57. Wszystko, co trzeba

1.2K 102 217
                                    

Jeszcze przed otworzeniem oczu Alexander czuł, że coś jest nie na miejscu i to dziwne przeczycie nie wiązało się ani z faktem, że spał na kanapie zamiast w łóżku, ani tym, że nastał czwartek, który zawsze był nie na miejscu. Prawdopodobnie nie chodziło też o wzrastający wraz ze świadomością ból w karku, bezsprzeczny skutek spania na kanapie, ani o padające przez gigantyczne, zasłaniane tylko na wypadek burz okna, co zwykle nie budziło go, gdy spał we własnym pokoju, gdzie okna wychodziły na zachód, więc w bardziej pochmurne dni słońce nie sprawiało z rana problemu.

Rozpoczął więc dzień niezadowolonym jękiem i dezorientacją. W każdym możliwym scenariuszu taki poranek zaczynał się dla Alexandra potężną dawką narzekań, a jednak tym razem to nie ostre słońce, nie wczesna godzina ani nawet nie wywołany snem na kanapie dyskomfort zajął jego  myśli tuż po otworzeniu oczy, ale sylwetka siedzącego na drugiej części rogówki Thomasa, który przedramiona opierał na kolanach, a głowę pochylał tuż nad nimi, jakby walczył z wymiotami. Ta pozycja kukiełki po przecięciu jej sznurków wywołała w żołądku Alexandra tak paskudny skurcz zmartwienia, że pozwolił sobie zapomnieć o własnym niewyspaniu oraz bólu i całość swojej uwagi skierować na Thomasa i na cokolwiek, co kłębiło się w jego głowie.

Alexander, jakby bojąc się spłoszyć Jeffersona, powoli i ostrożnie podniósł się do siadu, jednak starał się na próżno, gdyż najmniejszy ruch wystarczył, by zaalarmować Thomasa, który jak na komendę wyprostował się i przeniósł wzrok na Alexa. Kiedy tylko ich spojrzenia spotkały się, na ustach Jeffersona pojawił się lekki uśmiech, w którego szczerość Alexander nie uwierzył nawet na sekundę, widząc, że pozorny spokój nawet nie otarł się o oczy, które pozostały niezmiennie wypełnione strachem i żalem.

— Wszystko w porządku? — zapytał Alex, marszcząc brwi. Thomas wyglądał, jakby chciał odpowiedzieć, ale nie był w stanie się na to zdobyć. — Hej, Thomas... Co się dzieje? — Odrzucił koc, którym nie pamiętał, żeby się przykrywał i przeniósł się by usiąść obok Thomasa, wyglądającego, po bliższym przyjrzeniu się mu, jakby nie tyle, ile nie zmrużył w nocy oka, ale nawet nie kładł się spać, a przynajmniej to Hamilton wywnioskował po pogniecionych ubraniach, które Jefferson wciąż miał na sobie, gdy Alex zasypiał wieczorem na jego klatce piersiowej.

— Zrobiłem to — powiedział cicho Thomas, nie patrząc na Alexa, jakby obawiał się tego, co zobaczy na jego twarzy po tym wyznaniu. Hamilton osobiście potrzebował chwili, by w swoim wciąż zamglonym rozespaniem umyśle domyślić się, co takiego Thomas miał na myśli. Realizacja przyniosła ze sobą skrajne uczucia. Najbardziej oczywiste niedowierzanie i szok od razu pojawiły się na jego twarzy, ale większość tego, co poczuł eksplodowało i pozostało w nim. Czuł się absurdalnie, gdy Thomas siedział przednim widocznie roztrzęsiony własną decyzją, a on poczuł przede wszystkim ekscytację, w każdym tego słowa znaczeniu. Był przerażony, oczywiście, że był, bo wiedział, że w tym momencie ich związek wisiał na włosku, a szanse na jego powodzenia były niższe niż kiedykolwiek, ale równocześnie nie mógł powstrzymać się przed odczuwaniem tej pozytywnej części ekscytacji ściśle związanej z przełomem, jaki nastąpił wraz z tym ruchem Thomasa. Teraz nie było odwrotu. Thomas wiedział wszystko i zdecydował się na krok, którego — szczerze mówiąc — Alexander się jednak nie spodziewał. Nie wątpił w Thomasa i nie sądził, żeby podjął złą decyzję (cholera, nie sądził, żeby jakiekolwiek wyjście miało być lepsze lub gorsze od drugiego), ale podjął tę śmielszą decyzję, co było nietypowe i jednak znacznie mniej prawdopodobne, a przynajmniej tak się Hamiltonowi wydawało.

— Naprawdę? — wymknęło mu się tylko. Thomas skinął głową, wciąż unikając spojrzenia na Alexa. Hamilton złapał dłoń mężczyzny i uścisnął kojąco jego palce swoimi. Nie otrzymał oczekiwanego rezultatu, a wręcz przeciwnie. Poczuł dreszcz, jaki przebiegł po ciele Jeffersona. — Thomas...

Studium w nienawiściOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz