Gaara był zdziwiony postawą wroga, jak i tym, co powiedział.
Wojna już się zaczęła? I o jakich korzyściach oraz ideałach mówiła? Jak mało wiedzieli oni - głowy wiosek? Było to bardzo niepokojące, lecz wychodziło na to, że w tym wszystkim są jacyś mało znaczący. W końcu wszystko wskazywało na to, że to nieprzyjaciel pociąga za sznurki.
Schwytana dziewczyna nie powiedziała już nic więcej. Pytania o organizację, do której należała, były zbędne. Uparła się, by nic nie powiedzieć. W pewnym momencie Temari mocno się wnerwiła i porządnie zamachnęła się wachlarzem na przykutą do krzesła postać. Wiatr wciskający się w nozdrza i jednocześnie nie pozwalający na złapanie oddechu był nieprzyjemny i bolesny. Ale nie przyniósł rezultatu. Ostatecznie wszyscy skończyli w punkcie wyjścia. Złapanego wroga umieścili w czymś na rodzaj celi pod stałym nadzorem. Dalej nic nie wiedzieli, lecz zdobyli coś - prawdę i kłamstwo. Coś, czym ta dziewczyna handlowała, jak oznajmiła.
Dwa zwoje. Jeden prawdziwy i drugi fałszywy leżały na biurku Kazekage i szydziły z niego. Ich treść nie była szczególnie istotna i to nie o nią tu się rozchodziło. Chodziło tu o to, że oba były identyczne.
Ich kopiarz (o ile kogoś takiego mieli) był bezbłędny. Oba wyglądały jak autentyki, które wyszły spod tej samej ręki. Gaara zaczął nawet podejrzewać, że może słowa nieprzyjaciółki miały w istocie inne znaczenie. Chociaż to była złudna myśl, gdyż to co powiedziała, było klarowne. Jeden to fałszywka, drugi to autentyk.
Po co miała przy sobie dwa? Nie zadali tego pytania, chociaż teraz wydało się ciekawe. W końcu mogli sobie zostawić prawdziwy, a im oddać ten podrobiony. Ach, to wszystko było takie poplątane. Skołtunione niczym niepozwijane nici pozostawione same sobie czy długo nieczesane, równie długie włosy.
- Ona sobie z nas jaja robi - stwierdziła Temari twardo. Dalej w jej oczach błyszczały drobinki złości. Jej wojownicza natura odzywała się w niej pełną mocą. - Gaara, czemu nie damy jej na tortury? W końcu udałoby się ją złamać i wszystko by powiedziała.
- Nie jestem tego pewny - westchnął Kazekage cicho i spokojnie. Choć pozornie nic się w nim nie zmieniło, on sam odczuwał ulgę. Jakby część wywieranej na niego niewidzialnej presji zniknęło. - Wydaje mi się, że ich nie zdradzi. Wie więcej od nas, być może milczenie jest jej na rękę.
*
- Zamknij oczy i schowaj się - powiedział szybko Naruto, gdy tylko wyczuł czyjąś czakrę w pobliżu.
Ona nie czekała, aż jej powtórzy. Szybko stanęła na własnych nogach, gdyż do tej pory nieznajomy ją niósł, i niepewnie podreptała w kierunku jedynej pobliskiej odnogi. Przeciwnik miał wkrótce wypłynąć zza naprzeciwka, natomiast koło nich była dodatkowa droga w bok - ślepy zaułek do kolejnych, licznych cel. Dziewczynka nie chciała do żadnej wchodzić, bała się, że mogłaby wówczas w niej zostać już na zawsze. Postanowiła skulić się na samym końcu odnogi i udawać, że jej tam nie ma. Zresztą nie stać jej było na nic więcej.
Kulała, była słaba i w dodatku przestraszona. Jednak w jej sercu nie zaległ zwykły strach. Nie, to co w niej kiełkowało, przyprawione było brakiem nadziei. Miała, często spotykany u osób długo przetrzymywanych w niewoli, strach pełen pustki. Jej serce drżało przed tym, co miało się stać, lecz jednocześnie stawało się bierne. Nie liczyło się na to, że może być lepiej. Świat ograniczał się do chwili następnej, która z założenia nie mogła być dobra.
Obecnie zależało jej już tylko na jednym - by jej umiejętność rodowa, która była sprawcą tego wszystkiego, nie została użyta. By nikt jej do tego nie zmusił, by ona tego nie zapragnęła.

CZYTASZ
Daleko [Naruto]
FanfictionNie zawsze wszystko toczy się tak, jak my byśmy sobie tego życzyli. Naruto Uzumaki doskonale przekonał się o tym na własnej skórze, gdyż w jego przypadku pytanie brzmiało: "Co może pójść po myśli?". Odpowiedź nigdy zadowalająca nie była, ale chłopak...