Rozdział 49

36 5 4
                                    

W trakcie treningu zauważyłem, że koledzy odzywali się do mnie mniej niż zazwyczaj. Spoglądali też jakoś inaczej, choć moje skrzydła zniknęły, gdy wychodziłem z pokoju. Pomyślałem, że może Roodney powiedział im o nich, ale nie było widać we mnie żadnej zmiany. Starałem się o tym nie myśleć i działać tak, jak zwykle, ale ciągle wracało wspomnienie rozmowy z tamtą kobietą o imieniu Daisy. Ciągle w głowie wybijało mi się, że jestem Wybrańcem, choć naprawdę bałem się tego. Co, jeśli ktoś się dowie? Warrior będzie mnie dręczył, Blake może mnie zaatakować, a Farendonel zmieni zdanie i sprawi, że stracę cały swój Potencjał, a potem stanę się taki jak on i Gold. Będę blady i wiecznie głodny ranienia ludzi. Nie wiedziałem też co miałbym powiedzieć Crystal. "Cześć, wiesz, że niedługo będzie Wojna, bo się pojawiłem?".

Po zajęciach, gdy już Słońce chyliło się ku horyzontowi, otrzymałem wezwanie do dyrektorów, więc poszedłem do nich z nadzieją, że będą mogli mi jakoś pomóc z tym wszystkim. Niestety, spotkałem tylko gromiące spojrzenie dyrektora Faustyna i zimne, dość zmęczone, Briana.
-Miałeś nie chwalić się swoim przeciążeniem. - Faustyn powiedział zanim otworzyłem usta.
-Nie chwaliłem się. - Jęknąłem.
-Dlatego wszyscy uczniowie wiedzą, że w tajemniczy sposób skoczyłeś z końca C na początek A. - Brian nieprzyjemnie chłodno rzekł. Poczułem ciarki na plecach.
-Ale ja nie chwaliłem się. - Zaprotestowałem. - Zasnąłem i zapomniałem je zniknąć, a potem obudził mnie Roodney i zapomniałem o nich...
-Ale wiedzą. - Faustyn zacisnął usta. - Pewnie ona powiedziała ci, żebyś nic nikomu nie wspominał o nich.
-Wyrocznia powiedziała tylko o tym, żebym nie chwalił się tym, że najpewniej jestem Wybrańcem. - Popatrzyłem na swoje buty. Brian podejrzliwie spojrzał na swojego brata.
-Wyrocznia go sprawdzała? - Białooki spytał brata. - Dlaczego nic mi nie powiedziałeś?
-Jest z mojego skrzydła. Nie było sensu ci przeszkadzać, gdy masz tak ważne sprawy na głowie jak dzi...
-Ja też go czegoś uczę. Poza tym nie wiedziałem, że tu była. - Przerwał mu ze zdenerwowaniem w głosie. - Masz mi mówić takie rzeczy, a nie...
-Przeciążył się bez żadnych problemów tuż przede mną. - Wypuścił z siebie powietrze. - To było zbyt ważne.
-Siedzimy tu obaj, nie tylko ty. - Brian wstał. - Masz tu przed twarzą kogoś, kto może być Wybrańcem...
-Pewnie jest. - Faust mu przerwał.
-...A zamiast mi powiedzieć, wolisz zajmować się wszystkim innym.  - Dokończył. - Odbija ci na starość?
-Nie. Po prostu to uczeń z mojego skrzydła, dlatego to ja zająłem się wszystkim.
-Grochem o ścianę. - Burknął Brian.
-Może ja już będę szedł... - Postawiłem krok w tył. Brian nieco skrzywił się i z poirytowaniem spojrzał na mnie. Dostrzegłem też w jego oczach zmęczenie i pobłażliwość w moją stronę. Faustyn kiwnął głową.
-Tak, ale musisz wrócić do pokoju. Masz tam zostać, nie przyjmować gości i nie wychodzić. Będę musiał uspokoić rozgłosy.
-Dobrze. - Mruknąłem z żalem, po czym skierowałem się do windy. Zniknąłem za stalowymi drzwiami, stojąc plecami do dyrektorów.

Na początku pomyślałem, żeby pójść do Emera i powiedzieć mu o tym wszystkim, ale zrezygnowałem z tego pomysłu. Było już ciemno, więc być może spał, a nie chciałem mu przeszkadzać. Zamknąłem się w pokoju, bezsilnie opadłem na swoje łóżko. Nie wiedziałem co mam o tym wszystkim myśleć, co mam zrobić, jak mam być Wybrańcem. W końcu byłem tylko dzieciakiem, nie do końca rozgarniętym, a nie wielkim, silnym i niepokonanym wojownikiem. Nie byłem ani bardzo wysoki, a zwłaszcza w porównianiu do Harroda, Lapiser miał w rękach większą siłę niż ja, choć był młodszy, Warrior nie raz pokazał, że jestem od niego słabszy. Patrzyłem w sufit, szukając w głowie odpowiedzi na pytanie: jak ktoś taki jak ja miałby być kimś tak potężnym?

Czasem słyszałem stukanie do drzwi, ale milczałem i nie otwierałem. Leżałem na łóżku, wtedy nie czułem potrzeby snu, więc patrzyłem i myślałem. Nie wiedziałem ile tak minęło, ale doszedłem do wniosku, że nie zniosę dalszego siedzenia w ciszy, sam ze sobą i swoimi problemami w zamkniętym pokoju. Podniosłem się, założyłem bluzę i podszedłem do okna. Skoro miałem rangę nauczycielską to mogłem wyjść przez barierę tak, jakby nie istniała.

Brzask Davida [Wersja 1]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz