- A my w końcu będziemy mogli udać się do biblioteki. - Zakończył swój wywód Lis.
- Co?! Przybyłem do Kraju Wody, po to, aby odwiedzić jakąś bibliotekę?! - Oburzył się Naruto.
- Nie byle jaką - warknął mało przyjemnie, patrząc na niego z konsternacją - tylko tajną bibliotekę, o której mało kto wie. A właściwie, to nikt z ludzkich istot. To licząca setki lat, biblioteka, którą można nazwać własnością Bijuu, dzieciaku. - Zakończył swoją wypowiedź prychnięciem, pomału kładąc się na brzuchu.
- Czyli to sekretne miejsce Bijuu? - Zdziwił się chłopak. - To coś takiego w ogóle istnieje? - Zadał kolejne pytanie, gdy wypełniło go uczucie ekscytacji. "Sekretne miejsce Bijuu" brzmi o wiele lepiej od "tajna biblioteka". Przynajmniej tak uważał blondyn.
- Przecież przed chwilą powiedziałem - odburknął z politowaniem Kyuubi, kładąc pysk na przednich łapach i zamykając oczy.
Naruto wiedząc, że nie dowie się niczego więcej i wszelkie dyskusje zostaną zbyte prychnięciem, wyszedł ze swojego umysłu. Kurama wzbudził w nim ciekawość do owej biblioteki. Stare, tajemne miejsce o którym shinobi nic nie wiedzą. No czy to nie brzmi arcyciekawie?
Dla niebieskookiego brzmiało to tak dobrze i obiecująco, niczym miska z przepysznym ramen.
Odrzucił wszystkie pytania na temat owego pomieszczenia (oraz myśli o cudownym ramen) i spojrzał na dziewczynę. Cały czas była nieprzytomna. Rany podczas jego "nieobecności" nie sklepiały się. Ale teraz, gdy "wrócił", skóra ponowiła swoją mozolną regenerację. I mimo, że Naruto widział na własne oczy jak skóra się zrasta, to i tak nie chciało mu się wierzyć, że to jakaś jego super zdolność. Choć po pewnym czasie leczenia ran kunoichi, zaczął odczuwać dziwny rodzaj zmęczenia. Powieki stały się ciężkie i lepkie. Mięśnie i kości przybrały na wadze. A skóra stała się wrażliwa, na każdy dotyk lekkiego i leniwego wiatru.
- To wynik używania tego - tłumaczył Kyuubi. - Twoje ciało nie jest jeszcze przyzwyczajone.
- Ile czasu to zajmie? - Spytał sennym głosem. Marzył o ciepłym łóżku, miękkich poduszkach, malutkim kocyku...
- Ej, dzieciaku! Nie zasypiaj! - Ryknął Ogoniasty, gdy młody Uzumaki nieświadomie przymknął powieki. Słysząc wściekły i jakże głośny głos Lisa, chłopak gwałtownie otworzył oczy i odskoczył od dziewczyny na metr. Serce przyspieszyło, a adrenalina wkradła się do jego krwiobiegu.
- Musiałeś? - Warknął z wyrzutem na Kyuubi'ego.
Odpowiedzi się nie doczekał.
Chłopak westchnął i bez krzty chęci powrócił do przerwanej czynności. To nie tak, że nie chciał jej pomóc, po prostu był zmęczony i marzył o kilku minutach snu...
Chwili odpoczynku, głębszym oddechu, lżejszych powiekach..*
Do ciemności idzie się przyzwyczaić. Wszystko owiane jest lepką tajemnicą, ciszą, delikatnością. Nie ma jutra i nie ma wczoraj. Jest tylko jedna, wielka nicość i jej sekrety. Czasem ma się wrażenie, że jest zła i powinno się od niej uciekać, a nie dobrowolnie się jej oddawać. Jednak jakikolwiek bunt ginie, jeszcze przed własnymi narodzinami. I tak jest w kółko, bez przerwy, aż w którymś momencie ciemność zaczynają rozwiewać myśli. A może nie tyle co myśli, co świadomość.
Zanim się zorientowała co jest na rzeczy, jej oczy ujrzały popękany, liczący parę setek sufit. Dopiero potem napłynęły wspomnienia i myśli.
Pamiętała ból i psychodeliczny śmiech. Potem wszystko się skończyło, a ona straciła wizję.
Na skórze miała poparzenia, ale tylko w niektórych miejscach i niegroźne. Dosłownie koło niej spał blondyn, który miał być następną ofiarą Jashinisty. Momentalnie przestraszona, że nie żyje, obróciła go na plecy i sprawdziła puls. Na szczęście, wyczuła go.
Przyjrzała się pomieszczeniu i szybko odnalazła wzrokiem truchło jej kata.
Ponownie spojrzała na nieprzytomnego shinobi.
- Uratowałeś mnie - powiedziała - dlatego ja uratuję ciebie.*
- Temari - odezwał się czerwonowłosy patrząc na swoją starszą siostrę. Miała właśnie wyjść z jego gabinetu, lecz chłopak zmienił jej plany.
Obróciła się i posłała mu pytające spojrzenie. Tymczasem w jego głowie przez chwilę jeszcze panował chaos wątpliwości. Przez chwilę, ponieważ szybko go rozgonił myślami przecież to moja siostra, mogę jej zaufać.
