Rozdział 16

39 6 0
                                    

-Sprawa wygląda następująco. - Faust rzekł, patrząc mi w oczy. - Wczorajsza decyzja o karze zapadła właściwie bez mojej wiedzy. Brian wraz z Nickiem ustalili to beze mnie, bo inaczej to skończyłoby się jedynie na tym, że miałbyś dodatkowe prace po lekcjach. Także jeśli doświadczyłeś jakichś bolesnych przeżyć w tamtym skrzydle to składam przeprosiny w ich i swoim imieniu. Moim zdaniem jesteś jeszcze zbyt niedoświadczony, żeby tam się zjawiać.
-Jest w porządku, spotkałem kolegę co powstrzymał innych i z nim przesiedziałem godzinę. Naprawdę dyrektorze, jest okej.
-To poważna sprawa. Podglądanie prób B 4/4 jest karalne, ale jesteś dzieckiem, nie panujesz nad swoją mocą i jesteś niemal bezbronny względem innych, posłanie Cię tam na godzinę to głupota.
-Może dyrektor Brian chce mnie jakoś tam zaciągnąć...
-Jego chęci nie mają prawa kosztować cię zdrowie czy życie. Jeśli znów będzie chciał cię tam zabrać wbrew twojej woli, daj mi jakoś znać. Jesteś człowiekiem, a nie przedmiotem, który można mieć. - Westchnął. - Zignoruj po prostu takie zachowania Briana i patrz na swoje potrzeby.
-A czy grozi mi tutaj... Śmierć? - Zapytałem cicho. Faustyn lekko poruszył ramionami.
-Nie, w naszym skrzydle nikogo ona nie dopada. W pozostałych trzeba uważać, bo nie wszyscy lubią życie w przyjaźni i słońcu. Także nie pozostawiają wątpliwości, że rzeczywiście tam zdarzają się niefortunne końce. Dlaczego zapytałeś?
-No bo jak tam byłem to grozili mojemu koledze, że go pobiją na śmierć...
-Kto komu groził? - Faustyn otworzył szerzej oczy.
-No Warrior i dwóch jego kolegów mówili, że pobiją Coala aż nie umrze.
-Karygodne zachowanie. - Faustyn skrzywił się odrobinę. - Ludzkie życie to coś wartościowego czego się nie odbiera poza sytuacjami wyjątkowymi. Powiem Brianowi, żeby dopilnował tej zgrai.
-Dobrze dyrektorze.
-Nie martw się o swojego kolegę. Z tego co Brian mówił wiem, że Coal jest bardzo wytrzymały i nawet pobicia go niezbyt ruszają, a w każdym razie na to wygląda.
-No, jak go pobili to w ogóle nie krwawił ani nie miał ran, tylko dwa siniaki i tak szybko się pozbierał.
-Wielu uczniów ma ponadprzeciętną regenerację, znany Ci Lapiser też.
-Dyrektorze, dlaczego pomogłeś Lapiserowi? To znaczy...
-Potrzebował domu i czułem, że on ten dom znajdzie u nas. Jest bardzo grzeczny i jak sam widzisz, mimo swojego wieku ma pasje i swoistą popularność, kręci się po całym skrzydle i ma wielu przyjaciół. Nie każde z samotnych dzieci ma okazję żyć wśród domu takiego jak nasze skrzydło.
-Ah, rozumiem. Czy dziś muszę iść na lekcje dyrektorze?
-Brian po swoim występku z rana poinformował mnie, że na dzisiaj mam cię nie zmuszać do nauki.
-No dobrze, to idę do pokoju. - Powiedziałem i wstałem. Faustyn spojrzał jeszcze w moją stronę, a następnie zabrał się za papierologię.

Gdy wracałem do pokoju, minąłem Remilię. Uśmiechnąłem się w jej stronę, ale ta tylko spojrzała na mnie i poszła dalej. Westchnąłem ciężko.

Kurcze, dlaczego tak bardzo nikogo nie lubiła?

Wszedłem schodami na swoje piętro. Po rozejrzeniu się uznałem, że zajrzę do pokoju Emera. Tam byłem bezpieczny i żadna mara nie powinna mnie dosięgnąć, a w każdym razie tak uważałem. Najpierw jednak poszedłem do siebie i zabrałem książkę z żółtą okładką, żeby ją poczytać u Emera. Cicho zapukałem, ale nie było nikogo. Mimo to nacisnąłem klamkę. Ku mojemu zdziwieniu drzwi drgnęły, ukazując mi jasny pokój z książkami na szafkach.

Wślizgnąłem się do środka. Panował tam porządek, który pasował do Emera. Wyrównane łóżko, czysta podłoga, wytarte szafki, brak kurzu, wszystko ułożone. Odsunąłem krzesło, usiadłem i zacząłem patrzeć na żółtą okładkę. Przekartkowałem ją trochę i zatrzymałem na którymś z najbliższych rozdziałów.

Światłość nie kryje tajemnic.
Światłość nie żyje na zwłoce.
Światłości przyświeca prawda, a także pewien sentymentalizm. Ten, komu dane było tknąć moc Światłości, ten nie posiada własnego cienia.

Brzask Davida [Wersja 1]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz