v65

595 46 7
                                    

Dotarcie na sam środek wioski zajęło chłopakowi więcej, niż wcześniej zakładał. Wiązało się to z tym, iż droga nie szła prosto, tylko właśnie wywijała się nieznośnie to tu, to tam oraz z ogólnym jej zniszczeniem, przez które blondyn musiał uważać, żeby się nie potknąć.

- Czy ty mnie wcześniej prowokowałeś? - Dopytał Lisa, kiedy już czuł, że znajduje się blisko celu. Wioska była poplątana, to fakt, ale dzięki sensorycznym umiejętnościom Naruto nawet przez myśl nie przechodziło, by miał się tu zgubić.

- Może trochę - przyznał się niechętnie Lis. - Nie było to trudne, dzieciaku.

- Temat rodziców mnie drażni - stwierdził oczywistą oczywistość chłopak - to strasznie niesprawiedliwe, że wszyscy wokół znali ich lepiej niż ja. Że mnie nic o nich nie powiedzieli poza tym, że zginęli podczas twojego rzekomego ataku na wioskę. Dlaczego nie mogli mi o nich opowiedzieć? Wtedy miałbym chociaż to.

- Tak działają ludzie, Naruto - pouczył go Kurama. Jego głos zrobił odrobinę bardziej demoniczny niż normalnie. Najwidoczniej sam wszedł swoimi myślami na drogę do przeszłości. A że ta nie należała do zbyt kolorowych... - Oni myślą, że robią dobrze. Robią źle w imię dobra. Uznali, iż lepiej ci nic nie mówić.

- A czemu ty milczałeś?

- Bo cię nie lubiłem. Ciebie i wszystkich ludzi. I dalej was nie darzę sympatią.

To, czy wierzycie w słowa Kyuubiego, to już wasza sprawa.

Chłopak dotarł na środek wyspy. W samo serce wioski.

Znajdował się tu spalony budynek, przypominający siedzibę Kage. Niedaleko umiejscowiła się płytka fontanna, w której niegdyś pluskały się dzieci (a przynajmniej tak zakładał Uzumaki). Było tu sporo wolnego miejsca na placu, gdzie zapewne urządzano jakieś uroczystości albo rozkładano stragany z produktami na sprzedaż. Widział ławeczki ustawione w cieniach drzew, niektóre dające naprawdę sporo prywatności. Postawione tu budynki, wydawały się być tymi najważniejszymi w wiosce.

Przechodząc obok niskiego, dużego budynku w kształcie litery L, Naruto wyczytał na tabliczce: „Akademia Ninja". Zaraz obok budynek miał sygnaturę listu i dopisek: „Gołębiarnia klanu Hikyahato, otwarte zawsze, jeśli przyniesiesz ziarno". Po drugiej stronie, osunięty bardziej w głąb, przykryty koronami drzew, stał potężny szpital z ogródkiem obok, żeby rekonwalescenci nie siedzieli ciągle w sterylnych pokojach. Zaraz obok ktoś miał swoją kawiarnię, herbaciarnię i inne miejsca do spotkań, by usiąść, pogadać... To było miejsce przeznaczone do ruchu. Serce pompujące krew.

- A oto nasz cel - orzekł Lis, kiedy stanęli przed kolejnym budynkiem użytku publicznego.

Naruto jęknął.

- Poważnie? Znowu biblioteka? 

- Niby gdzie chcesz trzymać wiedzę, bachorze? - Zrugał go Kurama tak, że aż w uszach blondyna zadudniło. - W kawiarni?

- Siedzibie Kage może?

- Nie widzisz, że zostały po niej same zgliszcza?

To prawda. Dziwna, ale jednak prawda. Inne budynki nie wyglądały na potraktowane jakimś jutsu; ten zaszczyt spotkał wyłącznie biuro najważniejszej osoby w wiosce.

Biblioteka zwieńczona była półkolistym, częściowo szklanym i częściowo zawalonym dachem. Ona też ucierpiała, ale ciężko orzec, czy za sprawą jakiegoś shinobi czy po prostu ze starości.

Uzumaki na moment się skupił na systemie pieczęci. Dostrzegał, iż te chroniące budynek Kage były w strzępkach, zaś te otaczające bibliotekę tylko lekko nadszarpnięte, ale dalej się trzymające. Pewnie wrodzy shinobi chcieli wejść również tu, jednak coś ich powstrzymało. Chłopak podszedł dość niepewnie jak na siebie do budynku, a następnie postawił stopę na wysłużonym schodku w górę. Nic się nie stało. Zaczął iść dalej.

Daleko [Naruto]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz