70. Studium w nienawiści

639 62 33
                                    

Nienawiść występowała wśród ludzi i wytrwała u ich boku przez tysiąclecia, wielokrotnie wyrywając się z cienia, by przejąć dominację nad latami, dekadami i epokami, zbierając swoją obecnością krwawe żniwo w postaci tryliardów ofiar wojen, zabójstw i prześladowań, których obecności na świecie nie można postrzegać jako nic innego niż jako hołdu złożonego właśnie nienawiści. Można zastanawiać się na bazie tego stwierdzenia, czym nienawiść faktycznie jest dla ludzkości i posuwać w tych rozmyślaniach do różnych zapytań, które będą musiały siłą rzeczy pozostać bez odpowiedzi. Nie dały ich wspólne wysiłki filozofów, pisarzy, duchownych i naukowców od czasów szukania odpowiedzi w gwiazdach przez starożytnych Greków, po prześwietlenie mózgu człowieka i rozłożenia go na czynniki pierwsze przez współczesnych neurologów. Ani makro, ani mikro świat nie dał odpowiedzi na pytanie, skąd bierze się w ludziach nienawiść, a wpływ, jaki na nich wywiera, wciąż jest niejednoznaczny, trudny do zdefiniowania i zrozumienia. Tak jak o każdym uczuciu wiadomo więc o nienawiści niezwykle mało, zważywszy na to, jak długo towarzyszy ona ludzkości i może wynika to z faktu, iż myśląc o nienawiści, myślimy o źródłach zła na świecie, o zbrodniach wojennych, dyktatorach, seryjnych mordercach, a nie myślimy o drobnych nienawiściach, które nawiedzają każdego człowieka i przed którymi nikt nie był, nie jest i nie będzie w stanie się uchylić. Nienawidząc drugiego człowieka, doświadczamy tego samego, co pchnęło największych zbrodniarzy tego świata to ich czynów i nawet o tym nie myślimy. Nienawiść nie odmienia się przez przypadki, nie występuje w mniejszej lub większej formie, łagodnie lub ostro. Kiedy się pojawia, zawsze jest taka sama i tylko samokontrola człowieka pozwala na stopniowanie jej skutków, ale nie samego odczucia, które samo w sobie nie ma żadnej mocy i włada tylko tym, co dostaje od człowieka, niczym wirus lub pasożyt żyjący tylko dzięki żywicielowi, bezsilny po zostaniu odsuniętym od organizmu, na którym mógłby żerować. Nienawiść każe zapomnieć o człowieczeństwie, sabotuje wszystko, co dobre, przesłania każdą wartość, ideał, zmusza do patrzenia na świat pod jednym, nieraz fałszywym kątem. Jednocześnie obok miłości jest jednym z najbardziej intensywnych stanów, jakiego może doznać człowiek. Tylko miłość i nienawiść potrafią odwrócić człowieka od samego siebie i zmusić do zachować, o które sam — nieopętany tymi skrajnymi emocjami — siebie by nie podejrzewał.

Mówi się, że nienawiść jest przeciwieństwem miłości, ale myślę, że to potężne spłycenie natury ludzkich uczuć. Istnieje pewien transcendentalny stopień namiętności, który człowiekowi poznać pozwalają tylko dwa stany. Pierwszym z nich jest prawdziwa miłość, a drugim czysta nienawiść. To podobieństwo między dwoma, skrajnie różnymi, jak mogłoby się wydawać, emocjami, jako pierwszy zauważył twórca koncepcji czterech żywiołów, Empedokles, według którego powiązanie między miłością i nienawiścią nie tylko istniało, ale również wpisywało się w metafizyczną zasadę organizacji Wszechświata, który, zdaniem Empedoklesa, nie opierał się na stałej, ale dynamicznej strukturze opartej na działaniu sił miłości (odpowiedniku przyciągania) i nienawiści (odpowiedniku odpychania). Odpowiedzią Empedoklesa na pytanie, czym jest poszukiwane przez pierwszych filozofów pratworzywo — arche — były cztery żywioły, które funkcjonować mogły dzięki pozaziemskim siłom, jakimi były miłość i nienawiść. To one miały odpowiadać za powstawanie i przemijanie na świecie, na zmianę oddalając i przybliżając do siebie te cztery żywioły rzekomo stanowiące podwalinę wszystkiego. Inaczej do idei nienawiści i miłości podchodził Arystoteles, który zarzucał Empedoklesowi niekonsekwencję, ilustrując swoje poglądy na przykładzie rośliny złożonej z czterech elementów odpowiadających żywiołom spojonym w jedną całość dzięki miłości, podczas gdy neikos — nienawiść — odpowiada za proces odwrotny, mianowicie obumieranie, czyli wysychanie rośliny. Nienawiść, zdaniem Arystotelesa, wdziera się do wnętrza organizmu rośliny i powoduje rozkład tego, co za życia tworzyło zwartą, organiczną jedność. Łodyga rośliny rozpada się na ziemię, wodę, powietrze i ogień, a więc powraca do tego, czym była zgodnie z zasadą heraklitejskiej zmienności. Łącząc światopoglądy tych dwóch filozofów, można wysnuć wniosek, iż miłość i nienawiść to kolejne odpowiedniki dwóch odwiecznych pierwiastków kosmosu nazwanych już przez Platona perasem i apeironem. Apeiron (czyli to, co nieograniczone, nieskończone) i peras (z greki: koniec, granica) to paradoks dręczący ludzi od początków filozofii, a jednak po dziś dzień rozważany i fascynujący. Tak samo, jak nieskończoność i limit, miłość i nienawiść nie mają prawa iść w parze, a jednak nie byłyby w stanie istnieć bez siebie. Są dwiema stronami tego samego medalu — nie mogą się ani spotkać, ani rozdzielić, a jedynie funkcjonują w określonej symbiozie, szokującej nie tylko ludzi współczesnych, ale również największych mędrców starożytności.

Studium w nienawiściOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz