Rozdział 43

32 5 5
                                    

Po tym, jak Słońce schowało się za horyzont i niebo zmieniało barwę z czerwieni na fiolety, odcienie niebieskiego i w końcu czerń, wśród której pobłyskiwały pierwsze gwiazdy, zebraliśmy się razem w pokoju Emera. Każdy z nas wiedział po co i nikomu nie trzeba było tłumaczyć, że chodzi o pożegnanie się z Goldem, który przyszedł na samym końcu z Lapiserem. W pokoju czekaliśmy prawie wszyscy - Emer siedzący na łóżku, ja na skraju łóżka, Trevor niedaleko mnie, Red z Ametem pod oknem, oparci o parapet, Coal i Iranos na krzesłach podsuniętych pod szafki. Myślałem też, czy może Asher przyjdzie, ale to nie miało zbytnio sensu. Nie był Podziemnym, a nie wiedziałem czy dobrze by się czuł wśród nieznajomych.

Było stosunkowo cicho. Red i Amet spokojnie rozmawiali, przy czym co nieco gestykulowali. Trochę trudno było przywyknąć do tego, że jednoręki poruszał i prawym, i lewym ramieniem, ale tylko prawy rękaw unosił się wraz z ręką. Nie męczył się swoją mocą bez potrzeby. Trevor również spoglądał na brakującą rękę Ameta, jednak z większym zaciekawieniem niż ja. Emer pogodnie spoglądał na nas wszystkich, od czasu do czasu wstając i sprawdzając, czy chłopcy idą korytarzem.

W końcu Lapiser wszedł długim krokiem, a za nim Gold, który był nieco wycofany, choć starał się zachowywać tak jakby nic się nie stało. Widać było, że czuje nasze spojrzenia na swojej bladej skórze, ustach, na których widać było dwa dołki, a tam końcówki śnieżnobiałych zębów. Patrzyłem też na jego oczy, które z jasnobrązowego, piwnego odcienia przeszły do jasnej żółci. Poza tym zdawał się wyglądać normalnie - w koszulce, spodniach i czerwonych trampkach, ze swoimi blond włosami, na których nasunięta była gumka sportowa, żeby nie wpadały mu do oczu. Rzucał nam tylko szybkie spojrzenia pełne wstydu, po czym dalej patrzył w podłogę. On też zobaczył, że Red nieco skrzywił się, Coal uniósł brwi, Amet spojrzał w bok, a Trevor uchylił usta. Iranosa to nie bardzo ruszyło, a ja i Emer raczej byliśmy na to gotowi. Nie wiedziałem jak on się czuł, ale ja miałem ciarki. Powracał zły sen o Goldzie skaczącym na mnie, jakbym był niczym więcej niż mięsem. Jednak z każdą sekundą patrzenia na chłopaka przed nami coraz mniej wierzyłem w to, że ten sen cokolwiek znaczył. W końcu on nie miał czarnych oczu. Lapiser złapał jedno krzesło, pociągnął i usiadł niedaleko Reda. Gold zaś niepewnie stał na środku, aż nie wypuścił z siebie powietrza ze stresu. Popatrzyłem na jego klatkę piersiową, która poruszała się od czasu do czasu, ale w bardzo nierównym tempie.

Zrobiło mi się przykro, gdy zrozumiałem, że udawał oddech tylko po to, żebyśmy nie czuli się bardzo inni od niego.

-Cześć. - Przełknął ślinkę. - Chciałem się z wami pożegnać.

Po czym dostrzegłem, jak z jego oczu zaczynają płynąć łzy.

Wtedy zobaczyłem coś, czego nigdy bym się nie spodziewał. Redaster oddalił się od okna, zrzucił swój bordowy sweter i dał go Goldowi, który otarł o niego twarz. Normalnie byłby cały czerwony i napuchnięty od łez, ale tak tylko zaróżowił się na policzkach i wykrzywił usta w smutku. Trzymał sweter w dłoniach, ale tylko ledwo go dotykając, nie ściskał go palcami.

-Szkoda, że musisz odejść, wiesz? - Coal rzekł, a gdy Gold spojrzał na niego, dodał: - Bardzo cię polubiłem.
-Wszyscy, nie tylko Coal. - Emer powiedział.
-Wiem. - Otarł jeszcze raz łzy. - Jestem naprawdę szczęśliwy, że byliście moimi kumplami.
-Chyba dalej nimi będziemy, nie? - Red nieco uśmiechnął się, a Lapiser spojrzał na niego pytająco.
-Po północy jadę do domu. - Spojrzał na mnie, po czym na innych. - Potem więcej się nie zobaczymy. Dyrektorzy uszczelnili mury, więc... - Cmoknął gorzko.
-Nie masz już Potencjału, prawda? - Amet spytał. Gold skrzywił się i ukrył twarz w swetrze.
-Następnym razem zanim zapytasz pomyśl, czy go to nie urazi. - Coal mruknął, zaś Amet westchnął.
-Przepraszam. Po prostu jestem ciekawy.
-Tak, nie ma. - Lapiser zgromił go spojrzeniem. - Bo głupia dziewczyna pomyślała, że ją za to pokocha.
-Rzeczywiście głupia. - Skomentował.
-Ale hej, przecież nie jesteś tylko swoją mocą. - Powiedziałem do Golda, który żółtym okiem popatrzył na mnie zza materiału. - Może i nie możesz tworzyć złota, ale nadal jesteś sobą.
-Tak. - Jęknął.
-Wcześniej czy później spotkamy się i nie będzie tak źle, jak wydaje się teraz. - Emer wstał i położył rękę na ramieniu Golda. - Zostanę nauczycielem i będę organizował nam wyjścia, żebyśmy mogli odwiedzić się gdzieś na zewnątrz.

Brzask Davida [Wersja 1]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz