Lae uważnie wpatrywał się w postać Hokage, która spokojnie ale i twardo tłumaczyła mu dokładniej to, na czym polegała jego rola w tym przedstawieniu. Musiał uważać na Sai'ego, wiedział to doskonale. W końcu brunet był pieskiem Daizo. A ten typ na pewno miał w tym jakichś interes, aby czarnooki trafił do tej drużyny. Akurat teraz. Na pewno.
Lae był niemalże pewien, że Sai również wie, że on nie jest zwykłym ninja, a właśnie ANBU. To była kolejna pewność, oczywistość.
A więc skoro znali nawzajem swoje „pochodzenie", to po co była ta szopka? Ach, no tak. Z powodu celów. On musiał pilnować Sai'a, a Sai musiał coś zrobić. Daizo wyznaczył mu jakieś zadanie, które Lae musiał udaremnić. Co za pieska fucha. Przecież oczywiste jest to, że brunet będzie działał jak przystało na członka Korzenia. A Lae jak przystało na członka ANBU.
Obaj są z tej samej ligi - od zadań specjalnych. Mają za sobą ciężkie treningi i lata praktyk. Jedyne, co ich różni to sposób działania. To, jaki trening przeszli i co mieli w głowach.
Tak więc zbliżenie się do Sai'a i udawanie jego kumpla nie wchodzi w grę, gdyż to nie wyjdzie. Trzeba działać w inny sposób.
- Zrozumiałeś? - Spytała pod koniec wykładu Hokage.
- Tak - odparł lakonicznie.
- Dobrze - rzekła patrząc twardo na młodszego chłopaka. - Za kilka dni zostaniecie przydzieleni do jakiejś misji. Masz pilnować Sai'a i działać wedle moich wytycznych. Zrozumiałeś?
- Tak - ponowił swoją odpowiedź.
Tsunade kiwnęła głową. Niedługo po tym geście Lae lekko jej się ukłonił i wyszedł z gabinetu w normalny sposób, nie znikając w kłębie dymu.
Blondynka westchnęła ciężko. Wiedziała, że dokonała odpowiedniego wyboru. Że Lae jest odpowiedni do tej roli, jednak teraz zaczynała dostrzegać błędy swojego wyboru.
Chłopak był zdolny, ale miał za sobą ciemną przeszłość. Być może dla niego lepiej by było, gdyby brązowooka zostawiła go w spokoju i pozwoliła w dalszym ciągu wypełniać misje w masce ANBU. Jednak czuła, że to jest dobra decyzja. Ciężko to wyjaśnić, ale było z nim tak jak z Naruto, który zapadł się pod ziemię i nie było po nim śladu życia. Czegokolwiek. Nic.
Jakby zginął.
Tak jak jej narzeczony i brat - marzył o zostaniu Hokage. I teraz go nie było.
Piąta miała nadzieję, że ten jeszcze żyje i ma się dobrze. Że wróci.
Brązowooka ponownie westchnęła i spojrzała na dokumenty, które miała przed sobą. Dlaczego te wszystkie papiery potrafią tylko się piętrzyć? Dlaczego się mnożą zamiast dzielić?
W dodatku, jakby tego było mało, raz po raz dochodziły do niej informacje o kolejnych atakach Akatsuki. Mieli już ile Ogoniastych Bestii? Wedle najnowszych doniesień, kilka dni temu zdobyli piątą. Ile czasu im zajmie, nim dojdą do dziewięciu?*
Dni mijały Sakurze w wręcz zabójczym tempie. Wstawała dość wcześnie, szła zrobić jakieś małe zakupy czy coś zjeść, aby potem wstąpić do szpitala. Shinobi było na zatrzęsienie na tym świecie, a ich kumulacja znajdowała się w ich wioskach. Naturalnie Wioska Liścia nie odbiegała od tej listy, w końcu była jedną z największych siedzib ninja. Jednak mimo tego, iż prawie każdy posiadający czakrę postanawiał z niej użytkować w zawodzie - lekarzy-shinobi nie było wiele. Większość zdecydowanie wolała walczyć, niżeli leczyć. I właśnie dlatego umiejętność leczenia wydawała jej się czymś istotnym. Ktoś musi zasklepić rany, by wojownik powrócił do formy i mógł dalej wojować. Medyczny ninja nie mógł dać się zranić, ponieważ to on niego zależał stan zdrowia pozostałych towarzyszy.
Jednak tak było w przypadku jakiejś wojny lub misji. Na co dzień był szpital. I chorzy. I ranni.
Zawsze ktoś przychodził, kto potrzebował pomocy. Albo wracał z misji, albo coś innego przy czym coś się stało. Wypadki chodzą po ludziach. No, czasem skaczą.
Dlatego też medyczni ninja byli potrzebni i dlatego też mimo wolnego, które Sakura miała, szła pomóc w szpitalu. Nieważne było, czy zajmowała się dziecięcymi skaleczeniami nabitymi przy gonitwie za kotem, czy poważnymi ranami i otwartymi złamaniami. Chodziło o pomoc ludziom, nie?
No właśnie.
A przy aktywnym spędzaniu czasu, ów czas prędko mijał i zanim Sakura zdążyła powiedzieć „Ramen Ichiraku", już stała w gabinecie Hokage oddelegowywana na kolejną - już drugą - misję z Sai'em, Lae i mistrzem Kakashi'm.