Tak też postanowił. Uciszył wszystkie myśli sprzeciwu i trzymając się tej jednej, zaczął.
- Temari - powtórzył - ch... chciałbym cię o coś spytać. O twoje zdanie. - Oznajmił czekając teraz na jej reakcję. Wywinie się tekstem z serii "nie mam czasu", czy może "muszę coś załatwić"? A może wysłucha jego słów i pomoże słowem rady?
Blondynka, w przeciwieństwie do swojego brata, nie miała tych wątpliwości. Cieszyła się, że jej mały braciszek tak się zmienił. Że nie grozi jej i Kankurō śmiercią w odmętach piaskowej trumny, że nie jest tym zgorzkniałym gburem, że chce zapytać ją o radę. Mimowolnie lekko się uśmiechnęła. Poprawiła w dłoniach, trzymany plik dokumentów i podeszła do biurka Kage. Na jego wolnej przestrzeni położyła kartki i usiadła naprzeciw Gaary.
- Słucham - powiedziała jedynie. Mimo wszystkiego, nie chciała się nad tym wszystkim rozczulać. Nie była tego typu kobietą i nie miała w swoim zwyczaju takich akcji. Widzieliście kiedyś płaczącą Temari? No właśnie.
- Chodzi o... - jego głos zagłuszył wybuch koło nich. Papiery ruszyły w gonitwę po pokoju, a rodzeństwo odrzuciło kilka metrów od miejsc gdzie byli. W uszach im piszczało, a dym zakrywał cały obraz podduszając ich przy okazji.
Gdy trochę opadł, a rodzeństwo wstało... im oczom ukazała się pokaźna wyrwa w ścianie.
- Katsu! - Usłyszeli krzyk i nastąpił kolejny wybuch. Na szczęście do tego czasu piasek Gaary zdążył do nich dotrzeć i ich zasłonić.
Przez chwilę Kazekage był zdziwiony, tym nagłym atakiem agresji w własnym biurze.. Ale szybko zorientował się, kto włada tymi iście wybuchowymi technikami i co ten "ktoś" mógł chcieć. A tym "ktosiem", nie był to nikt inny, niż blondyn z Akatsuki, z którym miał zaszczyt walczyć i przegrać. Wiedział, że gdyby nie Naruto, prawdopodobnie byłby teraz martwy. I miał świadomość, że i tym razem może nie wyjść z twarzą.
Mimo to przygotował się do walki.*
Hokage, zgodnie z swoimi słowami, ogłosiła wszem i nazad, że jichuuriki Kyuubi'ego zostaje w Sunie na czas nieokreślony, aby wspomóc Kazekage i utrwalić więzi między wioskami. Oczywiście, wedle domysłów, starszyzna była tym niezwykle oburzona. Nalegali, a wręcz kazali, aby wymienić jinchuuriki na kilku innych shinobi. Piąta była nieugięta, powtarzając jak mantrę to pomoże utrwalić pokój między wioskami. Również między innymi zaczęła się fala pytań ze strony rówieśników blondyna. Były one głównie kierowane do Sakury, ale niektóre trafiały do Shizune lub samej Hokage. Osobą, która nie zadawała o ty pytań i była w wieku członka drużyny siódmej, był Shikamaru, który został poinformowany o prawdziwym zajściu. Oczywiście, przez jego głowę przewinęło się pytanie "dlaczego robić z tego tajemnicę", ale szybko sam doszedł do powodu, dlaczego tak, a nie inaczej. O ile Sasuke mógł być okrzykniętym zbiegiem, to z Naruto było po prostu gorzej. A to wszystko wina tego, że to właśnie w nim zapieczętowano Bestię o dziewięciu ogonach. W oczach rady nie był człowiekiem, tylko bronią, którą należy kryć głęboko w sercu wioski i w razie potrzeby, wyciągnąć, użyć i schować.
Bronią, która powinna znajdować się za murami wioski i nie żyć, tylko egzystować. Dla Konohy.*
- Kto to mógł zrobić?
- Nie wiem, ale się dowiem.
- Seni, nie powinnaś...
- Zamknij się. Nie chcę tego słuchać. Dorwę tego, który go zabił i oddam najgorszym torturom. Będzie cierpiał dzień i noc. Będzie błagał o śmierć. I wiesz co? Nie otrzyma jej.*
Długość części: 1152 słowa
Krótsza część.. ale jest!
I szkoła też jest! Ach... Mam nadzieję, że pierwszy dzień minął Wam sielsko anielsko. Ta... ale jeśli ktoś miał nie zbytnio kolorowo, to niech wie, że nie jest jedyny!
Nie wiem jak będzie z rozdziałami, ale nie zamierzam zawieszać tego tworu, czy też go zaniedbać. Postaram się, aby coś co jakiś czas się pojawiło. I miało jakąś przyzwoitą długość.
Życzę miłego ranka, południa lub wieczoru! Oraz miłego roku szkolnego i dużo motywacji.
CZYTASZ
Daleko [Naruto]
FanfictionNie zawsze wszystko toczy się tak, jak my byśmy sobie tego życzyli. Naruto Uzumaki doskonale przekonał się o tym na własnej skórze, gdyż w jego przypadku pytanie brzmiało: "Co może pójść po myśli?". Odpowiedź nigdy zadowalająca nie była, ale chłopak...