- Rie!
- Rie!
- Rie!
Ryoko trzymał drobną postać w uścisku. Małą, zaniedbaną osóbkę, która właśnie umierała. Poczucie bezsilności oraz winy wlewały się hektolitrami do jego głowy, lecz jego oczy pozostawały suche. Nie potrafił nawet uronić kilku łez.
To on zaproponował, by została z nimi, a nie chowała się gdzieś, gdzie nie mogliby jej ochronić, gdyby ktoś ją zaszedł. A teraz okazało się, że kiedy była koło nich, to była zagrożona. Śmiertelnie zagrożona. I teraz umierała, ponieważ dwóch ninja (dwóch!) nie umiało jej ochronić.
Naruto przez pierwsze minuty tylko patrzył na ten okropny obraz. Potem powoli podszedł do swoich towarzyszy. Mieli razem wyjść z tej pułapki. Zrobili już to, co mieli zrobić. Jashiniści byli unieszkodliwieni. Teraz miało być już wszystko dobrze. W planach mieli stąd wyjść i wrócić na kontynent. A tak przynajmniej składało się z ich planów - Ryoko chciał zabrać Rie do domu, a Naruto zamierzał zająć się kolejną w a ż n ą sprawą.
Teraz chwilowo wydawało się to, no cóż, bezsensu.
Blondyn w ręce wziął śmiertelną iglicę - nasączoną silną trucizną, której zapach sprawiał, że chłopaka kręciło w nosie. Najwidoczniej nie wszystko wsiąkło w ciało Rie i pozostałości trutki dalej były na broni, którą Ryoko wyjął z jej ramienia.
Zmrużył lekko oczy, przyglądając się iglicy. Była jedną z najbardziej niepozornych i zabójczych broni ninja, jakie chłopak kiedykolwiek widział. Cienka, nieduża i taka połyskliwa. I jednocześnie twarda, ostra, szybka. Nadawała się idealnie do przebijania skóry, lecz jeśli nie trafiała na punkty witalne, to przeważnie nie zadawała silnych obrażeń. Seiko nimi rzucała i co więcej - umiejętnie trafiała w czułe punkty ciała człowieka. Wiedziała w jaki sposób rzucić, by iglica trafiła tam, gdzie zrobi szkodę. A to nie było łatwe. To była swego rodzaju okrutna sztuka.
Oczy Naruto otworzyły się na powrót szeroko. Obraz lekko mu się rozmazał, kolory zawirowały radośnie, jakby zadowolone z tego, że przejęły władzę nad jego ślipiami. Blondyn (lekko zirytowany) szybko zamrugał, a kolory musiały częściowo ustąpić i wrócić na swoje miejsca. Chłopak spojrzał na Rie, którą tulił brat.
I złapał dziewczynkę za chudą rękę.
Ryoko nie powiedział ani słowa. Nie widział nadziei i rozumiał, że Naruto (mimo krótkiego kontaktu z nim i dziewczynką) również pragnie się pożegnać i być przy tej drobnej istocie, gdy uchodzi z niej życie. Młoda, mała Rie...
*
Następnego dnia trzy postacie opuściły bazę jashinistów. Dwóch chłopaków trzymało mniejszą od siebie postać ze jej ręce. A życie, co ciekawe, dalej się w niej tliło.
Rie brała głębokie wdechy, które napełniały jej płuca cudownym powietrzem, a potem wypuszczała je, gdy się tego domagały. Dla dziewczynki tak długo zamkniętej w ciemnym pokoju, normalny świat wydał się czymś nierealnym. Mimo że znajdowali się w Kraju Wody, gdzie wilgotność, mgła i deszcz stanowiły istne jestestwo tej ziemi - to Rie wydał się ten krajobraz najpogodniejszy i najradośniejszy od wszystkich, które dotychczas widziała w całym swoim życiu. A miała już dwanaście lat!
Może i słońce umyślnie schowało się za gęstymi, szarymi chmurami, które przykryły się mgłą. Może i pogoda zwiastowała kolejną ulewę. Może i ziemia była podmokła, a każde otarcie o drzewo czy paprotkę kończyło się mokrymi plamami na ubiorze. Może i Rie lekko zadrżała, gdy poczuła smagnięcie świeżym, wilgotnym powietrzem. Może i wszystko prezentowało się posępnie, a każdy normalny człowiek zechciałby jak najszybciej uciec do swojego domostwa i skryć się przed tą ponurą aurą. Ale dzisiejszego ranka (wręcz paradoksalnie) Naruto, Ryoko i Rie byli szczęśliwi. Starsi chłopcy patrzyli uważnie na kruchą dziewczynkę, która uśmiechała się wesoło i oddychała tak, jakby robiła to pierwszy raz w życiu - smakowała tego niezwykłego doświadczenia, które miało stać się na powrót jej chlebem powszednim. Patrzyła na drzewa, mech, paprocie i... i była zachwycona.
CZYTASZ
Daleko [Naruto]
أدب الهواةNie zawsze wszystko toczy się tak, jak my byśmy sobie tego życzyli. Naruto Uzumaki doskonale przekonał się o tym na własnej skórze, gdyż w jego przypadku pytanie brzmiało: "Co może pójść po myśli?". Odpowiedź nigdy zadowalająca nie była, ale chłopak...