Sprawa wyglądała następująco: od pewnego czasu z Takigakure przyszła niepokojąca wiadomość, którą oni mieli sprawdzić. Czyli mówiąc prostym językiem - cholera wie co się tam dzieje, więc mają tam pojechać i to sprawdzić. A, i tak przy okazji upewnić się, że tamtejszy jinchuuriki jest bezpieczny. W ostatnim czasie Akatsuki zaczęło szaleć, a od piątki nie daleko do siódemki. A im szybciej uporają się z pozostałymi jinchuuriki, tym szybciej zaczną polować na Kyuubi'ego.
Zresztą i tak brak Naruto w tej sytuacji - jako iż był jinchuuriki - był bardzo, ale to bardzo niepokojący i niekorzystny dla wioski. A dla Sakury dodatkowo martwiący. Nie uważała Uzumaki'ego za słabego ninję, ale Akatsuki zabiło Asume mimo tego, iż był silny. I już nie mówiąc o bagażu doświadczenia, który miał na swoich plecach nałogowy palacz.
Kto by się nie bał, patrząc na porywczość blondyna?
Jednak to nie było teraz istotne. Sakura wraz z pozostałymi ukłoniła się i wyszła. Wyruszali natychmiast.*
- Hej, coś się stało? - Słysząc ten głos Sakura prawie się potknęła. Przeskakiwali z drzewa na drzewo podróżując w odpowiednim kierunku, aby trafić do Takigakure. Była zamyślona, ale jednocześnie w miarę skupiona na podróży. Jednak usłyszenie głosu Lae było wręcz czymś niemożliwym. Tym bardziej w tej sytuacji, gdy nie groziło im niebezpieczeństwo, ale zwyczajnie zmierzali ku celowi. No, ten cichy i raczej nieprzyjemny chłopak tak po prostu się do niej odezwał. Czy aby go nie podmienili?
- Hm - mruknęła patrząc ze zdziwieniem na szaro-włosego. - Nic, wszystko w porządku. - Uśmiechnęła się, a potem odwróciła głowę i skupiła wzrok ponownie na punktach przed sobą.
- Wyglądasz na nieobecną - zauważył - podczas wcześniejszej misji byłaś... no, bardziej. - Nie wiedział jak się wysłowić.
- Em, ale naprawdę nic się nie dzieje - zapewniła.
- Coś się stało? - Kolejny głos, tym bardziej po drugiej stronie jej głowy. Sai uśmiechał się zamykając oczy.
- Właśnie o to pytam.
- A ja właśnie mówię, że nic.
Co im się nagle stało?
- Skoro tak mówisz, to pewnie tak jest - zgodził się brunet patrząc na nią i na drugiego towarzysza swoimi czarnymi oczami. - Lae, nie zadręczaj jej. - Dodał lekkim tonem i wyprzedził ich.
Tymczasem chłopak o bordowych tęczówkach już bez słowa dołączył do Sai'a, znajdując się tym samym nieco przed dziewczyną, która westchnęła cicho. Za nic ich nie rozumiała... I dlaczego nagle Lae, patrząc na jego ostatnie słowa, że nie ma zamiaru robić dobrej miny do złej gry, od tak się odezwał? W dodatku zielonookiej nie umknął fakt, iż chłopak zauważył w jej nastawieniu zmiany, mimo iż nie znali się długo i dobrze.
Kim wy jesteście, co?*
Kakashi zarządził postój, gdy zaczynało już zmierzchać. Nikt nie kwestionował jego decyzji i wszyscy zgodnie rozpalili ognisko oraz rozłożyli namioty. I gdy wszystko było już gotowe, Lae bezceremonialnie podszedł do Sai'a.
- Możemy pogadać? - Spytał głosem wypranym z emocji.
- Jasne - odpowiedział czarnooki pogodnym tonem lekko uśmiechając się.
Nowi członkowie drużyny 7. odeszli kawałek od obozowiska. Lae oparł się niedbale o drzewo, tworząc tym samym wrażenie wyluzowanego. Jednak był cały czas był gotowy do ewentualnego ataku.
Zamierzał postąpić wbrew słowom Piątej. Nie zamierzał grać w tę dziecinną grę, którą ona mu narzuciła. Pora przejść na wyższy poziom.
- Wiem, że jesteś od Daizo - zaczął prosto z mostu - a ty wiesz, że ja jestem od Hokage.
Sai również zdjął maskę pogodnego nastolatka-shinobi. Zaczął patrzeć bezuczuciowym i uważnym wzrokiem na swojego wroga przebranego w ubrania przyjaciela. Nie wiedział, dlaczego on to mówi i co mu do daje.
- I obydwoje mamy własne zadania do wykonania - dodał. - Wiesz, do czego biję?
Brunet ani nie kiwnął głową, ani nie powiedział choćby słowa.
- Skończmy z tą dziecinadą, Sai. Ta gra nic nam nie daje. Zgaduję, że nasze cele są przeciwne. Nie udawajmy kolegów z drużyny. Dobrze wiemy, że ty zdezerterujesz w momencie, gdy twoje zadanie stanie się realne do wykonania. A ja będę musiał cię powstrzymać. Dlatego działajmy w prosty sposób: ścigajmy się, Sai.*
Długość części: 1304 słowa
CZYTASZ
Daleko [Naruto]
FanfictionNie zawsze wszystko toczy się tak, jak my byśmy sobie tego życzyli. Naruto Uzumaki doskonale przekonał się o tym na własnej skórze, gdyż w jego przypadku pytanie brzmiało: "Co może pójść po myśli?". Odpowiedź nigdy zadowalająca nie była, ale chłopak...