Rozdział 15

46 6 0
                                    

Niedługo tak siedziałem, bo już kilka sekund później usłyszałem pukanie. Odsunałem się od drzwi ze strachem.

Ku mojemu zaskoczeniu otworzył je Coal. Stał normalnie jakby nigdy nic, a jedynie jego włosy były potargane i na jego ustach był trochę bolesny uśmiech.
-Chyba zapomniałeś użyć klucza. - Rzekł jakby nigdy nic. Wstałem i rzuciłem się na niego.
-Bałem się, że cię zabili... - Powiedziałem, ocierając łzy z oczu.
-Nie, jak widzisz mam się całkiem nieźle. Jestem tylko trochę poobijany. - Rzekł i wszedł do pokoju. - Mam nadzieję, że nie masz arachnofobii.
-Czyli?
-Że nie boisz się pająków.
-Nie, dlaczego?
-Aż tak bardzo się tym przejąłeś, że nie zobaczyłeś, że mam w pokoju terrarium? - Zapytał spokojnie.

Odwróciłem się. Naprawdę wtedy byłem tym wszystkim tak ruszony, że nie zauważyłem, że właśnie metrowe terrarium jest głównym źródłem światła w pokoju. Szklana powierzchnia wyglądała na niemal idealnie wypolerowaną, bez smug. Przy łóżku stał też lampion pełniący rolę lampki, ale był wyłączony. W pokoju był porządek, na stoliku stał kubek kawy, która nadal wyglądała na ciepłą, a na talerzyku obok leżały ułożone kostki cukru. Na jednej z oszklonych szafek stało dużo saszetek z kawą o różnych smakach.

-Oto moja mała dziura. - Coal uśmiechnął się lekko i poszedł do szafki nocnej, skąd wyciągnął szczotkę do włosów. Następnie doprowadził swoje czarne włosy do porządku i jego zwyczajnej fryzury.
-A-ale jak ty... Tak bardzo cię pobili, a ty nawet nie krwawisz ani nie masz siniaków!
-Chyba mam ze dwa. - Lekko uchylił dół czarnej bluzy. Dwie ciemne plamy były na jego brzuchu. - Kurcze, myślałem, że tym razem naprawdę cokolwiek mi zrobią.
-No ale jak ty...
-Jestem bardzo wytrzymały na ataki i niewrażliwy. Nie będę ci tłumaczył, bo nie lubię o tym rozmawiać. - Coal rzekł i usiadł przy stoliku. Wziął kawę w dłonie i powoli ją pił. Ja też usiadłem.
-Ale to...
-Nie. - Coal wrzucił kostkę cukru do kawy. - Nie chcę o tym mówić. Mógłbyś to uszanować, proszę?
-No dobra. - Westchnąłem, ale zżerała mnie ciekawość. Jakim cudem jego to niemal nie ruszyło i nic mu się nie stało? Może to było związane z jego rangą? "B" wydawało się nie byle wyczynem...
-Pewnie nie pijesz kawy. - Coal rzekł.
-Tak, wolę herbatę.
-To mogę cię jedynie poczęstować wodą albo cukrem. Nie trzymam jedzenia w pokoju, bo rzadko tutaj cokolwiek jem. - Czarne oczy z zadowoleniem zamknęły się wraz z łykiem kawy.
-Nie, dzięki. - Popatrzyłem na terrarium. - A chyba nie można mieć zwierząt...
-Brian mi pozwolił. - Coal wstał i podszedł do szkła. - Bardzo lubię pająki. Ta mała paskuda jest z gatunku mysiego pająka. - Wskazał palcem na ciemnego pająka dużego jak moja dłoń. Siedział on na sporym pniaku, wokół którego rozciągały się nici sieci. Wzdrygnąłem się. - Jest bardzo grzeczna dopóki jej się nie prowokuje, prawda Tristi? - Coal włożył rękę do terrarium i dotknął pniaka. Pająk jak na zawołanie podszedł i wszedł na dłoń Coala. Chodził po niej jakby to było coś normalnego. Czułem się źle patrząc jak pająk większy od dłoni czarnowłosego chodzi po jego ręce.

-A m-może jednak boję się pająków... - Zająkłem się. Coal uśmiechnął się lekko.
-Tristi jest bardzo miła, ale jak chcesz to ją odłożę. - Włożył rękę do terrarium, a pająk zszedł i zniknął między siecią. - Jest też jedym z powodów dlaczego nie mam nieproszonych gości. Nikt nie chciałby dużego, ciemnego pająka na swojej twarzy, który ma toksyczne ugryzienia.
-Ty ją tak wytresowałeś?
-Między mną a pająkami zawsze staram się mieć taką przyjazną więź, przypominają mi, że mimo swoich rozmiarów jestem silny, jak one. - Coal założył grzywkę za ucho.
-No...
-A właściwie to jesteś tutaj przez karę, prawda? - Zapytał. Skinąłem głową.
-Brian chyba mnie usłyszał i tyle...
-Na szczęście masz mnie. Jak chcesz mogę pójść po Iranosa, jeśli źle czujesz się w moim towarzystwie. - Podszedł do stolika i wypił jeszcze trochę kawy.
-Nie, jest okej. Po prostu nie myślałem, że interesujesz się pająkami.
-To już wiesz, ale chyba wolałbyś spędzić czas w towarzystwie bardziej żywiołowych osób niż ja. - Usiadł przy stoliku.
-Bardzo mało wiem o was, jedynie Emera tak dobrze znam.
-Może i tak jest lepiej. - Coal lekko wzruszył ramionami. - Sam też cię nie znam. Zechciałbyś coś o sobie opowiedzieć?
-Jestem zwykłym chłopakiem z trochę rozbitej rodziny, bo jak byłem młodszy to mój tata zniknął bez śladu. Miałem dużo kolegów w starej szkole, ale mama mnie tu przeniosła. Mam też młodszą siostrę, ale została z mamą i pomaga jej w domu. No i w sumie lubię grać w piłkę nożną.
-Większość z naszego klubu jest z normalnych rodzin, ja też. Jedynie u mnie rodzice wyjechali, bo byli prześladowani.
-A za co?
-Za to, w jaki sposób żyli, nawet jeśli to było coś normalnego. Po prostu ludzie za bardzo ich ścigali. Zostawili mnie tu bezpiecznego, a razem ruszyli w ucieczkę. Kiedyś może przyjadą mnie odwiedzić. - Wziął kolejny łyk kawy.
-Ah, no dobrze, rozumiem. Chyba właśnie dlatego mało chłopakom mówisz o swojej przeszłości.
-Ty też nie znasz całej mojej historii, ale nie mam zamiaru się nią dzielić. - Rzekł.
-W porównaniu do Lapisera to mało co mówisz w towarzystwie i to bardzo takim poważnym tonem, takim spokojnym i w ogóle.
-Lapiser jest jedynym, który nie pochodzi z normalnej rodziny jak reszta naszego klubu. - Coal rzekł.
-Jak to? O co chodzi? Jego rodzice się rozwiedli?
-Przy nim unikamy tematów o rodzinie, bo od kiedy pamięta mieszkał w sierocińcu. - Coal dorzucił jeszcze jedną kostkę. - Nigdy nie miał okazji poznać swoich rodziców. Potrafi odnaleźć się wszędzie i mieć grono kolegów, ale nie ma matki i ojca. Dopiero dyrektor go dostrzegł i zaadoptował, umieszczając go w szkole. Tutaj wygląda na naprawdę szczęśliwego.
-Ja... Nie spodziewałbym się, że taki radosny, gadatliwy i szczęśliwy chłopak jak on mógłby być wiesz...
-Dlatego nie rozmawiamy przy nim o rodzicach.
-A on sam kiedyś mi proponował, że jak chcę odwiedzić mamę to żebym dał mu znać to mi pomoże wyjść poza mury, więc...
-Jest dobrym dzieciakiem, jak ma dobry humor to sam takie coś mógł powiedzieć, ale częściej słysząc o rodzicach po prostu smuci się wieczorami.
-To smutne... Jest mi tak go żal...
-Może kiedyś ich spotkamy, nie wiem. Powinieneś być dobrej myśli. - Coal wypił resztkę kawy. - A mi akurat się kurcze kawa skończyła...
-Może pomóc ci jakoś?
-Nie, nie jestem małym dzieckiem. - Wstał. - Może jestem niski, ale umiem sam sobie przygotować kawę.
-No dobrze. Dlaczego tak bardzo ją lubisz?
-Jest po prostu smaczna, też dzięki niej lepiej się czuję i dłużej mogę siedzieć głodny.
-A może właśnie powinieneś dużo jeść? Jesteś bardzo niski...
-Nie, to z innej przyczyny. - Wyciągnął jedną z saszetek z kawą.
-Ale może jednak?
-Nie.
-Emm... A jaki jest Iranos?
-"Sympatyczny stalowy golem", tak jak go Lapiser nazwał. Jest bardzo w porządku. - Coal włączył czajnik i wyjął łyżeczkę, żeby wsypać kawę.
-I tyle?
-Nie jestem taką gadułą jak większość klubu. Przykro mi jeśli tobie to przeszkadza.
-Nie, po prostu przez to wydajesz się dość sztywny. - Powiedziałem. Coal odwrócił się, popatrzył na mnie czarnymi oczami, a potem wrócił do przygotowywania kawy.
-Nie wydaje mi się. - Odparł.
-No a mnie tak się wydaje. - Wstałem i popatrzyłem na terrarium. - Już chyba będę szedł, minęła już godzina, a trochę chce mi się spać...
-Nie trzymam cię na siłę. - Coal rzekł. - Tylko uważaj na tych trzech.
-No dobrze, jakby coś to bądź gotów mnie obronić.
-Masz swoją moc, chyba wystarczy, żebyś zbiegł po schodach, prawda?
-Niby tak...
-Tylko nie odzywaj się jak wyjdziesz, a po prostu idź do siebie. W twoim skrzydle bariery chronią przed nieproszonymi gośćmi.
-Okej, poradzę sobie. Dzięki, że mnie obroniłeś i w ogóle...
-W porządku. Po prostu znajdź się bezpiecznie w swoim pokoju. - Posłał mi lekki uśmiech, gdy wychodziłem.

Brzask Davida [Wersja 1]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz