v67

323 38 12
                                    

Przygotowanie pola do rozluźnienia pieczęci było pracochłonną czynnością. Naruto najpierw musiał wyrysować kredą milion przeróżnych inkantacji, a te ważniejsze z rogów poprawić krwią oraz ozdobić trzema świeczkami. Na szczęście autor zwoju dość rozlegle wszystko opisywał i choć jego język nie należał do łatwych, to dało się sporo z tego wywnioskować - szczególnie, iż skrupulatny zapis został uzupełniony przez mniejsze obrazki poszczególnych elementów.

Kiedy przygotowania nareszcie dobiegły swojego końca, chłopak musiał usiąść na środku przygotowanego pola oraz złożyć dłońmi dokładnie te pieczęcie, które uaktywniały Hakke no Fūin Shiki. Jednak brak ołtarza, a jedynie te zapisy wokół blondyna powodowały, iż technika działała w inny sposób - właśnie nie zakładający nowej pieczęci, a pozwalający modyfikować tę obecną. Całkowite jej zdjęcie nie wchodziło w grę, albowiem to mogłoby się skończyć nawet śmiercią Uzumakiego, a tego nikt z tu obecnych nie chciał. Co innego miało miejsce na kontynencie, gdzie pewna organizacja z znakiem czerwonej chmury i pomalowanymi na czarno niczym alternartywki paznokciami sukcesywnie porywała jinchuuriki oraz później wyrywała z nich Bijuu.

Ale tutaj Naruto był bezpieczny. Niedługo miało się to skończyć, jednak teraz...

Chłopak zgodnie z instrukcjami usiadł po turecku w przygotowanym okręgu. Wcześniej zdjął z siebie górę kombinezonu oraz koszulkę, by mieć widok na swój brzuch. Następnie wziął się za szybkie składanie dłońmi odpowiednich znaków, ażeby uruchomić cały precedens.

Nie czekał długo na efekty.

Świece jakby przygasły. Wijąca się pieczęć ozdobiła brzuch blondyna, wychodząc na wierzch. Przed chłopakiem pojawiła się Istota, która (wedle słów Kuramy) zabrała życie jego ojcu, gdy ten złożył już pieczęć. Chłopak zacisnął swoje ręce w pięści, by „połączyć" je ze sobą. Potem zamknął oczy.

Musiał znaleźć się w swoim wnętrzu, gdzie czatował od pewnego dziesiątego października Bijuu. Kurama nie leżał, jak to miał w zwyczaju. Taka okazja wymagała odpowiedniej ekspresji, czyż nie? Uszy trzymał w górze, łapy również wyprostowane, a ogony gdzieś tam z tyłu poruszały się niespokojnie. Istota znajdowała się za Naruto, który jak w transie szedł w kierunku klatki. Nie odchodziła od niego; w zasadzie to nie chodziła w ogóle. Jakby była duchem uwieszonym chłopaka, niezmiennie czyhała za nim i pobierała czakrę chłopaka.

No tak. Kombinowanie przy pieczęci to nie jej zakładanie, ale swoją cenę się płaciło. Na szczęście Naruto posiadał potężne rezerwy energii.

„Woda" zdobiąca całą podłogę, zaczęła wrzeć, gdy Uzumaki znalazł się przed kratami. Za sprawą Kuramy, ciecz podniosła chłopaka w górę, wytwarzając stożek, prowadzący prosto do miejsca zamku w wysokich kratach. Biała kartka z napisem: „PIECZĘĆ" została szybko zerwana przez wpółprzytomnego niebieskookiego. Odsłonięty prostokąt wymagał klucza. Klucza, którego nie mieli, dlatego też nie zostało im nic innego, niż włamać się do środka.

Istota, cały czas będąca za chłopakiem, zamachnęła się trzymaną kosą. Klatka się nie otworzyła. Ona zaczęła pękać.


*

Wyjaśnienie pannie Rybki całej sytuacji było niemożliwe, dlatego też Ryoko przedstawił jej bardzo okrojoną wersję prawdy.

Zdradziła ich przyjaciółka i oni, nie chcąc, by ta ich śledziła, postanowili się przebrać i w taki sposób wrócić do domu. Panna Rybka mocno kręciła nosem, niezadowolona z kłamstwa. Szczególnie, że blondyn przepadł w wodzie niczym kamień. Ryoko za wszystkie bogactwa tego świata nie miał zielonego pojęcia, co też wyczuł w tym wirze Naruto, że wskoczył w mroczne, wodne otchłanie. I dlatego też nic nikomu nie wyjaśnił w tej kwestii, bo co miał powiedzieć? Przyjaciel tak długo przebywał w kobiecej postaci, że aż oszalał? Tak naprawdę był nie shinobi, a trytonem i postanowił wrócić do naturalnego środowiska? Cokolwiek by powiedział, brzmiałoby to równie absurdalnie, więc postanowił milczeć.

Daleko [Naruto]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz