29. W którą stronę zawieje wiatr

1.2K 132 162
                                    

Gdy pierwszą rzeczą, jaka uderzyła Hamiltona po obudzeniu się, był ból głowy, przeraził się wizją tak szybkiego powrotu migreny. To nie był ten sam ból, ale podobny. Otępiający w tym samym stopniu, ale mniej skupiony w jednym miejscu i nieco mniej uciążliwy na tle innych dolegliwości.

Otworzył oczy i skrzywił się na skutek zderzenia z silnym, lipcowym słońcem, które zdawało się nagle grzać i razić znacznie mocniej niż powinno nawet w najcieplejszym okresie roku. Było mu gorąco i duszno, a otulająca go pierzyna zdawała się ważyć tonę, gdy Hamilton starał się odrzucić ją od siebie. Jego kończyny były jak z ołowiu, organizm domagał się wody.

Kilka minut leżał bezczynnie i przyzwyczajał oczy do światła wpadającego do pokoju, bo to wydawało się prostsze i bardziej praktyczne niż zasłonięcie okna i spędzenia reszty dnia w łóżku, unikając wszystkiego, co mogłoby na niego czyhać poza nim. Powoli napływały na niego wspomnienia z wczorajszego wieczora. Jazdę do Laurensa z Churchem i Lafayette'm pamiętał bez zarzutu. Tak samo jak rozmowę z Angeliką, Dziury zaczynały się dopiero od momentu, w którym Lafayette zaciągnął go do alkoholu. Nie pamiętał, co pił ani ile pił. Pamiętał, że po odejściu Gilberta rozmawiał z jakąś dziewczyną. Pamiętał — jak przez mgłę — że spotkał Laurensa, ale samej konfrontacji nie potrafił sobie przypomnieć, co zresztą uznał za pozytyw. Nigdy wcześniej nie był pijany, ale ufał sobie na tyle, by nie martwić się specjalnie swoim potencjalnie głupim zachowaniem pod wpływem alkoholu. Nie miał zwyczaju zachowywać się głupio, a nawet gdyby alkohol miał coś zmienić, był pewien, że taki incydent by zapamiętał pomimo promili.

Sięgnął po leżący na stoliku nocnym telefon. Nienaruszony, a nawet podłączony do ładowarki, co stanowiło do Hamiltona kolejny dowód na to, że nawet jeśli alkohol go otępił, nie pozbawił pomyślunku do cna. Od razu zobaczył kilka nieodebranych połączeń i natłok pełnych niepokoju i wyrzutów za jego nagłe zniknięcie wiadomości od Angeliki i Churcha. Wywrócił oczami, otwierając snapchata, którego zwykle unikał (bo ile można oglądać zdjęcia godzin, czy ludzie uważali, że w Stanach panuje deficyt zegarków?). Tym razem chciał się upewnić, że — cokolwiek działo się na imprezie — nie brał w tym czynnego udziału. Przejrzał wszystkie nagrania i zdjęcia z wczorajszego wieczoru skupiając się tylko na tych, które wysłano z domu Laurensa. Tak jak się spodziewał, poziom sięgnął skrajnej patologii — począwszy od palenia trawki na schodach, kończywszy na wlewaniu piwa do basenu i wskakiwaniu do niego z krzykiem. W żadnej takiej sytuacji nie doszukał się jednak swojej osoby, więc wyłączył snapchata prawdopodobnie na najbliższe pół roku. Dopiero wtedy odczytał wiadomości.

11:32 p.m.
Lady Makbet: Gdzie jesteś?
Lady Makbet: Chyba niczego nie piłeś?
Lady Makbet: Alexander.

12:07 a.m.
Carter Boy: Jeśli wypijesz coś od tej francuskiej szmaty, zabiję cię
Carter Boy: Jeśli w ogóle wypijesz jakikolwiek alkohol, zabiję cię

01:45 a.m.
Carter Boy: Alexander, na litość boską

01:53 a.m.
Lady Makbet: Napisz chociaż, że żyjesz, bo John odchodzi od zmysłów.
Lady Makbet: Chociaż odczytaj, Alexander, cholera jasna.

02:22 a.m.
Lady Makbet: John oficjalnie odszedł od zmysłów.
Lady Makbet: Z Twojej winy.
Lady Makbet: Morris twierdzi, że widział dwóch Lafayette'ów, ale on akurat jest pijany.
Lady Makbet: Martwimy się, napisz cokolwiek.

02:45 a.m
Carter Boy: Wychodzimy, Morris przedobrzył
Carter Boy: Jeśli do południa się nie zameldujesz, przyjdziemy Cię sprawdzić

Alexander westchnął i zerknął na godzinę. Dziewiąta piętnaście, obudził się w miarę wcześnie. Nie miał ochoty na przyjmowanie gości, tym bardziej nie jeśli mieli to być Churchowie, którzy zdawali się traktować go jak prototyp własnego dziecka i wisieli mu na głowie prawie tak uciążliwie jak Washington.

Studium w nienawiściOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz