12. Kompas moralny

1.2K 129 51
                                    

Pierwszym, co zrobił Alexander gdy weszli do metra, było napisanie do chłopaków, gdy uderzyła go potrzeba ponownego opuszczenia mieszkania. Washingtona zastali już w salonie z  laptopem na kolanach, jedno spojrzenie wystarczyło, żeby Hamilton domyślił się, że na mailu nie kończyła się weekendowa dawka pracy. Po krótkiej rozmowie Jefferson zniknął na piętrze, by odnieść kupione rzeczy do góry, a Alexander zajął miejsce obok taty na kanapie.

— I jak poszło? — zapytał mężczyzna, przyglądając się Hamiltonowi kątem oka. Nastolatek wzruszył ramionami, odpisując Morrisowi na pytanie, gdzie się spotkają, a następnie wywracając oczami na słaby żart Pendletona o możliwości zapomnienia o Parku Pamięci. — Jedliście coś?

— Mhm — odmruknął, po czym odrzucił telefon na materac, by następnie sięgnąć dłonią do włosów i je rozpuścić. Zaczynał odczuwać znajome pulsowanie w tyłach czaszki. — Byliśmy w Hard Rock Cafe — dodał. Po tych słowach jego ojciec westchnął i zamknął laptopa.

— W porządku, co ty kombinujesz? — zapytał, spoglądając na nastolatka surowo. Alexander rzucił mu oburzone spojrzenie, w które włożył wszystkie swoje umiejętności aktorskie. Na próżno. — Nie zgrywaj się, widzę, że od rana coś ci chodzi po głowie i mam co do tego bardzo złe przeczucia — oznajmił Washington. W odpowiedzi Hamilton prychnął, stwierdzając, że nawet jeśli w jakiś sposób podejrzenia jego taty są słuszne, nie miał na to żadnego uzasadnienia oprócz niejasnego przeczucia. 

— Staram się być miły, tak jak prosiłeś — odpowiedział głęboko urażonym tonem. Ponownie Washington nie dał się zwieść.

— Starałeś się być miły, gdy mówiłeś cześć, pa, dobranoc i unikałeś większości konfrontacji — stwierdził. — Teraz zachowujesz się, jakbyś czegoś chciał. Albo coś nabroił.

— Niczego... poważnie, tato? Nabroił? Nie mam pięciu lat. — Wywrócił oczami w myślach stwierdzając, że to najwyższy czas obrać inną taktykę. — Może pracuję nad ociepleniem wizerunku, huh?

Ilość sceptyzmu w spojrzeniu, które rzucił mu ojciec niemal wywołała u niego wybuch śmiechu. No daj spokój, mówiło to spojrzenie, bądźmy poważni.

— Jak chcesz — westchnął w końcu Washington, widząc, że Hamilton nie jest w nastroju na poważniejszą rozmowę. — Gdybyś jednak zdecydował, że chcesz porozmawiać..

— Wiem, wiem — odpowiedział chłopak. Skrzywił się wewnętrznie na myśl, że jego tata odpuszcza temat ze względu na jakiś rodzaj zaufania, którym go obdarza. Wyobrażał sobie, że w zeszłym roku zaufanie to zostało znacząco naruszone, jednak najwidoczniej jakaś jego część przetrwała. — Umówiłem się z chłopakami. Mogę iść? — upewnił się, zerkając na Washingtona.

— Oczywiście — odpowiedział tamten, chociaż widocznie nasuwało mu się kilka pytań. Alex wiedział z czego wynikają.

Przed egzaminami zazwyczaj spędzał całe dnie, a nawet noce nad książkami. W zeszłym roku przez kilka tygodni unikał wszelkich kontaktów z ludźmi na rzecz zamykania się w pokoju, co jednak tylko połowicznie było związane ze szkołą. Nieraz zdarzało mu się wtedy (wcześniej zresztą też) wymawiać nauką przed tatą i przyjaciółmi, żeby już po zamknięciu się w swoich czterech ścianach gapić się bezproduktywnie w okno i zatapiać w głąb własnych myśli.

— Dalej piszesz tego maila? — zapytał po chwili, zerkając na ojca. Ten pokręcił przecząco głową.

— To inny — odpowiedział. — Przed chwilą wygraliśmy przetarg, muszę powiadomić Adamsa — oznajmił. Alexander drgnął nieznacznie, słysząc te słowa. Podniósł się do siadu, by spojrzeć na ekran komputera. Dopiero zaczynał.

Studium w nienawiściOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz