Rozdział 45

37 4 0
                                    

Powoli zaczynałem przygotowywać się do egzaminów na poziom B. To było dość trudne, żeby wywołać swoją moc bez jakiegokolwiek ruchu. Na szczęście nie musiałem kontrolować w jej ruchu. Tak było tylko w przypadku mocy takiej, jak Emera, pośredniej, gdzie poza umiejętnością stworzenia czegoś wymagano zdolności kinetycznych. Właściwie to tym różnił się bezpośredni Potencjał - we mnie nie było za grosz mocy kinetyka, żebym mógł poruszać każdym kryształem na odległość.

Z czasem zacząłem martwić się tym, że Emer nadal nie zdał tego jednego egzaminu. Przeciążenie mocy było trudne, ale nie niemożliwe. Próbował to osiągnąć od czasu, gdy przyszedłem do akademii, jednak bez skutków. Bałem się, że może Emer nie ma w sobie na tyle mocy, aby to zrobić, że nie będzie w stanie przeciążyć mocy, bo po prostu nie może. Wydawało się to niemożliwe, ale mogło tak być. Każdy ma swoje granice, ale... Ale nie chciałem wierzyć, że te, które ograniczają mojego przyjaciela, kończą się w tym jednym punkcie.

Nie rozmawiałem z nim o tym, żeby go nie dręczyć, choć Emer wspominał, że "zna swoje granice". Dlatego właśnie dalej próbował, choć szczerze powiedziawszy on chyba też zaczął wątpić. W takim wypadku może byłoby lepiej, gdybyśmy porozmawiali, żeby wyrzucił z siebie to, co go gnębi. Z każdą jego próbą przeciążenia swojej mocy miałem nadzieję, że tym razem się udało, z każdą porażką też traciłem nadzieję.

A co do Crystal... Jakoś mniej rozmawialiśmy, a nawet jeśli, to bardziej po przyjacielsku. Może takie miałem odczucie, a w rzeczywistości wszystko było między nami normalnie. Czułem się przy niej dość pewnie, tracąc uczucie załamujących się pode mną nóg. Może to i lepiej, że między nami było stabilnie. Wieczorami często myślałem o niej. Nie wiem, czy ona mogła czuć to samo co ja.

Przez większość czasu nie działo się nic specjalnego. Budziłem się rano, jadłem śniadanie, spędzałem czas na lekcjach, potem zajęcia z piłki nożnej, gdzie zrobiłem trochę postępy. Roodney też zaczął mnie dostrzegać i kilka tygodni przed egzaminem na B uznał, że przydzieli mi miejsce w głównym składzie. Zaproponował mi lewego pomocnika, a ja, choć wolałbym być prawym niż lewym przez względy bycia prawonożnym, zgodziłem się. Ze względu na Adalberta, z którym nieco lepiej poznaliśmy się poza zajęciami i który był właśnie na prawym skrzydle, nie chciałem wykłócać się z rudowłosym. Cieszyłem się na myśl, że następne wyjazdy nie będą dla mnie tylko przejażdżką w tę i spowrotem jako zapasowy zawodnik. Poza tym, że brakowało Leoniego, a Kreda działał na bramce nieco inaczej, to było całkiem dobrze. Od czasu do czasu na naszych zajęciach pojawiał się tamten chłopak, którego zobaczyłem pierwszy raz siedzącego na bramce, gdy Adalbert ćwiczył z Leonim strzały karne. Okazało się, że miał na imię Diego. Skądś kojarzyłem jego imię, jednak dopiero po kilku dniach przypomniałem sobie, że to o nim Pallad kiedyś wspominał. Niepewnie spytałem go o tą miksturę "na skrzydła", ale on spojrzał się na mnie z krzywym uśmiechem i stwierdził, że nie dzieli się swoimi mieszankami. Próbowałem też zagadać go co do sprawy zniknięcia Leoniego, ale niechętnie coś odburknął, że najwidoczniej tak musiało się stać.

Poszedłem do Lapisera, zapytać o coś nie bardzo ważnego i porozmawiać, bo nie mieliśmy za bardzo dłuższej chwili. On zwykle wiedział nieco więcej, jeśli chodziło o plotki, a przynajmniej tak uważałem. Pytanie samego Rendera nie zawsze było dobrym pomysłem, a też nie spotykałem go za często. Wystarczyło, że często obserwował Doo. Ten zaś wyznał mi, że nienawidzi Potencjału Rendera, bo gdyby go nie miał to nie byłby taki cwany.

Zapukałem do pokoju, w którym mieszkał Lapiser, a kiedyś również Gold. Dochodził stamtąd dźwięk muzyki, choć nie za głośnej. Usłyszałem trzask, po czym kroki i drzwi otworzyły się. Niebieski stał w nich z delikatnym uśmiechem. Ukradkiem spojrzałem na stół, gdzie leżała otwarta książka do nauki. Krzesło leżało przewrócone. Najwidoczniej Lapiser wywrócił je przy wstawaniu.
-Hej, hej. - Przywitał się radośnie, choć nie tak energicznie jak kiedyś.
-Cześć. Mogę wejść? - Spytałem, jeszcze raz patrząc na leżące krzesło. Lapiser spojrzał na nie, po czym wyszczerzył zęby.
-O ile znasz hasło.

Brzask Davida [Wersja 1]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz