37. Zdrowy rozsądek

1.2K 121 208
                                    

Pierwszą rzeczą, jaką zrobił Alexander po wyrwaniu się z opiekuńczych rąk Dolley Madison i odzyskaniu telefonu (dopiero po kolacji, wcześniej nie miał odwagi opuścić pokoju), było zadzwonienie do Peggy. Jego dłonie już tak nie drżały, o bólu po oparzeniu dawno przestał myśleć, jakby razem z czerwonym śladem zniknęło też znaczenie tego, co doprowadziło do pocałunku, którego Hamilton nie potrafił w żaden sposób wyrzucić ze swojej głowy.

— Dobrze, że dzwonisz — usłyszał głos Peggy po ledwie jednym sygnale, zanim zdołał otworzyć usta. — Mamy dwa do dwóch. Który film był lepszy: „Depresja gangstera" czy „Nawrót depresji gangstera"?

— Mam to gdzieś, całowałem się — oznajmił, po czym gwałtownie odsunął telefon od ucha, gdy Peggy wydała z siebie nieokreślony krzyk.

— O mój Boże, ludzie, Alex się całował! — usłyszał, jak mówi gdzieś poza mikrofon. — Nie wiem z kim! Z kim? — pytanie było głośniejsze, wypowiedziane znów w stronę telefonu. — Z tym południowym facetem?

— Tak.

— Z tym południowym facetem — powtórzyła Peggy znów do kogoś po swojej stronie połączenia. W tle ktoś się odezwał, jednak Alexander nie zrozumiał tej wypowiedzi do momentu, aż Peggy jej nie powtórzyła do mikrofonu: Tym starszym czy z tym z kościoła?

— Tym starszym — odpowiedział. Peggy ponownie wydała z siebie krótki okrzyk satysfakcji.

— Ha! Wiedziałam. Tym starszym... Czekaj, wrzucę cię na głośnik. — Chwila szumu, cisza i: — Dobra, jest. Teraz opowiadaj wszystko. Dosłownie wszystko — poleciła Peggy. Alexander uśmiechnął się lekko i podniósł z łóżka, by tradycyjnie zacząć wędrówkę po pokoju, rozmawiając.

— Z kim jesteś? — zapytał, powstrzymując się jeszcze przed przejściem do opowiadania o swoim pocałunku, gdy przypomniał sobie, że Peggy powiedziała dwa do dwóch w sporze o film.

— Elizą, Angie i Johnem. — Domyślając się, że chodzi o Churcha, Alexander zmarszczył brwi, gotów zapytać, gdzie są, bo zdecydowanie nie mógł to być dom Schuylerek, w którym John nie był mile widziany ze względu na nieciekawe stosunki z ojcem swojej dziewczyny i jej sióstr, jednak ostatecznie zwyciężył jego wrodzony egoizm podsycany przez ekscytacje, zmuszając Hamiltona do przejścia do pocałunku.

— Cóż..., całowaliśmy się — oznajmił tępo, nagle uświadamiając sobie, że wszystko to, co myślał, że może powiedzieć, zostało zapisane nieznanym nikomu szyfrze gdzieś wewnątrz niego i nie sposób było przetłumaczyć te myśli, uczucia, emocje, na jakikolwiek język. Uśmiechnął się mimowolnie, zdając sprawę z tego, że obojętnie kto dowie się o tym pocałunku, obojętnie jak szczegółowy podałby opis, nikt nie doświadczy tego wspomnienia tak samo, jak zrobił to on i Thomas. Ten pocałunek, ruchy ust, ich smak, struktura, emocje, atmosfera, wymienione spojrzenia, mimowolne gesty, to wszytko w jakiś sposób połączyło go z Jeffersonem w intymny, niepowtarzalny, nieodwracalny sposób.

— Poczekaj — usłyszał głos Angeliki, wdzierający się swoją racjonalnością w słodkie wspomnienia Alexandra. — Pocałowałeś faceta, który jest dwanaście lat starszym od ciebie rozwodnikiem i pracownikiem twojego ojca? — zapytała, wywołując na twarzy Hamiltona lekki grymas.

— On mnie pocałował — skorygował, uznając ten jeden szczegół za najwygodniejszy do przytoczenia. — I było cudownie, chcę jeszcze raz.

— Może wstrzymaj się do powrotu z Wirginii — wtrącił John. — Na ten moment faceta mogą tam zamknąć za łamanie prawa stanowego. Pamiętasz, czego miało nie być poza Nowym Jorkiem?

— Pocałunek nie zalicza się do kontaktów seksualnych — prychnął Alex, przechodząc nad swoją otwartą, ale już zapakowaną wszystkimi rzeczami, których nie będzie już potrzebował, walizką.

Studium w nienawiściOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz