Otworzyłem oczy, będąc u pielęgniarki w gabinecie, leżąc na kozetce pod kocem. Bolał mnie prawy bok i lewy bark, ale poza tym nie było ze mną źle. Zobaczyłem nad sobą twarze Lapisera i Redastera.
-O, już nie śpisz. - Lapiser uśmiechnął się nieco, ale nie tak promiennie jak zawsze.
-Dobrze się czujesz? - Zapytał Redaster. Zobaczyłem jak nade mną zwiesił się też Emer.
-Diax... - Westchnął ciężko. Chciał mnie jakoś zganić za to wszystko, ale właściwie nie wiedział jak, więc po prostu zamknął na chwilę oczy.
-Żyję. - Mruknąłem z niewielkim uśmiechem.
-Doktorka mówiła, że jesteś twardy. - Lapiser chyba poczuł się lepiej, bo wyszczerzył zęby. - Warrior nie złamał ci ani jednego żebra i poza siniakami i nadwyrężonym ścięgnem jest z tobą git.
-No to dobrze. - Mruknąłem.
-Tak, ale więcej nie zbliżaj się do tego... - Emer westchnął. Redaster spojrzał na niego.
-Doskonale wiesz, że będzie tylko gorzej. - Cierpko rzekł do czarnowłosego. - Że nie unikniemy tego w przyszłości.Emer znowu westchnął.
-Wiem. - W końcu odparł, ale z bardzo ciężkim tonem.
-Z czym będzie gorzej? - Zapytałem. Redaster nieco się skrzywił.
-Jakby to ująć dość trafnie... - Rzekł sam do siebie, spojrzał po sali pielęgniarki, której akurat nie było w tej chwili w pobliżu. - Jesteś numerem jeden, jeśli chodzi o osoby, które Warrior chce uderzyć solidnie z lewej pięści. Numerem dwa stał się Emer.
-Nie musiałeś mi pomagać, poradziłbym sobie. - Zwróciłem się do Emera. Ten zaś z milczeniem pokiwał głową.
-Wiem, ale... - Powstrzymał się, żeby po raz kolejny nie westchnąć. - Nie chcę, żeby z tobą stało się to samo co z Blake'iem.
-Chciałeś powiedzieć: z Hartem. - Red znów spojrzał na Emera. Ten zaś pomachał głową na boki.
-Nie, to byłoby gorsze niż jego...
-Dobra, dobra, jak chcecie się smucić i depresjować to możecie wyjść za drzwi. - Lapiser rzekł, przewracając oczyma. - Diax żyje, ma się dobrze i jest fajnie, a wy się nad jakimś Hartem roztkliwiacie.
-No właśnie, kto to tak w ogóle jest? - Zapytałem. Emer milczał, ale Redaster po spojrzeniu po sali rzekł:
-Taki jeden, co już nie żyje.
-To żeś wyjaśnił, Rudy. - Lapiser z niezadowoleniem mruknął. - Naprawdę jestem z ciebie dumny.
-Weź się już ucisz. - Red burknął. - Nawet nie wiesz jak obaj mają przewalone. Myślisz, że to takie proste, że ot sobie poradzą z nim?
-Tak, tak właśnie myślę, bo wierzę w Emera i Diaxa. I co? Rudo ci? - Lapiser dumnie uśmiechnął się. - Wierzę w naszych chłopaków.
-Warrior to nie pierwszy lepszy wredota z mrocznych. - Emer westchnął. - Red ma rację, nie mogę tego lekceważyć. Żaden z nas nie może.
-Przynajmniej jest nadal 1:0 dla nas. - Niebieski wzruszył ramionami.
-A co właściwie się stało, gdy zemdlałem? - Zapytałem. Emer popatrzył na mnie.
-Nie zemdlałeś. Mike was uśpił. I ciebie, i Warriora. Akurat on wracał najwcześniej z sali z nauczycieli, więc powstrzymał was przed... - Zamilkł.
-Mike podziękował Emerowi za pomoc z Farendonelem, że zareagował. Wszyscy pozostali patrzący się mają kary. Tylko nasz klub nie.
-Przede wszystkim Farendonel i Warrior mają za prowokację. - Emer rzekł. - Wyjaśniłem wszystko Mike'owi.
-A ja nie mam kary?
-Nieee, Emer załatwił ci jej brak. - Lapiser rzekł lekko.
-Dzięki. - Powiedziałem. Czarnowłosy lekko uśmiechnął się.
-To nie była twoja wina. Sprowokowali nas, to wszystko. Nic tu z załatwiania.
-Aj już weź nie bądź taki skromny. - Lapiser uśmiechnął się.
-Dobra, idę ich powiadomić, że wszystko jest z tobą w porządku, Diax. - Red rzekł, po czym oddalił się w stronę drzwi. Lapiser spojrzał za nim, po czym popatrzył na Emera.
-Ale on mówił poważnie, nie? - Spytał nieco ciszej. Czarnowłosy westchnął ciężko.
-No chyba nie miał powodu do żartów. - Powiedziałem, po czym spojrzałem na swój bok. Odchyliłem koc i koszulkę, żeby zobaczyć sine kółko na mojej skórze. Jęknąłem. - Wygląda paskudnie.
-Dlatego baliśmy się, że połamał ci żebra. - Emer odparł. - Zwłaszcza, że nie masz tu z zewnątrz zbyt wielu mięśni...
-Zagoi się, wcześniej czy później. Może nie tak szybko jak u mnie, ale jednak. - Lapiser uśmiechnął się, a ja go odwzajemniłem.
-A jakie kary dostali tamci dwaj? - Zapytałem. Emer spojrzał na mnie.
-Z tego co wiem to głównie prace społeczne w szkole i zakazy, między innymi wychodzenia ze skrzydła bez nadzoru.
-Noo, właśnie dzisiaj nocą zaczynają koszenie całeeego trawnika szkoły. - Lapiser wyszczerzył zęby.
-Oczywiście pod okiem nauczyciela. - Emer uśmiechnął się lekko, najwidoczniej nieco się rozluźnił.
-Jeśli dziś pójdę na ćwiczenia wieczorem to trochę ich poobserwuję.
-Ale chyba Feferefe ma najgorzej. - Lapiser zamyślił się na chwilę, po czym znów szczerzył zęby. - Próbować polować jako "wampir" mając ciągle kogoś na ogonie.
-Fefefe? Że Farendonel? - Zapytałem niepewnie. Lapiser skinął głową.
-Nie ma sensu wymawiać wielce imienia wielce wampira. Feferefe bardziej do niego pasuje. Zresztą w szkole jest ich niemało, kto by się takim głupkiem przejmował.
-My, Diax w szczególności. - Emer rzekł. - Nie bałbyś się wiesz...
-Dlaczego miałbym? Byłoby o mnie jeszcze głośniej niż jest. - Uśmiechnął się. - Wyobraźcie sobie jakbym był taki super silny, super fajny, super szybki i do tego super...
-Lapi, weź przestań. - Skrzywiłem się. - Nie chcę być "super" za cenę ranienia kogoś.
-Ja też nie chcę. - Emer westchnął. Niebieski wzruszył ramionami.
-Też nie, ale w sumie to przywaliłbym kilkum gościom za łamanie mi łapek.
-Przemoc to nie rozwiązanie. - Emer zwrócił się do Lapisera. - Gdyby takim było, już dawno byś przestał kolegować się z Jay'em i innymi.Niebieskie oczy na chwilę przygasły, napełniły się powagą i spokojem. Lapiser patrzył na Emera, ale teraz już spokojniejszy, jakby zrozumiał to, co chciał mu przekazać. A może tylko mnie tak się wydawało.
-Chyba masz rację. - Lapiser teatralnie westchnął, krzywiąc się. - Jak zawsze.Usłyszeliśmy jak drzwi się otworzyły. Weszła przez nie pielęgniarka, jak zwykle w swoim kitlu. Widząc, że już nie śpię, odrazu podeszła bliżej.
-Jak się czujesz? - Zapytała spokojnie. Spojrzałem na nią i usiadłem na kozetce.
-Trochę mnie jeszcze głowa boli. - Odparłem, a Lapiser odrazu pomachał rękoma.
-Ale nie z naszej winy! - Szybko rzucił.
-Dobrze, dobrze. - Uśmiechnęła się do Niebieskiego i spojrzała na mnie. - Miałeś bardzo dużo szczęścia, że nie masz złamanego ani jednego żebra.
-Już mu powiedziałem. - Lapiser uśmiechnął się promiennie. Odetchnęła z uśmiechem.
-W porządku, mój ty asystencie. - Znów zwróciła się do mnie. - Jakby coś poważnego się stało później czy ból trwałby dłużej, przyjdź tutaj i daj mi znać.
-Dobrze, proszę Pani. - Skinąłem głową. Wstałem na nogi i z pomocą ramienia Emera złapałem równowagę. - Do widzenia.
-Jeszcze tu wrócę! - Lapiser rzekł dumnie. Emer tylko uśmiechnął się.
-Do widzenia. - Powiedział, zanim zamknęliśmy drzwi za sobą. Za nimi zaś zatrzymaliśmy się na chwilę.
-A tak na poważnie Diax to więcej nie zbliżaj się do tego idioty Warriora. - Lapiser skrzywił się nieco.
-Nigdy więcej. - Emer niemal bezgłośnie dodał. Westchnąłem.
-No weźcie, przecież nic się nie stało.Na moje słowa Niebieski spojrzał na mnie z taką złością w oczach, że zaraz pożałowałem zbagatelizowania tej całej zaczepki z Warriorem.
-N i g d y. - Przeliterował przez zaciśnięte zęby. Odwróciłem wzrok, żeby nie czuć jego spojrzenia.
-Naprawdę. Nie ważne co ten zbliźniony typ mówi, nie możesz się do niego zbliżać. - Emer westchnął. - On jest gotów cię zabić i zrobiłby to właśnie wtedy na korytarzu, gdybyś nie miał tak twardych kości.
-No dobra chłopaki, przepraszam. - Mruknąłem z niechęcią. Spojrzałem na nich. - Musiałem, bo liczył się mój honor i całego naszego skrzydła...
-Ale nie musisz się poświęcać w walce z debilem! - Lapiser wykrzyczał tak głośno, że kilka osób wokół spojrzało na niego.
-Nie używaj takich słów Lapiserze. - Emer ciszej go napomniał. Ten zaś tupnął nogą.
-Mam was dość! Idę do Jay'a na salę!
-Dobrze, tylko już nie krzycz. - Z uśmiechem chciałem go poklepać po ramieniu, ale jego pełne nienawiści spojrzenie sprawiało wrażenie, że on mi tą rękę ugryzie niż da się poklepać. Niebieski jeszcze kiwnął głową i zezłoszczony poszedł korytarzem. Wraz z Emerem odprowadziliśmy go wzrokiem.
-Każdy ma swoje granice. Nie testuj ich Diax, bo to się źle skończy. - Rzekł czarnowłosy. Spojrzałem na niego.
-Posłuchaj, ja...
-Przepraszam, że przerwę ci. - Emer cierpko mruknął. - To naprawdę nie są żarty. Nie możesz narażać swojego życia przy byle walce. W ogóle nie powinieneś walczyć. Z kimkolwiek, rozumiesz?Nie odpowiedziałem. Patrzyłem na swoje trampki i nogi, nieco posiniaczone. Czułem na sobie spojrzenie Emera, ale nie miałem odwagi nawet patrzeć jak mój przyjaciel mnie ochrzania za moją... Głupotę.
-Musisz pamiętać, że jesteś żywym człowiekiem Diax. Nie możesz lekceważyć kogokolwiek, a zwłaszcza Warriora. - Emer mruknął i odwrócił się w stronę schodów. - Następnym razem może nie pojawić się Mike, który was obu powstrzyma.
I poszedł, a ja jeszcze chwilę tak sam postałem, patrząc na swoje buty.
CZYTASZ
Brzask Davida [Wersja 1]
FantasyObdarzony magicznymi zdolnościami nastolatek dołącza do szkoły, gdzie codziennością jest obecność nienaturalnych umiejętności, magii i wiedzy. Poznaje przyjaciół i wrogów, którzy każdego dnia mijają go na korytarzu. David z czasem rozwija swoją moc...