Już trzy godziny po odebraniu Lafayette'a z lotniska Alexander miał mieszane uczucia do całej wizyty.
Uwielbiał Lafayette, jednak jego obecność wcześniej czy później zaczynała źle oddziaływać na Hamiltona i po prostu go męczyć. Alexander nie lubił imprez, nie lubił zabaw, festynów, zaludnionych wydarzeń ani czegokolwiek, do czego Lafayette'a wręcz ciągnęło niczym monety do silnego magnesu. Przeważnie to Hamilton ulegał zachciankom Francuza, tłumacząc samemu sobie, że może zrezygnować z asertywności na jeden tydzień. Pozwalał Lafayette'owi zaciągać się na imprezy czy inne paskudne miejsca, w które sam w życiu by się nie zapuścił. Nie do końca podobał mu się ten wpływ. Alex miał tendencje do manipulowania, ale nie lubił, gdy ktoś manipulował nim, a Lafayette bezsprzecznie właśnie to robił, bo jak inaczej miałby namówić go do robienia czegoś, na co wcale nie miał ochoty? Wpływ Gilberta na ludzi był specyficzny i Alexander nie lubił być pod jego działaniem. Zbyt często czuł się przy Lafayetcie przyparty do muru czy nawet szantażowany emocjonalnie, jak dzieciak z filmików (którymi dyrektor faszerował ich na apelach niczym na stołówce brytyjską kuchnią), prezentujący zachowania, których należy kategorycznie unikać w chwili spotkania z presją społeczeństwa w sytuacjach związanych z przeważnie używkami. Lafayette był uroczym człowiekiem, ale zbyt konsekwentnie namawiał Alexa do rzeczy, których nie tyle co ten nie powinien próbować, ale po prostu nie chciał. Hamilton był bardzo samoświadomy swoich podatności. Wiedział, że jego matka do końca życia — nawet kiedy była już skrajnie chora i cierpiała przez większość czasu przebywania na jawie — nałogowo paliła papierosy, toteż kiedy w marcu zeszłego roku Hamiltonowi po raz pierwszy została podsunięta paczka, stanowczo odmówił, przypominając sobie zasłony przesiąknięte zapachem dymu i echo kaszlu matki. Lafayette — jakby sam czytał scenariusz słabej reklamy społecznej — zasugerował mu wtedy tchórzostwo i zaproponował pozostałemu towarzystwu przeniesienie się, żeby przypadkiem nie przeszkadzać Alexowi dymem. Wtedy Hamilton zapalił, chociaż pamiętał, że Laurens — będący wówczas z nimi — wstawił się za nim, choć sam nie zawahał się zapalić.
(Wspominając te sytuację, Alexander pomyślał, że trochę tęskni za Laurensem, a jednak nie mógł nic poradzić, na wciąż targający nim żal).
Czwarty lipca przyszedł znacznie szybciej niż Hamilton by sobie życzył.
Lafayette obudził go siódmej, krzycząc po francusku ze wstawionego na czas pobytu Francuza do pokoju Hamiltona składanego łóżka. Pierwsze błyski świadomości zetknęły Alexa z bólem głowy o charakterze złego przeczucia. Nie znosił przeczuć. Przywykł już do nieskromnego faktu, że jego instynkt to jego geniusz zbyt daleko wychylony i ledwo podpierany przez fakty. Miał płynący w żyłach i doszlifowany ćwiczeniami talent do przewidywania spadków i wzrostów na giełdzie. Tak jak patrząc na akcję potrafił stwierdzić (na podstawie przeszłych wyników i własnego przeczucia) czy jej wartość wzrośnie, czy spadnie, tak tego dnia patrząc na Lafayette'a potrafił stwierdzić (na podstawie ich przeszłości i własnego przeczucia), że ten dzień nie skończy się dobrze.
Ignorując przeczucie, a raczej godząc się z losem, Alexander zszedł na dół kilka minut po Gilbercie, który już stał przy lodówce, wyciągając wszelakie składniki w celu zrobienia śniadania. Lafayette lubił gotować, od dwóch dni opowiadał Alexowi o wspaniałej szarlotce, którą zamierzał upichcić na Święto Niepodległości. Hamilton nie miał nic przeciwko szarlotce ani śniadaniu, ale nie miał też nic przeciwko obejścia się bez nich. Od przyjazdu Gilberta czuł głupią obojętność na otoczenie, czując się nieco przyćmiony obecnością Lafayette'a. Nie miał żalu do przyjaciela, może byłoby inaczej, gdyby wiedział, że potrwa to dłużej, że Gilbert zostanie z nimi na miesiąc, może dwa lub pół roku, a nie na jeden marny tydzień. Na tydzień mógł pogodzić się z przyćmieniem i obojętnością.
CZYTASZ
Studium w nienawiści
FanfictionW życiu ważne jest pamiętać, że obojętnie jak wielka byłaby liczba zadanych ciosów od losu, żaden ból nie ma mocy zatrzymania toczącego się na świecie życia. Alexander Hamilton wiedział o tym od dziecka, a Thomas Jefferson dostał szansę, by się teg...