v23

1.9K 152 12
                                    

Naruto nie zarejestrował momentu, gdy korytarz ustąpił miejsca ogromnej sali. Była tak wysoka, że sufit zdawał się być nieskończoną, mroczną głębią. Półki z przeróżnymi zwojami i książkami, były tak grube i obszerne, a jednak w tej przeogromnej sali zdawały się mieć o wiele mniejszą powierzchnię. Wszystko tutaj było elegancko przyozdobione, lekko oświetlone przez ogień pochodni. Wyglądało to jak miejsce z zupełnie innej planety. Nigdzie nie widniał nawet miligram kurzu, pajęczyny również nie miały tu bytu.
To miejsce było wręcz perfekcyjne. Nadawało się spokojnie do najbogatszego pałacu, a i tak ta biblioteka przyćmiewała by jego blask.
Uzumaki nigdy nie przypuszczał, że zachwyci się biblioteką. Właściwie to nigdy nie rozważał również opcji, że ucieknie z wioski. I że będzie posiadał jako taki kontakt z Kuramą.
W gruncie rzeczy, to gdyby ktoś mu powiedział, co się będzie działo w jego życiu kilka miesięcy temu - wyśmiałby tę osobę. Gdy był na treningu z sanninem, liczyły się dla niego inne rzeczy. Zdobycie siły, trening i odnalezienie Sasuke. A teraz? To wszystko spadło na dalszy plan, a Uchiha praktycznie spadł w czeluść zapomnienia.
Wiele się zmieniło.
- Kimże jesteś? - Usłyszał czyiś zachrypnięty głos. Naruto obrócił się za siebie, lecz nie zobaczył nikogo. Głos odbił się od półek, podłogi, ścian i rozniósł się aż do samego sufitu. I tym samym zdezorientował chłopaka. Nie widział jego źródła i nie wiedział, czy dobrym pomysłem jest odpowiadać.
Ale skoro to był raczej ludzki głos i znajdował się w sekretnej bibliotece Bijuu, to raczej nie jest to nikt zły, prawda?
- Jestem Uzumaki Naruto - odpowiedział pewnym siebie i donośnym brzmieniem. Słowa odbiły się, niczym piłka, po dalekich sklepieniach. Jednak zdawał się nie być tak głęboki i nie niósł się takim echem, jak głos drugiego rozmówcy.
- Czego tuż chcesz? - Kolejne pytanie, które powtórzyły głuche ściany.
- Informacji - rzekł lakonicznie. Czekał na dalsze słowa nieznanej postaci. Chciał ustalić, gdzie ten ktoś jest.
- Kuramo, wiesz może kto to jest? - Spytał w myślach, licząc na odpowiedź.
Nie uzyskał jej. Na myśl od razu przyszły mu dni, gdy niejaka Aiko Izumi blokowała mu połączenie z Lisim Demonem. Nie chciałby nawrotu tamtych dni.
Czy możliwym jest to, że tajemnicza osoba, z którą teraz rozmawiał, również jest z tego klanu i niepostrzeżenie rzuciła na niego tę technikę? Oby nie.
- Jakichże informacji? - Padły nowe słowa, które wyrwały chłopaka z chwilowego zamyślenia.
- Takich, które znajdę tylko tutaj. - Powiedział już mniej pewnie, niż wcześniejsze zdania.
- Takichże, któreż są tylko tu? - Zdziwił się. Lub przynajmniej tak to brzmiało. - Toż to mało przekonujące. Cóż mnie trzyma, bym cię z tegoż niemalże świętego miejsca nie wyrzucił za próg? - Dźwięk po raz kolejny odbił się od ścian głębokim, może i nawet przerażającym, echem.
Świat wydał się mu nagle zimniejszy. Mroczniejszy.
Poczuł zimny dreszcz na karku, a głowy naleciały mu przeróżne myśli. O Akatsuki, które ewidentnie planowało coś złego. O Gaarze i innych jinchuuriki, które zdawały się być w wcale nie jakimś małym niebezpieczeństwie. O tajemniczych planach Orochimaru, które mogły okazać się wyjątkowo paskudne. O przyjaciołach, którzy może go szukają? Czekają na niego? A on ich zostawił.
Wątpliwości. Pierwszy raz, od kiedy zdecydował się odejść, nawiedziły go wątpliwości. Cały czas był pewien swoich działań. Do teraz.
Bo czy przy tym całym zamieszaniu, przypadkiem o czymś nie zapomniał?
O tym, że wioska może go potrzebować? Że może być potrzebny gdzie indziej? Ale z drugiej strony, to doskonale pamiętał swoje samopoczucie, leżące w najgłębszym rowie oceanicznym, gdy był w wiosce. Nie czuł się dobrze, miał wrażenie, że on to nie on. Potem to zniknęło. W jakimś sporym procencie.
Teraz ponownie zanurkował w głębinach otchłani.
- Jesteś że za młody, by być sam, młody człeku. - Przez myśli przebił się ten jeden głos, już znajomy, lecz wciąż obcy. Uciszył od kołatające przemyślenia. - Zagubiony i nieświadomy że jesteś, wciąż nie wiesz. - Zagadnął po raz kolejny. - Szukasz nowego, zapominając o starym.
Spojrzał przed siebie. Do tej pory bezcelowo wlepiał patrzałki w podłogę.
Kilka metrów od niego stał sobie człowiek, mający już grubo ponad pięćdziesiąt lat. Ubrany w eleganckie, szaro-srebrne kimono z białymi włosami i pomarszczoną twarzą. Jego oczy zdawały się emanować pozytywnymi emocjami. Oraz okrytym smutkiem.
- Jednakże mimo to, dobrze, że tu jesteś, Uzumaki Naruto. - Zrobił pauzę w mówieniu. - Wybaczże wpadłem w twój żeś kręty umysł, lecz musieć to musieć. - Powiedział. - Jam że zwać się Dafilo Treham i być że człekiem, któryś jest opiekunem tegoż miejsca. - Przedstawił się. Jego głos cały czas posiadał swe echo niosące się po sklepieniach. - Mamże nadzieję pomóc ci w szukaniu informacji, któreż są tylko tu.

*
Lis leżał spokojnie za kratami. Głowę opierał na skrzyżowanych łapach, czerwone oczy z eliptycznymi źrenicami były zamknięte. Ogony pozostały w bezruchu.
Mógł uprzedzić blondyna o tym, co go czeka zaraz po wejściu do biblioteki, ale zrezygnował z tego pomysłu.  I tak wiedział, że sobie poradzi. Nie miał z czy sobie nie poradzić. W końcu Dafilo lubował się w sprawdzaniu czyiś umysłów i zostawianiu czegoś na pamiątkę. Oczywiście nie posiadało to większego sensu. W końcu dostęp do tego miejsca był ciężki i mało kto o niej wiedział. Zapewne jedna osoba na dekadę to tłok. Więc nigdy nikogo nie wyrzucał, ale straszył, że to może zrobić. Tak naprawdę nie mógł, a gdyby mógł to i tak by tego nie zrobił.
Dafilo był specyficzny, a poza tym to pewnie miał w tym swój głębszy cel.
Kto go wie.
Lisi Demon poza nim znał jeszcze jedną osobę, która zaliczała się do nieprzewidywalnych. Tak, mowa tu o jego obecnym pojemniku.
- Nie baw się w nadzwyczaj ostrożnego, dzieciaku. Oboje wiemy, że marcie ci to wychodzi. - Mruknął przypominając sobie sytuację z babcią Izumi. No i słysząc myśli chłopaka. Nie wiedział co o tym myśleć i czy iść za Trehamem, gdy ten zakomunikował, że chce go gdzieś zaprowadzić. Ale cóż, Dafilo to wieczny patron tej sekretnej biblioteki. Blondyn powinien my zaufać chociażby ze względu na fakt, że bez jego pomocy marnie sobie poradzi w szukaniu odpowiednich zwojów.
- Kumara, czemu się nie odzywałeś wcześniej? Mam mu zaufać? - Dopytał.
- Moim priorytetem nie jest odpowiadanie ci na każde pytanie, dzieciaku. - Powiedział jedynie i zignorował kolejne pytania usiłując usnąć. Bycie przewodnikiem jest strasznie męczące. Że też jemu przypadł ten zaszczyt, a nie temu durnemu Shukaku. Ten to by się cieszył i miotał tym swoim piachem. Okropność.

