szkoda... ja tam idę. Bo wiesz.. nie wiem co sobie o mnie pomyślałeś, ale ja naprawdę jestem ninją. I zostałam wysłana ze swojej wioski wraz z moją drużyną do Kiri. Jednak po drodze okazało się, że będziemy płynąć na statku z tej osady, gdzie moja babcia się osiedliła na starość. Wyprosiłam zostanie do następnego rejsu i udało mi się. - Opowiedziała. Naruto z zaciekawieniem słuchał. Zaciekawienia nie ukrył, ale to tylko szczegół. - Pewnie cię zanudzam, ale chcę to wyjaśnić. Mogłam ci się wydać szpiegiem lub kimś takim, ale to wina babci. Kazała rozglądać mi się wśród przejezdnych za kimś innym. A tak się składa, że rzuciłeś mi się w oczy. Win za to te swoje kłaki. - Tu wzdrygnął się, na myśl o pasemku. A co jeśli pojaśniało już wcześniej, tylko on nie zwrócił na to uwagi? Patrząc na to, iż młody Uzumaki był zdolny do wszystkiego, to taka ewentualność była jak najbardziej trafna. Już mu minął ten czas, gdy budził się i czuł się, jakby zamienił skórę z kimś innym. Teraz nie miał potrzeby sprawdzania w lustrze, czy odbicie się nie zmieniło. Może to uczucie miało związek z pasemkiem? Może przeczuwał, gdzieś tam głęboko, że coś ma ulec zmianie? - No nic. Mam nadzieję, że chociaż minimalnie ci to wyjaśniłam, panie bezimienny. Życzę ci spokojnej nocy i udanego rejsu. Dalej liczę na przyjaźń, ale jeśli nie chcesz, to nie będę cię zmuszać. - I odeszła zostawiając go z jeszcze większym mętlikiem.
Nie mogła być szpiegiem, ponieważ chłopak niedawno wyruszył i w kwestii pościgu, to mógł już zostać wysłany, ale ona nie mogła do niego należeć. Czuł, że mówi prawdę, ale nie całą. Jej opowieść ciągle miała luki, a on czuł się tak jakby otworzył drugie puzzle. Sytuacja obrała inny kierunek, niż powinna. Aiko Izumi wiedziała o nim rzeczy, których nie powinna wiedzieć. Z czym prawdopodobnie miała związek jej babcia, kimkolwiek ona jest. Może i powinien się jej przyjrzeć, ale wolałby zostawić dziewczynę w spokoju.
Zmierza to Kirigakure, a on nie. Wraz z zejściem na ląd, ich przypadkiem złączone drogi, rozejdą się. Może na miesiąc, może na kilka lat, a może na zawsze. Rozejdą się.*
Przez ostatnią dobę dużo myślała. O sprawach mniej i bardziej ważnych. Dużo w swojej głowie miała myśli o blondynie. Jinchuuriki, ninja z Wioski Liścia, groźny, silny, spostrzegawczy, niebezpieczny, nieufny, tajemniczy - tyle na razie mogła o nim powiedzieć. Choć dalej nie uważała go za niebezpiecznego, sądziła, że w słowach babci czai się prawda. Ten wyglądający normalnie blondyn miał w swoim środku mrocznego demona, który jest silniejszy od nich wszystkich razem wziętych. Babcia uważała, że te monstrum może na niego wpływać, wypełniać go swoją złą czakrą, przejmować nad nim kontrolę. Nakazała jej uważać. A ona postanowiła odnaleźć w nim sobie przyjaciela. Nie mogła dokładnie sprecyzować dlaczego, ale miała wrażenie, że głównym powodem jest ciekawość. Ciekawość, jak to jest przyjaźnić się z takim człowiekiem. Człowiekiem, który gdzieś tam głęboko miał ukrytą bestię. Mógł z nią rozmawiać? Władać nią?...
No ale nic. Może mu w wiosce nie dają spokoju takie natrętne dziewczynki, które chcą się z nim przyjaźnić? Może jakiś przyjaciel go wykorzystał w swojej obronie? Może ktoś go skrzywdził?
Nie miała wątpliwości (tylko) co do dwóch rzeczy - ten chłopak bez problemu by ją pokonał. Musiał być silny zarówno psychicznie, jak i fizycznie. I musiał przeżyć coś paskudnego. Ktoś musiał go zranić, gdy on potrzebował zobaczyć w kimś sojusznika.*
- Kuramo? Halo? Jesteś tam, Lisie? - Spytał Naruto, usiłując nawiązać jakichś kontakt z Bijuu. Znowu odpowiedzią była cisza.
Tymczasem, po drugiej stronie barykady, Lis myślał, że zaraz go piorun trafi. Mila minęła, nawet więcej. Dlaczego Āto MI: Rokku dalej działa? Najwidoczniej starucha musiała ulepszyć technikę - co jest irracjonalne, tak swoją drogą - albo... Albo na statku znajduje się ktoś, z krwią Izumi'ch w żyłach.
Prychnął.
Nie mógł mieć pewności, ponieważ technika blokowała mu również patrzenie na to, co odwala blondyn. Generalnie wszystko było zablokowane, poza jego głosem, który jakimś cudem się przebijał. Szkoda, że ten Kyuubi'ego nie miał tej siły... chyba... może i Naruto nie miał cudownego głosu z specjalnymi zdolnościami, tylko fart.
Ale z tego co kojarzył, pierwszego dnia chłopak poznał młodą kelnerkę z nazwiskiem Izumi, czyżby była spokrewniona z tym babsztylem i wybrała się akurat teraz, na rejs do (akurat) Kraju Wody?
Cudownie. Nic, tylko dziękować losu, za jego świetne niespodzianki.*
Długość części: 1720 słówRozdział miał być w niedzielę, lecz niestety życie mnie nie kocha i akurat, gdy siadałam do sprawdzania - mój telefon rozbrzmiewał muzyczką, która służy mi za dzwonek.
Nie narzekam, tylko tłumaczę.
No nic, życzę miłego dnia, południa lub wieczoru!
CZYTASZ
Daleko [Naruto]
ФанфикNie zawsze wszystko toczy się tak, jak my byśmy sobie tego życzyli. Naruto Uzumaki doskonale przekonał się o tym na własnej skórze, gdyż w jego przypadku pytanie brzmiało: "Co może pójść po myśli?". Odpowiedź nigdy zadowalająca nie była, ale chłopak...