*
Ostatecznie młody Uzumaki poszedł za bibliotekarzem. Można powiedzieć, że musiał. W końcu przejście, którym tu trafił zniknęło, a Kyuubi niejasno mu przekazał, że ma mu ufać. Chyba.
Coś mu nie pasowało w osobie starca. Jego ruchy były płynne, ciche. Za ciche. Głos zdawał się lepiej odbijać od ścian echem, od głosu niebieskookiego. Dodatkowo wszedł mu do głowy i wyciągnął na wierzch myśli, o których Naruto nawet nie wiedział. No i im bliżej był, ponieważ przyspieszał kroku, aby iść na równi z mężczyzną. Nie wyglądał na młodego, a szedł tak zadziwiająco szybko! Wracając - im bliżej był, tym zauważał kolejne elementy. Dafilo był bardzo blady, jego czarne tęczówki odbijały światło. Uszy wydawały mu się za krótkie, a twarz niesamowicie zmęczona. Majaczył na niej smutek, nieszczęście. Palce u rąk miał schowane tak, że nie było ich w ogóle widać. Mankiety były przyozdabiane w dość nietypowy, można by rzec ekstrawagancki, sposób.
Facet zdawał się mu dziwny, skrywający o kilka za dużo tajemnic, aby dać mu zaufanie.
Nie chciał ufać.
Ale wtedy jeszcze nie wiedział, co przyniosą mu kolejne dni.

*
Sakura oddawała się praktycznie w całości medycynie. Pomagała często i dużo w szpitalu lub uczyła się z książek o ziołach, sposobach leczenia i innych. Było tego dużo. I właśnie to było tym czymś, co lubiła w sztuce leczenia. Dużo nauki, czy też praktyk, zjada dużo czasu. A im więcej czasu zje, tym mniej zostawia dla myśli. Biegających ku Sasuke, którym (wstyd przyznać) do tej pory była zauroczona. I Naruto, który był jej przyjacielem. Wkurzał ją, był niedojrzały i głupi. Nie zliczy ile razy zdzieliła go w potylicę, aby przywołać go do porządku.
Kiedyś nie nazwałaby go przyjacielem. Nie darzyła go choćby krztą sympatii. Dopiero, gdy go poznała, zobaczyła, że nie jest tylko głupim dzieciakiem.
Można się śmiać, ale potrzebowała ich. Chciała ich tutaj - w Konosze. A tymczasem obaj byli z daleka od niej i wszystkich innych. Daleko od życia ninja. Od przyjaciół. Od wszystkiego, co było pewne i poznane.
- Sakura - usłyszała znajomy głos Shizune - Piąta cię wzywa.
- Dobrze, skończę i idę. - Odpowiedziała szybko zerkając na postać czarnowłosej. Zaraz ponownie wróciła wzrokiem do ręki dziewczynki, którą właśnie leczyła.
Zamiast odpowiedzi usłyszała cichnące kroki starszej dziewczyny.
Szybko uporała się z raną i puściła młodą na dalsze poszukiwania kotów. Od razu poszła do zaplecza, gdzie zostawiła fartuch i udała się prosto do gabinetu Hokage. Co jak co, ale chyba każdy wie, że wściekła Tsunade to nie jest nic dobrego. 

*
Długość części:
1422 słowa

Rozdział dedykowany wszystkim rannym ptaszkom...
... lub osobom, które muszą wstawać do szkoły.
Życzę miłego ranka, południa lub wieczoru!

Daleko [Naruto]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz